… masz 80 lat – jak śpiewa Maryla Rodowicz; a pani która do mnie zadzwoniła ma dużo ponad 80 i spotkał ją cud, cud pięknej miłości. Poznałyśmy się zaledwie pół roku temu w Przychodni Okulistycznej na zastrzykach w oko. Od pierwszej chwili poczułyśmy do siebie sympatię. Rozmowa toczyła się bardzo szczerze. Zosia zwierzała mi się ze swojego życia, samotności i swoich chorób. Boże, skąd ty tyle ich nabrałaś: zawroty głowy, zwyrodnienie plamki żółtej obu oczu, dwa zawały serca, a przy sercu powszczepiane jakieś ustrojstwa których nawet nie potrafię wymienić, chory kręgosłup, w kolanach protezy i te tragicznie powykręcane palce u rąk. Jak ona się myje, ubiera, jak robi cokolwiek mając takie dłonie? A to wszystko potrafi tak ukryć, że sprawia wrażenie zdrowej, pełnej życia kobiety o 20 lat młodszej niż jest. Zosia jest z Ostródy. Umówiłyśmy się, że przyjedzie do Olsztyna za dwa tygodnie żeby mnie odwiedzić. Chciałam ją namówić żeby zamieszkała w naszym DPSie to będzie jej lżej żyć. Wprawdzie ma córkę ale rzadko się widują, obrażona na matkę, że swoje piękne mieszkanie przepisała na syna, a syn niestety zmarł. Matka chciała, że jak jej zabraknie to żeby syn miał chociaż mieszkanie; był chorowity i sam niczego by się nie dorobił. Córka niestety tego nie mogła zrozumieć i utrzymywała nienawiść w sercu. ( te cholerne mieszkania po nas starych, skąd ja to znam ). Za dwa tygodnie zamiast przyjechać zadzwoniła, że leży w szpitalu bo ustrojstwo wszczepione do wspomagania pracy serca przestało działać. Danusia, ja chyba już wreszcie umrę. Ale Bozia miała względem Zosi inne plany. Dzwoni do mnie znów za kilka dni i opowiada mi przez telefon – idę ledwie żywa korytarzem szpitalnym, kierunek dom i beczę, przecież ja nawet siedzieć za długo nie mogę a tu trzeba żyć. Nagle podchodzi do mnie sąsiad z sąsiedniego bloku mojej ulicy i mówi, że przyjechał po mnie. Wieloletni wdowiec do którego zalecają się wszystkie wdówki z dzielnicy, przyjechał po mnie. Właśnie od sąsiadek dowiedziałem się, że wraca pani ze szpitala i nie będzie pani miała żadnej opieki tak więc jestem i oferuję pomoc na każdym polu. Boże, taki mężczyzna, zawsze mi się podobał – myśli Zosia i nagle słyszy – przepraszam, że powiem ale pani podoba mi się od lat. Jak on czule pomógł mi wysiąść z samochodu. Jak troskliwie prowadził po schodach. W domu, usadowił mnie wygodnie w fotelu, zrobił herbatkę i rozmawialiśmy i rozmawialiśmy. Minął miesiąc, Jerzy jest u mnie codziennie. Jak mnie obejmuje to we mnie trzepoczą motyle a ja unoszę się do nieba. Aż wreszcie oprzytomniałam; Danusiu i córka i sąsiadki mówią, że się kompromituję na starość. NIE SŁUCHAJ ICH, ani córki ani sąsiadek – mówię. Gdzie one były jak trzeba było zaopiekować się tobą. On oddał ci serce to i ty powinnaś odpłacić się sercem. Opiekujcie się sobą na zmianę i chodźcie z podniesionym czołem okazując wszystkim w koło szczęście jakie w was jest. A ci co mówią o kompromitacji niech spojrzą w głąb siebie i spytają czy to przypadkiem oni się nie skompromitowali jako rodzina czy sąsiedzi. Moim zdaniem to pan Jerzy skompromitował ich bez słów. Nikomu nie przyszło do głowy żeby przyjść po ciebie do szpitala tylko Jemu, a na pewno nie było mu łatwo to zrobić, musiał się przemóc, przecież nie znaliście się na tyle żeby śmiało mógł wejść w twoje życie.Tak więc wymieniajcie się tymi motylkami i bądźcie szczęśliwi. Temat zakończę również fragmentem piosenki tym razem . włoskiej z lat 60tych ubiegłego wieku- nie wolno mi, nie wolno mi kochać ciebie, nie wolno mi przy tobie być nawet we śnie. Mówią, że mam ( ja śpiewałam za mało lat a Zosia…) za dużo lat żeby wiedzieć czy to już jest prawdziwa miłość, czy nie. Czyli, że jak świat, światem, miłość zawsze w oczy kole tych którzy nie potrafią kochać.
A u nas – tak jak już pisałam, impreza goni imprezę – w sobotę, młodzież ucząca się na terapeutów zajęciowych przyjechała do nas z programem takim dla dzieci, pytając nas co się robi jesienią. Informacja o tym spotkaniu, moim zdaniem wprowadzała w błąd. To była krótka notatka z nagłówkiem – COSINUS – ja odebrałam to, że mogą to być jakieś zadania matematyczne. Dalej informowano nas, że będą to gry i zabawy ruchowe. Nie było nic z tych rzeczy; pomimo to nasi mieszkańcy bawili się całkiem nie źle.
W poniedziałek wystąpił u nas CHÓR VOX CORDIS w którym to chórze śpiewają pielęgniarki ze szpitala MSWiA i jeden z naszych pielęgniarzy. Chór występował już u nas przed laty. Głosy ładne, czyste, dźwięczne i ładnie brzmiące, chociaż sopranom czasem brakowało sił. Jednak brakowało mi na tym występie słowa, które byłoby zapowiedzią, informacją o utworze. Coś tam jakaś pani na początku mówiła niestety nikt jej nie słyszał Mówiła cichutko, nie wystąpiła z szeregu tak więc nie wiadomo było o co chodzi. Przyszli, stanęli w szeregu, odśpiewali chyba 10 pieśni i wszystko w temacie. Myślałam, że skoro mają jednego rodzynka w zespole to ustawią go w środeczku; wizualnie aż się prosiło żeby tak zrobić, jednak rozumiem zbyt młody narybek w chórze i mógłby się pogubić, ale solówkę to ten rodzynek powinien mieć. Ma piękny, niespotykanie wysoki głos męski. Jego śpiew zadziwiłby wszystkich. Będę musiała zadzwonić do szefa chóru i nakłonić go do pracy z naszym Marcinem, bo sami nie wiedzą co posiadają. To byłby gwóźdź programu. I jeszcze jedna podpowiedź- jeśli nie mają osoby prowadzącej słowem, to niech pomyślą o zapowiedziach utworów za każdym razem przez kogoś innego. Osoba taka znalazłaby różne ciekawostki o utworze w internacie i te najciekawsze ubarwiłyby występ. Muszę w tej sprawie zadzwonić do Danka, ich prowadzącego, to mój znajomy z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Pisałam o tej znajomości we wpisie zatytułowanym – Jestem niesprawiedliwa. Wpis z dnia 18 czerwca 2019r.
I to byłoby na tyle. Pozdrawiam, NARA !!