Od wielu lat skoro świt wychodziłam na spacer z kijkami, tzn. odkąd przeszłam na emeryturę. W domu miałam psa a więc z nim wychodziłam i oboje byliśmy bardzo szczęśliwi. Jak zamieszkałam w Domu Opieki wychodziłam również, dzień w dzień o godz. 5, 30. Tak jak poprzednio tak i teraz mieszkałam prawie w lesie. Swój poranny spacer zaczynałam od modlitwy. Zawsze tak było, las był moim kościołem. Czytaj dalej „Część II, rozdział 3”
