Olkieniki – I

Pojechałam do Olkienik bez uprzedzenia kogokolwiek, że przyjadę. Nie wiedziałam nawet czy jeszcze ktoś z rodziny Kozłowskich tam mieszka. A jeśli mieszka to jak do tego kogoś trafić. Nie miałam ani adresu ani telefonu do nikogo. Zupełnie nie wzięłam pod uwagę, że obecne Olkieniki to nie to samo miasto co sprzed wojny w którym wszyscy znali rodzinę Kozłowskich. Miasto to nie tylko, że litewskie nie polskie ale i wielokrotnie dzielone i przydzielane do różnych okręgów. Najpierw był to okręg ejszyski a wówczas orański. Niszczono to miasto dzieląc na różne części i przydzielając do różnych okręgów żeby wytrzebić całkowicie polskość. A ponadto Litwa przez ponad pół wieku stanowiła republikę rosyjską i popadała w ruinę.  Ja to wszystko uświadomiłam sobie jak już siedziałam w autobusie jadącym do Olkienik. Dopiero wpadłam w panikę – przecież ja nie znam litewskiego. Dogadałabym się po rosyjsku ale Litwini nie znoszą teraz i Rosjan. Boże drogi, ja nawet nie wiem jak duże są Olkieniki, ile w nich przystanków autobusowych, na którym miałabym wysiąść?  Raptem usłyszałam swój wystraszony  głos – Ile przystanków jest w Olkienikach?  Cały autobus rozśpiewał się kresową polszczyzną. To taki specyficzny język polski niszczony prawie dwa wieki; on jest inny ale dobrze zrozumiały przez takich jak ja. W moim domu tatuś i my dzieciaki, mówiliśmy czystym językiem polskim, a mama i babcia  mówiły  właśnie takim wileńskim językiem, a może nawet olkienickim.    Np. Rojsty – krzaki,   pałonik – łyżka wazowa,  przestudzić – podmuchać,  koczerga – pogrzebacz,   szwendanie się – chodzenie be celu,          trzaski – drzazgi,   nie bluźnij – nie zmyślaj,   nosówka – chusteczka do nosa,   nie bresz – nie mów głupstw,   okutana – otulona,   bożyć się – przysięgać,   pośpiejem – zdążymy,   kiturka – rozporek męski,   żerdź – kołek w płocie,   bierwiono – szczapa.         Nie wiele pamiętam z tej mowy mojej babci i mamy, ale jak do mnie ktoś mówi używając takich słów to wszystko rozumiem. Ludzie w autobusie zaczęli zasypywać mnie pytaniami – a do kogo ty wybrała sie?  czyja ty ?  jak nazywali sie twoi rodzice ?  a ty masz siostra Ircia ? Jak odpowiedziałam na te wszystkie pytania to usłyszałam – a to ty do Karolów. Zrozumiałam, że mimo iż dziadek Karol nie żyje już od pół wieku to ja przyjechałam do jego domu. Ten dom wybudował Karol i kto by w nim nie mieszkał to zawsze to będzie dom Karolów. Babcia Jadwiga to Karolowa, ich córka to Karolówna, ich synowie to Karoluki.  Kozłowskich w Olkienikach było dużo a Karol był jeden.                                                                                     (  I tu wyłazi jak szydło z worka brak dokładności w artykule profesora   Uniwersyteckiego, który swego czasu pisał artykuł o Olkienikach  a był on  w 70% poświęcony rodzinie moich dziadków, czyli rodzinie jego chrzestnej mamy. W artykule tym było zdjęcie braci mojej mamy i zdjęcie domu dziadków z podpisem, że to dom  Jana Kozłowskiego.  Panie profesorze  przecież był pan Polakiem zanim został pan profesorem a zgodnie z polską tradycją ten dom na zdjęciu to dom Karola. Jan tylko przez jakiś czas tam mieszkał, mimo, że był synem Karola i tam się urodził ) .                                        Tak my już wysiońdzim stobo ( to nie błąd to taka mowa ) . Dom Karolów jest za smolarnio. Chociaż smolarni nie ma już od pół wieku, ale dom Karolów jest za smolarnią. Przejdzim przez plac koło kościoła, tam zobaczysz pomnik stryjka swojego dziadka naszego proboszcza – ten proboszcz nie żyje już od 150 laty ale on nasz. Jak minisz kościół zobaczysz rzeczka – Mereczanka , przejdzisz przez most i pójdzisz pod górka i na lewo już zobaczysz dom Karolów. Ale teraz tam toż nikogutku, toż Basia w pracy. Ot tu patrzaj apteka tak ty i wstąp i pokażsie, że przyjechała. Basia apteka zamkni a my wszystkim powiemi czemu.  Toż taki gość, tak ty idź z Bogiem.                               W tym momencie zrozumiałam co to znaczą korzenie. Drzewa wycięte w pień. Gałęzie spalone wieki temu a korzenie tkwią głęboko w ziemi, są. Minęły dziesięciolecia, ja nigdy nie byłam w Olkienikach, urodziłam się w Wilnie a całe życie mieszkałam w Olsztynie, a tylko postawiłam nogę na tej ziemi  już byłam  ich, byłam swoja.  Stąpałam po ziemi pod którą wiły się korzenie mojej rodziny.