Cz. IV str. 25

Jak nasi pracownicy chcą to potrafią, ale muszą chcieć.                   W czwartki chodzę  do ” świetlicy”  na spotkania z mieszkańcami przy herbatce. Właśnie wtedy zawsze któraś z pracownic ma za zadanie zorganizować rozrywkę. Ostatnio wpadły na fajny pomysł poznawania miast polskich. To takie zwiedzanie na ekranie.  Poznaliśmy kilka miast ale było to średnio ciekawe, na ekranie było  więcej tekstu niż obrazów. Umyśliłam sobie że też coś zrobię, przecież  nasi mieszkańcy nie znają już naszego miasta,pamiętają obrazki sprzed laty a nasze miasto jest co roku piękniejsze. Duże trudności miałam z zebraniem materiału ale udało się. Głównym przewodnikiem po mieście byłaby  nasza kapela która wyśpiewuje jego piękno. Kilka słów powiedziałby  historyk i kilka nasz Prezydent. Już myślałam, że zadziwię tym co pokażę, a tu nic z tego nasze pracownice bardzo starannie przygotowały program o Toruniu. Było w nim wszystko i słowo i obraz i piosenka. Brawo.  Tak więc  nie zadziwię.  Cały zebrany  materiał przekażę  terapeutkom i niech się tym zajmują.               Coraz częściej boję się ośmieszenia, no ale jak wszystkich się tylko krytykuje to są skutki.

A teraz pozwolę sobie na recenzję akademii która odbyła się u nas w dniu 1 września. Wiadomo, że będzie to subiektywna ocena. Nie umiem oceniać jako widz, bo jako widz na byle co nie chodzę. Jeśli idę to po to żeby podziwiać.                                        Akademia odbywała się w naszej kaplicy. Ja usiadłam tak, że w żadnym razie nie mogłam wyjść w trakcie, a program i wykonanie tylko na to zasługiwał. O dziwo, pan Jan czytając teksty z kartki był nawet zrozumiany. Widać, że jak nauczy się czytać to jakoś to brzmi, ale jak tylko zechciał wtrącić coś z pamięci od razu był bełkot. Z całej piątki występujących tylko jedna osoba miała w miarę młody głos i słuchało się jej nie źle. To pani Maria Kar… Myślę, że pochwała jej świadczy, że mimo wszystko jestem obiektywna, bo kobieta ta zrobiła mi ogrom świństw i to tych najgorszego kalibru, a ja mimo to ją chwalę.    W programie nie było niczego czego by obecni nie znali.  Tak więc nie mając ciekawych tekstów, ani pieśni, ani wykonawców, to taki program powinien tylko zaakcentować uroczystą chwilę  a nie ciągnąć się w nieskończoność. Byle czego słuchać przez półtorej godziny to jest koszmar.  Był moment, że już byłam pewna, że to ostatni punkt programu – zbiorowa recytacja o zakończeniu II wojny światowej i podziękowania żołnierzom przez ludność cywilną. –  Jeśli na tym byłby koniec to byłoby okey, aż tu nagle powrót do Piłsudskiego – , co to było i po co ?                                                    Ponadto program był nie słyszalny dla starych ludzi. Pani siedząca przede mną uskarżała się, że nie słyszy, a to był drugi rząd od artystów.  Zaproszonym gościom wnętrzności musiały się przewracać.         Czy komuś się podobał ?