Olsztyn

Mieliśmy skierowanie do Gdyni ale na dworcu w Olsztynie tatuś spotkał swojego znajomego z Wilna, który pracował w PURze czyli w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym, ten znajomy ( notabene mój przyszły teść )  zaproponował żebyśmy wszyscy zostali w Olsztynie. Ty Zygmuś ( mówił do mojego taty ) masz od ręki pracę w PURze. W Olsztynie wysiadła babcia, ciocia Kazia, stryjek Mietek z rodziną, stryjek Józef z rodziną. Ciocia Hela i stryjek Janek pojechali do Słupska. Ciocia Janka nie wiem jakim cudem znalazła się aż w Australii.                       Na początek wszyscy zamieszkaliśmy na Starym Mieście  przy  ul. Okopowej, Kołłątaja i  Św. Barbary . Przy ulicy Św. Barbary zamieszkał stryjek  Józek który założył pierwszą introligatornię w Olsztynie.  Na wizytówce jest napisane, że zakład mieści się przy ul Św. Barbary 5 Naprzeciw Kościoła ŚW. Jakuba i wykonuje wszystkie prace wchodzące w zakres introligatorstwa.   Tatuś stwierdził, że tak na kupie mieszkać nie można i zaczął szukać osobnego mieszkania. Olsztyn cały był gruzach o samodzielnym mieszkaniu można było tylko pomarzyć. Znalazł mieszkanie przy ul. Warszawskiej 84 Było to mieszkanie trzy pokojowe ale my zajmowaliśmy dwa pokoje z kuchnią a rodzina Ptaków zajęła pokój  i  łazienkę. W połowie budynku mieszkali sami  przybysze z Wilna, czyli sami swoi.  Ulica Warszawska była dziwnie podzielona – po jednej stronie ulicy mieszkali Wilniuki a po drugiej Warmiacy, my mówiliśmy, że to Niemcy. Chyba jednak Niemcy ponieważ wszyscy wyjechali do Niemiec. Nie znaliśmy ich mowy. Zarówno Polacy jak i Niemcy   milkli jak spotykali się na ulicy. Wyglądało to jakby bali się siebie.    A mnie jak zwykle ciągnęło do nie znanego.  Niestety dzieci niemieckie miały chyba zakaz rozmowy z nami, po pierwszym pytaniu zamiast odpowiedzieć uciekały i chowały się.                       Mój brat wreszcie chodził do szkoły, z rocznym opóźnieniem ale wreszcie do polskiej szkoły. Odpuścił sobie musztrowanie mnie chociaż jak zaczął chodzić na religię to całą drogę krzyżową musiał przećwiczyć na mnie. Nikt w rodzinie nie zwracał uwagi na mój płacz, bo im się wydawało, że ja zawsze beczę. Rano wszyscy szybko się krzątali w okół swoich spraw i wychodzili do szkoły a ja zostawałam w domu zabeczana, że nikt nie zaplótł mi moich mysich ogonków. Żadnej z trzech starszych sióstr nie przyszło do głowy żeby w spokoju nauczyć mnie tego zaplatania, tylko mieli pretensje, że ja nie umiem.  Czas zleciał szybko i ja poszłam do szkoły. W domu coraz częściej nie widziano mnie. Wolałam być wszędzie oby nie w domu. Widać od urodzenia do teraz nie znoszę nic nie robienia.  Do szkoły chodziłam bardzo chętnie i uczyłam się dobrze. Chodziłam nie jeździłam chociaż do szkoły było dość daleko a trolejbus miał przystanek przy naszym domu.  Mieszkaliśmy pod Kortowem a szkoła nr. 4 mieściła się na ul. Pieniężnego na przeciw Poczty Głównej. Ze szkoły wracałam coraz później, musiałam poznawać Olsztyn. W domu nikt na to nie zwracał uwagi, przynajmniej był spokój. O wszystko co mnie interesowało pytałam swoją panią nauczycielkę, ona cierpliwie wszystko wyjaśniała; nie wiedziała, że o co pytałam  to wszystko musiałam sprawdzić. Pierwsze pytanie brzmiało – skoro chodzę do szkoły nr. 4 to ile szkół jest w Olsztynie?  Koło naszego domu staje trolejbus nr. 3 to ile trolejbusów jeździ po Olsztynie? Moja siostra pracuje w drukarni – gdzie ona się mieści?  Drukarnia mieściła się przy ul. 22 lipca ja trochę zabłądziłam i trafiłam do Szkoły Muzycznej która mieściła się przy ul. Nowowiejskiego.  Innym razem znalazłam teatr a jak sylabizowałam literki z afisza to starszy pan wytłumaczył mi, że w poniedziałki w teatrze gra Orkiestra Symfoniczna i od razu był wykład co to jest Orkiestra Symfoniczna.   Bardzo nie chętnie wracałam do domu bo codziennie poznawałam coś nowego. Do domu to ja się wkradałam żeby nikt nie zauważył że tak późno wracam ze szkoły i żeby nie usłyszeć pytania – gdzie ty się tak szwendasz?