Kocham cię w tym roku mój ty luty srebrny, Jesteś mroźny, śnieżny, wietrzny, w swej aurze niezmienny. Malkontent narzeka, że w lutym jest zima, że śnieg we dnie pada a nocą mróz trzyma. Przez chwilę zawiodłeś, odwilżą i pluchą, To czynność przedwiośnia, mówię ci na ucho. Robisz wstyd naturze, człowiek też tak czyni, Szybko to naprawiaj zanim miesiąc minie.Dajesz fory wiośnie żeby przymroziła, żeby swe kałuże śniegiem opruszyła. Plucha, mżawka, chlapa to marcowa sprawa Nie słuchaj zmarzlaków, w śnieżki nas zabawiaj.
Słuchajcie zmarzlaki co wam teraz powiem: ” Gdyby luty pofolgował, marzec by go reperował” ” Gdyby luty ciepły był i po wodzie wiosna późno by przyszła i o chłodzie” ” A gdy luty mrozy daje, wróży wielkie urodzaje”.
Więc kochajcie moi mili – śniegi zimą, kwiaty wiosną, słońce latem, A jesienią złote liście, w lutym zaś – niech nas wszystkich mróz przyciśnie.
Ten wierszyk napisałam w lutym 1999r. Chyba czułam się szczęśliwa jeśli miłością ogarniałam nawet miesiące. W tym roku jest ze mną gorzej. Nadal zachwycam się mroźnym lutym ale coraz częściej wyściubiając nos spod kołdry. Przecież od grudnia do 26 stycznia miałam to kwarantannę to izolację. 28 stycznia już byłam zaszczepiona, myślę, że stanowczo za wcześnie bo ten fakt odchorowałam bardzo. Przez 8 dni byłam całkowicie padnięta. Z każdym dniem nabierałam siły po to żeby znów zmusić organizm do tworzenia antyciał – 18 lutego miałam drugie szczepienie. Na szczęście to drugie przechorowałam tylko przez jeden dzień, ale po tym wszystkim, do pełnych sił będę długo dochodzić. W ciągu siedmiu tygodni cały czas walczyłam z tą zarazą. Optymistycznie patrząc na ten stan rzeczy, to jeśli wygrałam trzykrotną walkę z tą zarazą, to znaczy, że nie ma na mnie mocnych. A wracając do mojego wierszyka i do porzekadeł ludowych to wniosek nasuwa się jeden – zima wróci, a u mnie w ogródku już irysy wysuwają noski do słońca.
W komentarzach dostałam znów filozoficzny wpis – ” Przyjaciel to ktoś kto przychodzi, gdy inni wychodzą”. Kochani, tu u nas w DPSie nie ma przyjaciół. Każdy myśli o sobie. Jeśli ktoś do kogoś się zbliży to w jakimś celu. A ponadto, nam prawie od roku nie wolno było nawet siebie odwiedzać. Unikamy siebie. Taką psychozę zasiali w nas zarządzający naszym Domem. Oni nie mają pomysłu na nas więc zamykają i mają święty spokój. W poniedziałek – 24 lutego, nie wytrzymałam – uciekłam z DPS i poszłam pieszo do miasta. W końcu jestem zdrowa, a czy silna to musiałam sprawdzić maszerując przez dwie i pół godziny. Dałam radę, wróciłam zmęczona ale i nieprawdopodobnie szczęśliwa. Jak psiak, który zerwał się ze smyczy. Oczywiście z maseczką chirurgiczną na nosie i ustach. Teraz niestety znów będziemy w zamknięciu mimo szczepień – trzecie nasilenie pandemii. Będę musiała świecić przykładem żeby dyrekcja zapomniała o mojej nie subordynacji.
Ostatnio dostaję bardzo dużo komentarzy, na ogół nawiązujących do filozofii życia. Bardzo za nie dziękuję i jednocześnie przepraszam ale czytam tylko wpisy w języku polskim, a dostaję je z całego świata. Nie uczyła się babcia języków to teraz ma za swoje.