Cz. IV str. 32

„Wszyscy święci idą do nieba ” – zbliża się ten czas, a nas, mieszkańców  wpychają tam na siłę. Kiedyś  stanęłam przed tablicą ogłoszeń to czytając aż mnie zemdliło. Nasze ogłoszenia o imprezach wyglądały jak ogłoszenia parafialne: dwie pielgrzymki, film ” dwie korony” i wszystko o Papierzu JPII.  jeszcze do tego doszła zmiana godziny na mszę niedzielną i już nic dodać nic ująć. Ponieważ to nie tylko moje odczucia to śmiało powiedziałam na głos – przed naszą tablicą informacyjną to tylko uklęknąć i się modlić; na to odezwała się pani dyrektor – a zobaczy pani za miesiąc… Już się boję, że mdłości to mało – odpowiedziałam. Mogę powiedzieć, że jestem osobą wierzącą ale nie  jestem fanatyczką. Modlę się szczerze w skrytości ducha. Każdy fanatyzm w konsekwencji może doprowadzić do nieszczęścia. Pani dyrektor  afiszuje się ze swoją wiarą a po lekturze jaką czyta wyraźnie widać, że za grzechem poszłaby na pierwszym zakręcie. Pytam pracownice – czy wy nie możecie zaproponować chociaż filmu innego?  A co my możemy, mamy tego dosyć tak samo jak mieszkańcy, ale jest NIE. Po jakimś czasie trzeba wykorzystać pieniądze przeznaczone na kino i szlus. Do rozmowy włączyła się jedna z mieszkanek i mówi – tak to prawda, poszłam do działu socjalnego z prośbą, że może poszlibyśmy do kina. Dobrze pomyślimy – padła odpowiedź. Za jakiś czas przychodzą do mnie i mówią, że zgodnie z moją prośbą możemy iść do kina. Jak usłyszałam  o jaki film chodzi to podziękowałam, doznałam takiego samego uczucia jak pani. Kochani co za dużo to nie zdrowo.

Reklamowana jedna z pielgrzymek to pielgrzymka do Ziemi Świętej. Dla kogo to ogłoszenie? Finansowo, może sobie na to pozwolić tylko ksiądz i pani dyrektor.  Ksiądz był już nie raz i jeszcze będzie nie raz, a pani dyrektor wystarczyłoby, żeby przeczytała w gazetce kościelnej i już, na pewno też już była  i to nie raz.   Ciekawa jestem co by zrobiła jakby zaczęły się zgłaszać osoby chętne na tę pielgrzymkę. Czy załatwiłaby opiekunów na wyjazd? Dla niektórych naszych mieszkańców to trzeba by co najmniej po  dwóch opiekunów. Może zafundowałaby wyjazd komuś z rodziny w ramach opieki? Przecież nasi ludzie ledwie drepczą po korytarzach. Nie ma ani jednej osoby która kwalifikowała by się na wyjazd bez opiekuna. Od jakiegoś czasu jedna z mieszkanek usilnie  prosi żeby zawieźć ją do jej domu. Mieszka zaledwie jedną ulicę dalej. Co słyszy, że przecież ona nie wejdzie na drugie piętro. I tu jest problem a na pielgrzymki nie ma. A ja uważam, że prośbę pani Marii można spełnić tylko trzeba chcieć. Pani Maria jest osobą drobną, szczuplutką, można załatwić dla niej dwóch opiekunów, panów, którzy robiąc koszyczek ze swoich rąk  wniosą  panią Marię na drugie piętro bez problemu. Ona by się im zrewanżowała za taki piękny gest. Można ją wnieść na górę i wrócić do pracy a panią Marię zostawić w domu na  jakiś czas z opiekunką. Nacieszyła by się swoimi kątami, wzięła by co tam jej potrzeba i byłaby szczęśliwa. Na dół po schodach zeszłaby sama i wróciłaby taksówką. Mnie swego czasu wnoszono i znoszono i to  na czwarte piętro. Wożono mnie do szpitala na zabiegi. Dyrektor zakładu w którym wówczas pracowałam w ogóle nie chodził do kościoła,  ale żeby ulżyć panom z pogotowia wydał zarządzenie w pracy, że każdy kto rano bierze samochód musi najpierw pojechać  do mnie i zawieźć mnie na zabiegi. Bo trzeba tylko kochać ludzi a nie udawać, że tak jest. Panią Marię przywieziono do nas bardzo chorą. Wzięła ze sobą tylko to co pracownik socjalny zapakował. Mieszkanie zamknięto na klucz  i ona nic nie wie co się w nim dzieje. Ale też nie ma kto się za nią wstawić. Znieczulica to jest grzech podstawowy, drugi grzech to udawanie, że się wierzy w Boga.

Cz. IV str. 31

NIECH ŻYJE MIŁOŚĆ !!

W naszym domu narodziła się wielka miłość. Zakochana pani to mój największy wróg –  dziewięćdziesięciokilkulatka, która zapałała miłością do siedemdziesięciolatka. To Jan i Janina. Janina, zanim Jan zamieszkał u nas, już się ledwie ruszała, prawie nie wychodziła z pokoju. Żebyście mogli zobaczyć ją teraz… w zachowaniu się fizycznie,  ubyło jej co najmniej 10 lat, a psychicznie to chyba z 50  albo i więcej. Którejś niedzieli siedziałam za nimi w kościele – Janina wchodziła wręcz na Jana.  Po takich widokach to chyba można stwierdzić, że  Janeczce ubyło 70 lat.  A więc to prawda , że miłość nie patrzy na PESEL, Janeczka już nie człapie tylko przebiera nogami i to tak, że zawsze dogoni Jana. Znów się udziela w różnych  działalnościach  i wszędzie za sobą ciągnie Jana. Jan ma zakaz zbliżania się do mnie, a więc jak Jan  mnie zobaczy to ucieka gubiąc kapcie, autentycznie kiedyś pospadały mu kapcie jak uciekał przede mną. Kiedyś  go spytałam – czy nie nauczyli pana czy już zabronili mówić dzień dobry sąsiadom? To wtedy na przygłupim uśmiechu powiedział mi dzień dobry. Ale to był jedyny raz. Janka Mar… zawsze wszystkim zabraniała zbliżać się do mnie, dzisiaj mnie to śmieszy, a kiedyś bolało.

Wczoraj 24 października zorganizowano dla nas imprezę, wiadomo, że muszę ją zrecenzować, upoważnia mnie do tego moje kilkadziesiąt lat pracy na scenie. Było wesoło i o to chodzi. Różne gry jakie były, były zgodne z możliwościami większości mieszkańców. Olek, nasz akordeonista, który pobiera wynagrodzenie za granie, nie popisał się, grał same stare smęty typu ” szła dzieweczka do laseczka „. Natomiast nasza młoda kadra prezentowała  ćwiczenia na refleks przy bardzo energetycznej muzyce, która ożywiła wszystkich. Brawo. No i jeszcze słówko o występie uczestników z Pobytu Dziennego – ćwiczyli codziennie przez dwa miesiące po to żeby podczas występu dwie najważniejsze postacie przysłoniły sobie szczelnie usta dekoracjami z kartonu. Kompletna klapa. Nikt nie delektował się słowem tylko każdy paplał. Dekoracje były ładne, widać było, że się napracowali przy ich tworzeniu no ale chyba nie służyły  do zakrywania ust.

Cz. IV str. 30

Od kilku dni i w radiu i w telewizji wałkuje się temat ” układu zakopiańskiego ” . Wszyscy udają jakby właśnie spadli z choinki. Przecież takie układy dotyczące różnych  branż działają w każdym mieście a na ich temat panuje zmowa milczenia bo prawie każdy z notabli jest wplątany w taki czy inny układ. Ja, osoba  całkowicie  nie interesująca się polityką, tylko broniąca swojego życia, stara kobieta,  w bardzo szybkim tempie wpadłam na taki układ w naszym mieście i opisałam jego działalność; i co to dało – nic. Kilka osób zmieniło miejsce pracy i to wszystko. Na chwilę to Stowarzyszenie Organizatorów  naszego całego regionu,  zawiesiło swoją działalność. Już nie można znaleźć w internecie statutu tego Stowarzyszenia. Po co to zrobili, a no po to żeby teraz wznowić działalność ale pod innym szyldem, bo ten jest spalony; przez kogo przez prababcię, nie przez jakieś szychy, przez jakiś sędziów czy prokuratorów, tylko przez starą babinkę. Tak więc nie trzeba być zbyt bystrym żeby o tym wiedzieć.  Stwór ten, zwany Stowarzyszeniem, zrzeszał wszystkich niemalże dyrektorów różnych branż naszego regionu, niezbędnych do różnych machlojek. Do tego Stowarzyszenia spływały różne datki, dotacje i wsparcia finansowe a  szefostwo tego Stowarzyszenia tym wszystkim dysponowało. Robili co chcieli i za nic nie odpowiadali bo byli to ” wolontariusze ” , ludzie pracujący ” społecznie” na rzecz innych, nie ważne, że tymi innymi byli  oni sami.. Ci prawdziwi inni musieli ich o wszystko uniżenie prosić a za spełnienie prośby musieli coś dać, np. mieszkanie, antyki, jakieś parcele. Nasza poprzednia dyrektorka była od kilkunastu lat szefową tego społecznego interesu. A była to przebiegła sztuka, swoją pracę rozpoczynała od obdzielenia wszystkich ważnych notabli, po to żeby później mieć ich w garści. Co głupszy działacz zaczynał od brania nie od dawania ,długo na złotym stolcu nie posiedział.        Jak  wspomniałam kiedyś o tym Stowarzyszeniu naszej obecnej dyrektorce, to ona cała w skowronkach zakrzyknęła – pani Danusiu ja do nich się też zapisałam. A ja na to – pani dyrektor, nie ma się czym chwalić, przecież to mafia. Już nie,- odpowiedziała.  Także nie ma co się podniecać takimi informacjami jak afera amber gold, układ zakopiański, afera węglowa, afera hazardowa, wyprzedaż połowę Warszawy i nie tylko,  bo wiele,  wiele innych. One zawsze będą. Żeby nie takie afery to Polska  opływała by w dobrobycie, a tak to tylko kilkadziesiąt  osób w każdym mieście pławi się w nim.             Ale co tam, jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było, jak mawiał sławetny Szwejk.

Koniec przerwy technicznej.

Jest mi bardzo miło, słysząc ciągłe pytania o tę przerwę.    Zechciało mi się nowego laptopa, bo stary był za wolny; a ten nowy po trzech miesiącach wysiadł. Padł twardy dysk, musiałam oddać do serwisu, a że był kupowany przez internet to nie miałam wyboru tylko trzeba było wysłać go  do Bytomia – ludzie, to przecież w poprzek Polski po całej przekątnej. Na dodatek straciłam wszystko co miałam, oprócz  bloga, który jest w całości u mojego administratora. Miałam dużo pięknych programów rozrywkowych na różne okazje. Były napisane jak miałam trochę więcej rozumu niż mam teraz. Nie zdajecie sobie sprawy w jakim tempie ucieka rozum;  ja to odczułam dokładnie w dniu swoich 76 urodzin, od tego dnia pamięć jest jakby kasowana. Wiadomo, że nie dotyczy to wszystkich starców, ale niestety większości. Jak dzisiaj, po miesięcznej przerwie,  usiadłam do laptopa to musiałam pomyśleć o co tu chodzi. Ale o dziwo login i hasło pamiętałam a przed oddaniem laptopa do naprawy musiałam to czytać z kartki.             Po miesięcznej przerwie  zrozumiałam ludzi którzy z powodu braku dostępu do komputera – cierpią, są nerwowi. Ja zasiadałam do niego od czasu do czasu a ci co korzystają z komputera non stop? Wreszcie rozumiem młodzież. Mnie bez niego i bez Was kochani, było bardzo źle.

Cz. IV str. 29

Przez to swoje krytykowanie wszystkiego i wszystkich, naraziłam się komu się tylko da. Najbardziej zabolało nazwanie przeze mnie spotkań męskich klubem gou gou.  Powiedziałam to głośno w stołówce jak jedna z pań spytała – co to ma być dzisiaj o godz. 14 , usłyszała, że to coś nie dotyczy pań to jest wyłącznie dla panów.  Więc ja natychmiast wyjaśniłam, że są to co tygodniowe spotkania panów, którzy siadają na wygodnych kanapach w zacisznym miejscu, przy kawce i ciasteczkach a młode pracownice zabawiają tych panów; to właśnie klub gou gou.  Ach jak się Dorotka obraziła, która w tym dniu miała zabawiać panów. Poszła na skargę do swojej przełożonej a ta z kolei przyszła z reprymendą do mnie.  Biedulkę obraziłam i pani występuje w jej imieniu – pytam. Kochane moje,  mnie tu obrażano przez całe lata, wyzywając od najgorszych w miejscach publicznych i na cały regulator aparatu gębowego. Jakoś wówczas pani nie stawała w mojej obronie. I Dorotka i pani jesteście od lat pracownicami tego domu i wszystko znacie , nie liczcie na to że będę gryzła się w język żeby tylko was nie urazić.  Nazwa tego klubu męskiego to nie jest mój pomysł, ja tylko wyraziłam to głośno.  I wyłazi jak słoma z butów, brak mężczyzny terapeuty. W naszym domu jest tyle samo mężczyzn co i kobiet. Zatrudnionych jest  pięć terapeutek, same kobiety. Tak walczyliśmy, swego czasu,                    o zatrudnienie Karola, najwspanialszego terapeuty świata. Był nie potrzebny. To jest właśnie objaw braku myślenia przez naszą dyrekcję. Mężczyzna ma zupełnie inny pogląd na zabicie czasu. Oto przykład – wracam ze spaceru i widzę uszczęśliwionego Zygmunta. Witek, reperując swój wózek, poprosił Zygmunta o pomoc. Zygmunta  rozsadzała duma, że może być przydatny.  Wykrzykiwał – Danusia zobacz i pokazywał swoje usmarowane w smarze ręce. Nie widziałam żeby na któregoś z panów aż tak działały kobiety jak ten smar na Zygmunta.

Już 16 wrzesień. Na dworze chłodno a w naszych pokojach cieplutko, kaloryfery grzeją. Zapowiadane są nieustanne deszcze a za oknem piękne słońce. Kończę pisanie, idę do ogródka.