to słowo usłyszałam w bardzo ładnym kontekście, wypowiedziane przez babcię mieszkającą na plebanii u Ojca Mateusza, oczywiście w serialu telewizyjnym. Powiedziała ona mniej więcej – starość, to życie ogołocone z jakiejkolwiek dramaturgii .Człowiek w podeszłym wieku jest z czegoś ogałacany codziennie i sukcesywnie. Życie go ogałaca ale i on sam siebie również ogałaca z dramaturgii życia przesypiając pół dnia tak jak ja teraz i nie tylko ja, z kimkolwiek z naszych mieszkańców porozmawiam każdy co najmniej kilka godzin dziennych przesypia. Po przebudzeniu długo nie wiesz o co chodzi jesteś wyzuty z wszelkich zainteresowań, coś tam zrobisz od niechcenia albo z przymusu i znów zasypiasz. Jak do tej pory kurczowo trzymam się tylko jednej rzeczy – swojej porannej rozgrzewki skoro świt. Słyszę dookoła – zazdroszczę ci tego samozaparcia. Fakt, mam w sobie taką potężną poranną siłę która mnie goni do wyjścia z domu. Tak jak kiedyś do pracy tak teraz na soją gimnastykę. Poranki u mnie zawsze były leniwe dlatego wstaję bardzo wcześnie żeby się nie spieszyć. O godzinie 4,30 już ćwiczę w łóżku nogi, żeby się ruszały jak już wstanę. Do 5,30 to to ,to tamto i prysznic, kawka i wyjście z domu. Jak tylko znajdę się na świeżym powietrzu ogarnia mnie nieprawdopodobne szczęście. Cieszę się wszystkim co widzę i słyszę i z radością najpierw rozmawiam z Bozią a później ćwiczę cała szczęśliwa. Wracam do domu i jak przystało na kobietę ( jeszcze ) biorę w ręce lustro. Nie wiem po co ale idąc na śniadanie lubię ładnie wyglądać. Z reszty dnia jestem już ogołocona. Nie tylko ogołociłam się z chęci do czegokolwiek ale i z szarych komórek. Dzisiaj bardzo wyraźnie dał mi się we znaki Alzheimer . Leżąc na łóżku, tak pół na pół drzemiąc i oglądając telewizję usłyszałam słowo – wielbłąd, trochę czasu upłynęło zanim skojarzyłam, ze to jest zwierzę ale wyobrazić go sobie nie mogłam. Nie wiedziałam jak wygląda wielbłąd. Szczerze się przeraziłam i postanowiłam zmierzyć się z panem Alzheimerem i ze swoim lenistwem również. U lekarza poprosiłam o zabiegi na wzmocnienie kręgosłupa a u pań terapeutek o możliwość korzystania z logopedii. Ratuj się kto może, bo tak jak jest to być nie może.
W piątek 3 stycznia byłam w szpitalu na okulistyce. Czekając na zastrzyk siedzimy tam kilka godzin przerywanych różnymi badaniami. Na przeciw mnie siedział pan, który bez przerwy usypiał. Na wezwanie lekarza wstał, podreptał na badanie, wrócił i spał. Wszyscy się ożywiają jak już wchodzimy do pomieszczenia przed salą operacyjną; przebieramy się i rozmawiamy. Wchodzimy do tego pomieszczenia trójkami, byłam właśnie razem z owym panem więc zaczęłam go wypytywać o to i owo; myślałam, że jak spytam ile ma lat to usłyszę wiek około setki a on jest ode mnie starszy zaledwie o półtora roku. Zobaczyłam siebie taką za półtora roku i struchlałam – muszę przestać się ogołacać sama z siebie. Człowiek ogołocony ze wszystkiego jest straszny, to połamany we wszystkie strony korpus, zasypiający gdzie się da. Pomyślałam sobie – jeśli możesz coś z tym zrobić to rób póki nie jest za późno. Ćwiczyć kręgosłup będę do skutku aż odstawię chodzik, myślę, że się uda, a od dnia babci – to taka symbolika – odstawię całkowicie słodycze; muszę zrzucić parę kilogramów inaczej jeszcze trochę i nie uniosę siebie.
Na logopedii byłam już trzy razy, bardzo mi się te zajęcia podobają. Sądziłam, że na tego typu zajęcia chodzą ludzie którzy mają złą wymowę a okazuje się, że są to ćwiczenia na logiczne myślenie, skojarzenia i zapamiętywanie, a że jest na nich wesoło to chodzę i będę chodziła z przyjemnością aż będę pewna, że przygoda z wielbłądem to był incydent. Trochę bieganiny teraz mam to i mniej śpię. Po logopedii, która jest codziennie, mam indywidualne ćwiczenia kręgosłupa a po nich zabiegi na fizykoterapii również na wzmocnienie kręgosłupa. Mam nadzieję, że z wiosną zacznę znów sama wychodzić do miasta. Żeby tak jeszcze to cholerne kolano dało mi żyć.
PS. po moich wpisach o złym zakwaterowywaniu pensjonariuszy przez siostrę przełożoną, znów błąd został naprawiony, i druga pani o której pisałam, została przeniesiona a do nas przyszła już trzecia osoba na ten nieszczęsny pokój. Jeszcze nie wiem kto to taki, nie widziałam, ale już poszła plotka, że na tą panią również narzekam. Nie prawda, tej pani jak dotąd jeszcze nie widziałam i nie słyszałam, a plotkary już rozsyłają wici, że to niby narzekam na jej krzyki. Trochę to dziwne bo już po raz drugi dowiedziałam się, że plotkary autoryzują swoje plotki mówiąc, że słyszały to ode mnie, czy jestem dla nich autorytetem czy chcą podkopać moją wiarygodność? Jak dowiem się kto rozsiewa te plotki to nie podkopię a nakopię i to ostro.
I to byłoby na tyle, za tydzień napiszę o beznadziejnym zarządzeniu naszej p. dyrektor, które świadczy, że szanowna ma nas za nic udając troskę. NARA !!