Część III, strona 33

Tylko patrzeć i już będą Święta Bożego Narodzenia 2015 r. W tym roku dla nas bardzo długie bo aż cztery dni bez jakichkolwiek zajęć. Pomyślałam więc, że trzeba by coś zrobić, podrzuciłam pomysł dyrektorce zobaczymy co z tą podpowiedzią zrobi. Pomyślałam, że zrobię karaoke z kolędami i od razu zaczęłam szykować teksty na duży ekran. Czytaj dalej „Część III, strona 33”

Część III, strona 32

Posypały się propozycje żebym prowadziła czwartkowe programy także zapomniałam o księdzu i jego stosunku do swoich owieczek.  12 listopada przygotowałam patriotyczne karaoke a zanim zaczęliśmy śpiewać opowiadałam o powstaniu piosenek które śpiewamy  już od ponad 100 lat.                                                                              Czytaj dalej „Część III, strona 32”

Część III, strona 31

Ponieważ odtajałam psychicznie to zaczęłam znów przygotowywać programy rozrywkowe. Byłam bardzo zdziwiona, że na mini afiszu zapraszającym na spotkanie czwartkowe – Pożegnanie lata –  umieszczono moje imię i nazwisko jako organizatora.  Wystarczyłoby tylko imię i tak wszyscy wiedzieliby, że to ja, a  jeśli ja to wiedzieliby również, że warto iść bo każdy program przygotowuję z wielka starannością. Czytaj dalej „Część III, strona 31”

Część III, strona 29

Jednak chyba coś się zmieniło u szanownej pani dyrektor w kwestii słuchania nas.

Przez całe piątkowe popołudnie przesiedziała u mnie Wandzia Erl.  Osoba ładnie po 90 -tce , niemal że nie widząca, źle słysząca za to ciągle mądra. To była nauczycielka historii w szkole średniej.  Czytaj dalej „Część III, strona 29”

Część III, strona 28

Cholera jasna, niech to szlak … Byłam dzisiaj 22 maja 2015 r. u lekarza fizjoterapeuty, który poprosił mnie żebym zrobiła kilka ruchów prawą ręką i od razu stwierdził, że pan doktor podczas operacji nie zrobił wszystkiego. Zostawił naderwane ścięgno pod łopatkowe, albo zapomniał o nim albo nie miał dojścia. Czytaj dalej „Część III, strona 28”

Część III, strona 27

Spotkałam córkę jednej z naszych mieszkanek i jak stałyśmy rozmawiając przeszła koło nas pielęgniarka która najbardziej zalazła mi za skórę – Irenka. Pani z którą rozmawiałam zwróciła uwagę, że nie odpowiedziałam jej dzień dobry. Zaczęła się rozmowa o podejściu pielęgniarek do swoich podopiecznych i o dziwo zawsze w grę wchodzą te same pielęgniarki. Pani ta opowiada jak to wielokrotnie prosiła te pielęgniarki żeby zwróciły uwagę na ułożenie nóg jej mamy, mama siedzi ze spuszczonymi nogami i już po pół godzinie nogi puchną. Prosiłam też żeby smarować mamy nogi specjalnym żelem. Wszystko grochem o ścianę – mówi ta pani.  Zajmują się tylko rozdawaniem leków i to robią nie właściwie. Mama mówiła mi, że leki wrzucane są do zupy, nie wierzyłam dopóki nie zobaczyłam. Przyszłam specjalnie rano i schowałam się, niestety stwierdziłam, że to jest prawda. Zaproponowałam  pielęgniarce zjedzenie tej zupy mlecznej, wzruszyła tylko ramionami i poszła.     Mówiła pani o tym dyrektorce – pytam. Pewnie, że mówiłam i dyrektorce i przełożonej a efektów brak.

Przyszedł MAJ, czekam aż poproszą żebym poprowadziła majową.  Nie chcę się wciskać na siłę a pracownicy nie chcą się poniżać prosząc mnie o cokolwiek. Ponieważ ogłoszenie o majowej było to poszłam na nie. Na wszelki wypadek wzięłam  ze sobą  śpiewniki dla wszystkich chętnych, które schowałam pod szalem. W kaplicy są aż dwie osoby z personelu na dziesięć osób uczestniczących w majowej, to dużo.  Przychodzi czas rozpoczęcia, nikt nie zaczyna.  Nie mają odwagi poprowadzić nabożeństwa przy mnie. Siedzą zażenowane. Ktoś głośno spytał – na co czekamy, już pora rozpoczęcia minęła. Wówczas Agnieszka – socjalna, podeszła do mnie i mówi – skoro już pani jest pani Danusiu to może poprowadzi pani nabożeństwo ?. Mnie nie trzeba długo prosić, wystarczy jedno słowo, ale poprosić należy. Zaczęłam natychmiast. Śpiewając rozdałam wszystkim śpiewniki  i wreszcie ludzie poczuli się normalnie. Bo nie wiem czy pracownicy wiedzą, że mieszkańcy wszystko wiedzą. I po co ten cyrk?

Mój bark zaczyna się ruszać. Przyjmuję drugi cykl zabiegów wzmacniających mięśnie. Na zabiegi przychodzi również była kierownik socjalna. Prawa ręka poprzedniej dyrektorki. Myślałam, że będzie czule witana w końcu przepracowała tu 30 lat, nic z tych rzeczy. Było oziębłe dzień dobry. Tylko terapeutki prowadzące zabiegi były do niej milsze niż inni. Byłam zdziwiona, bo ja należąca do osób powściągliwych w okazywaniu uczuć, jak spotykam się z dawnymi koleżankami z pracy to radości i czułościom nie ma końca. A tu oziębłość. Widocznie na to sobie zasłużyła nie tylko u mnie.

[whohit]Część III, strona 27[/whohit]

Część III, strona 24

Na poprzedniej stronie napisałam, że wreszcie dodzwoniłam się do ortopedy, to nie zupełnie jest prawdą, to pani dyrektor dzwoniąc do niego przez dwa dni nieustannie wreszcie się dodzwoniła i ustaliła termin.  W ogóle to właśnie ona, od początku,  była włączona w tę akcję załatwiania mi zabiegu. Czytaj dalej „Część III, strona 24”