Już mamy 2017r. a więc kilka wspomnień i dojdziemy do spraw bieżących. Styczeń zawsze nastraja mnie melancholijnie. Kiedyś w styczniu pisałam wiersze opisujące miniony rok. Już mi to przeszło dawno. Od wielu lat wraca do mnie uporczywie wspomnienie pewnego wydarzenia sprzed pół wieku. Z tym wydarzeniem łączy się udręka z powodu mojego charakteru. Nie umiem dziękować jakoś tak specjalnie. A to co mnie spotkało zasługiwało na podziękowanie specjalne właśnie. Wspomnienie które chcę opisać a nawet muszę, bo sumienie mnie zadręczy, było tak nie typowo piękne, że aż trudno uwierzyć. A to dzięki panu doktorowi z Warszawy. To jemu powinnam podziękować nawet po latach. Pokazać, że pamiętam. Niestety jak zaczęłam szukać możliwości kontaktu to znalazłam w internecie nekrolog. Był rok 197… – któryś ? Dostałam zaproszenie z rozgłośni Polskiego Radia w Warszawie do udziału w Podwieczorku przy Mikrofonie. Dla prowincjonalnej piosenkarki hobbystki było to wielkim wyróżnieniem. Podwieczorek przy Mikrofonie był programem rozrywkowym, co tygodniowym, o zasięgu ogólnopolskim transmitowanym na żywo z kawiarni w której była publiczność. W programie tym występowały same gwiazdy, a tu raptem mam być i ja. Przygotowałam repertuar i prymki dla zespołu muzycznego a dzień przed wyjazdem dostaję telegram, że muszę zmienić repertuar. No prawie dramat. Cały dzień przed wyjazdem pracowałam ze swoim zespołem. Dzień prób zakończył się o północy a o piątej rano mam pociąg do Warszawy. Zmęczona jak diabli napiłam się zimnej oranżady i dopiero o świcie zorientowałam się, że ja nie mam głosu. Nie mogę nic powiedzieć nie mówiąc o śpiewaniu. To ta oranżadka. No ale młodość myśli innymi kategoriami, takimi swoimi – jakoś to będzie. Zawsze we wszystkich moich wyjazdach towarzyszyła mi Ola – moja jedyna i wierna fanka. Brała urlop z pracy i zawsze i wszędzie była ze mną. Boże, jej też muszę specjalnie podziękować, żeby nie ona wszędzie jeździłabym sama. Po przyjeździe do Warszawy idę do rozgłośni na ul. Woronicza dostaję instrukcję co dalej i pieniądze za występ z góry, bo to sobota a więc żebym nie musiała czekać aż do poniedziałku. Dopiero jak znalazłyśmy się w hotelu dotarło do mnie że wzięłam pieniądze za coś czego nie jestem w stanie wykonać. Chyba, że stanie się cud, wpadłam w panikę. Żebym była w swoim mieście to poszłabym do laryngologa od śpiewających gardeł i on by mnie wyratował. A tu w Warszawie nikogo nie znam, nie wiem gdzie i kogo szukać. W ogóle Warszawa mnie przeraża. Ale coś zrobić trzeba. Wybiegłyśmy z hotelu. Na ulicy szukamy postoju taksówek, postój jest taksówek brak. Chcę jakąś zatrzymać, nic z tego. Zdenerwowana bardzo, wpadam na środek ulicy, Ola chce mnie zatrzymać bo ja jak oszalała zatrzymuję jadący prywatny samochód. Kierowca pyta co się stało, skąd taka desperacja ? Musi mnie pan zawieźć do laryngologa i mówię mu co się stało z moim gardłem i do czego ono mi jest potrzebne. Ów pan grzecznie zaprosił nas do samochodu i jedziemy. Jedziemy jak dla mnie coś za długo. Czy tu gdzieś bliżej nie ma lekarzy? Wiozę panią do szpitala. No trudno, niech będzie szpital. Przed szpitalem pan wysiada razem z nami i prowadzi nas na laryngologię. Idąc korytarzem widzę jak wszyscy mu się kłaniają. Okazało się, że jest to doktor laryngolog. Liczyłam na cud ale nie aż na taki. Pan doktor polapisował moje struny głosowe i nakazał – ani słowa przez 6 godzin, później letnia mała kawka i śpiewać. Chciałam coś powiedzieć, pokazał – ani słowa, do widzenia paniom. W kawiarni, na kilka minut przed występem telefon do mnie, to pan doktor, przypomina o kawce i życzy wszystkiego dobrego. Śpiewem nie oczarowałam ale nie musiałam zwracać honorarium. Zapamiętałam doktora imię i nazwisko – Ryszard Połubiński – CUDOWNY< PIĘKNY CZŁOWIEK, czy są dziś tacy? Zapamiętałam bo w moim zespole tak nazywał się perkusista. Pół wieku zbierałam się żeby podziękować, wstyd mi za siebie.
A na naszym podwórku, czyli w domu opieki znów dostałam fakturę za nie swoje leki. Leków nie dostaję tylko faktury do zapłaty. Wkurzyłam się i w ostrym tonie ostrzegłam, że będę rozrabiać. No dobrze, dobrze mówi socjalna teraz to już załatwię. Czyli dopiero teraz nie miesiąc temu.
