Część III, strona 27

Spotkałam córkę jednej z naszych mieszkanek i jak stałyśmy rozmawiając przeszła koło nas pielęgniarka która najbardziej zalazła mi za skórę – Irenka. Pani z którą rozmawiałam zwróciła uwagę, że nie odpowiedziałam jej dzień dobry. Zaczęła się rozmowa o podejściu pielęgniarek do swoich podopiecznych i o dziwo zawsze w grę wchodzą te same pielęgniarki. Pani ta opowiada jak to wielokrotnie prosiła te pielęgniarki żeby zwróciły uwagę na ułożenie nóg jej mamy, mama siedzi ze spuszczonymi nogami i już po pół godzinie nogi puchną. Prosiłam też żeby smarować mamy nogi specjalnym żelem. Wszystko grochem o ścianę – mówi ta pani.  Zajmują się tylko rozdawaniem leków i to robią nie właściwie. Mama mówiła mi, że leki wrzucane są do zupy, nie wierzyłam dopóki nie zobaczyłam. Przyszłam specjalnie rano i schowałam się, niestety stwierdziłam, że to jest prawda. Zaproponowałam  pielęgniarce zjedzenie tej zupy mlecznej, wzruszyła tylko ramionami i poszła.     Mówiła pani o tym dyrektorce – pytam. Pewnie, że mówiłam i dyrektorce i przełożonej a efektów brak.

Przyszedł MAJ, czekam aż poproszą żebym poprowadziła majową.  Nie chcę się wciskać na siłę a pracownicy nie chcą się poniżać prosząc mnie o cokolwiek. Ponieważ ogłoszenie o majowej było to poszłam na nie. Na wszelki wypadek wzięłam  ze sobą  śpiewniki dla wszystkich chętnych, które schowałam pod szalem. W kaplicy są aż dwie osoby z personelu na dziesięć osób uczestniczących w majowej, to dużo.  Przychodzi czas rozpoczęcia, nikt nie zaczyna.  Nie mają odwagi poprowadzić nabożeństwa przy mnie. Siedzą zażenowane. Ktoś głośno spytał – na co czekamy, już pora rozpoczęcia minęła. Wówczas Agnieszka – socjalna, podeszła do mnie i mówi – skoro już pani jest pani Danusiu to może poprowadzi pani nabożeństwo ?. Mnie nie trzeba długo prosić, wystarczy jedno słowo, ale poprosić należy. Zaczęłam natychmiast. Śpiewając rozdałam wszystkim śpiewniki  i wreszcie ludzie poczuli się normalnie. Bo nie wiem czy pracownicy wiedzą, że mieszkańcy wszystko wiedzą. I po co ten cyrk?

Mój bark zaczyna się ruszać. Przyjmuję drugi cykl zabiegów wzmacniających mięśnie. Na zabiegi przychodzi również była kierownik socjalna. Prawa ręka poprzedniej dyrektorki. Myślałam, że będzie czule witana w końcu przepracowała tu 30 lat, nic z tych rzeczy. Było oziębłe dzień dobry. Tylko terapeutki prowadzące zabiegi były do niej milsze niż inni. Byłam zdziwiona, bo ja należąca do osób powściągliwych w okazywaniu uczuć, jak spotykam się z dawnymi koleżankami z pracy to radości i czułościom nie ma końca. A tu oziębłość. Widocznie na to sobie zasłużyła nie tylko u mnie.

[whohit]Część III, strona 27[/whohit]