Gala

Od pierwszego dnia narodzin przebywałam zawsze w bardzo licznym gronie dzieci w różnym wieku. Wszak mieszkaliśmy w szkole.  Była wojna. Tatuś w więzieniu. Mama musiała  nakarmić pięcioro dzieci. W zdobywaniu żywności była  wiecznie w  drodze pomiędzy szkołą- czyli naszym domem a Olkienikami czy więzieniem. Bardzo dziwną decyzję podejmuje  babcia Anastazja – żeby ”  ulżyć ” mamie jedno z dzieci bierze   do siebie – Haneczkę.  W tym momencie ja staję się wrogiem pozostałego rodzeństwa. Oni uważają, i słusznie, że jak by mnie nie było to Haneczka byłaby z nimi. Mnie jeszcze nie znają, za Haneczką tęsknią. Haneczce u babci jest bardzo źle, też tęskni.  Ja zostawiona jestem samopas. Ponieważ mamy nigdy nie było to moje siostry miały obowiązek opiekowania się mną, ale mnie nie lubią a więc niech się dzieje co chce. Przez okres 4,5 lat pobytu w Wilnie nie pamiętam ani jednego dnia przebywania z moimi siostrami czy z mamą. Ich w ogóle nie ma w mojej pamięci. Jest Gala, jest brat nawet tatuś, który był ze mną w Wilnie dwa dni, jest mnóstwo dzieci a sióstr ani mamy nie ma. Niemowlę  bez opieki, wydawało by się, a ja mam całe mnóstwo opiekunów. Najpierw tylko na przerwie lekcyjnej jest u nas pełno dzieci, konkretnie nad moim łóżeczkiem. Później pani kierownik wyznacza dyżury do opieki na de mną wśród starszych dzieci, nie patrząc jakim językiem mówi dane dziecko. Bo to była bardzo dziwna szkoła. W języku rosyjskim mówiło się tylko na lekcjach. Podczas przerw dzieci mówiły swoimi ojczystymi językami; czyli po polsku, rosyjsku, litewsku czy żydowsku. Nie rozumiałam nikogo ale chyba podobało mi się bo rosłam zdrowo. Jak już miałam dwa latka to moją stałą opiekunką  była Gala, córka kierowniczki szkoły, Gala była o 4 lata starsza ode mnie. Gala, jak tylko weszła do nas to natychmiast i to codziennie zaczynała opowiadać mi tę samą bajkę – o naszym tatusiu, którego będziemy miały do spółki – ona i ja. Mówiła po rosyjsku.   Gala znała mojego tatę, ja nie.  Ona już go pokochała i tęskniła za nim, bo to on miał najwięcej czasu dla niej jak pracował w szkole przed więzieniem. Gala jak była u siebie w domu to zamęczała swoją mamę żeby coś zrobiła, żeby nasz tatuś był z nami, a jak tylko jej mama poszła do pracy to Gala natychmiast była u mnie. Jak skończyłam 3 latka mama Gali załatwiła mnie i mojemu bratu przedszkole. To było przedszkole rosyjsko – litewskie i w nim można było mówić tylko tymi językami. Dla mnie nie stanowiło to żadnego problemu, bo ja na ogół nie mówiłam tylko śpiewałam, a śpiewać mogłam wszystkimi językami świata, oby śpiewać.  A jeśli mówiłam to w takim języku w jakim do mnie się zwracano. To skutki wychowywania mnie przez dzieci różnych narodowości. Ja nawet nie wiedziałam, że są to języki przynależne jakiemuś narodowi, sądziłam, że każdy może mówić jak chce, że ludzie wymyślają sobie mowę i już .  Natomiast mój brat mimo swoich 6 lat Wielkim Polakiem był. Nigdy nie powiedział ani jednego słowa w innym języku niż polski. Rozumiał wszystko ale na wszelkie pytania odpowiadał wyłącznie  po polsku. Przez co ja kochałam przedszkole bo tam przez mój śpiew byłam hołubiona, dzieci nawet nie wiedziały, że jestem Polką mimo, że wiedziały, że Gieruś jest moim bratem.  (Tak miękko wymawialiśmy jego imię żeby brzmiało bardziej swojsko). Natomiast Gieruś niestety w przedszkolu przeżywał gehennę. Ile godzin tam byliśmy tyle godzin on był bity przez rówieśników. Przedszkolanki nie zwracały na to uwagi. W domu natychmiast musiał mi oddać to co dostał w przedszkolu. Bardzo szybko nauczyłam się robić uniki, a jak chciałam go zdenerwować to mówiłam, że jak dorosnę to na pewno  nie będę  Polką. Mogę być kimkolwiek oby nie Polką, bo nie chcę być  bita. Któregoś dnia Gala uparła się, że pójdzie ze mną do przedszkola. Nie odstępowała mnie na krok. Podczas podwieczorku podpowiedziała mi, że będziemy z kaszki manny wybierać rodzynki bo musimy mieć jakiś prezent dla tatusia. To tajemnica ale  dzisiaj nasz tatuś wychodzi z więzienia, tak powiedziała jej mama. Także oblizywałyśmy rodzynki z kaszki i wkładałyśmy do kieszonek  fartuszka ciesząc się, że mamy coś na prezent. Po przyjściu z przedszkola bawiłyśmy się koło domu, nagle Gala krzyknęła – patrz tatuś idzie ! Tatuś był po drugiej stronie ulicy. Zaczęłyśmy biec a ja prosto pod samochód.