Wracam do zakazu prowadzenia pamiętnika na forum internetowym. Nie raz udowodniłam, że jeśli mam co robić to zajęcie pochłania mnie bez reszty, ponieważ staram się być bliska perfekcji. ( Bylejakość to nie moja broszka). A więc logicznym jest fakt, że jak nie miałam co robić bo był zakaz, to znalazłam ujście dla swojej energii. A więc żeby nie zakaz to nie byłoby w ogóle poprzedniej strony. Nie byłoby wielu stron gdyby nie obłudne traktowanie mnie: uśmiech, udawana życzliwość i szpila w pewną część ciała. Pani dyrektor na samym wstępie swojej pracy upokorzyła mnie pod naciskiem zwolenniczek swojej poprzedniczki i żeby na tym pani poprzestała to kto wie czy pisałabym pamiętnik na forum internetowym. Ale ponieważ końca w upokarzaniu nie widziałam, to zaczęłam krzyczeć. Mój blog to jest właśnie mój krzyk. Drę się na cały świat. Ja jestem zwykłą starą kobietą oddaną pod pani opiekę – pani dyrektor. Pani jest wykształconym socjologiem, chodzi mi o drugi człon pani tytułu – logos.. Od dyrektora takiego Domu wymaga się logicznego postępowania czyli przewidywania następstw. Pani poprzedniczka była cwańsza od pani dziesięć razy a mimo to nie przewidziała następstw. I teraz się odradza jak Feniks i uderza we mnie bardzo raniąc panią a pani tego nie widzi. Ona, czyli była dyrektorka naszego domu nie może zapomnieć tego co jej zrobiłam, ( nie bierze pod uwagę faktu, że najpierw to przez kilka lat ona mnie gnębiła). Sytuacja jest analogiczna, znów przez kilka lat jestem gnębiona i pani się wydaje, że jakoś to będzie. Mnie na niczym nie zależy, jestem stara i już się nażyłam ale pani tak lubi być dyrektorem. Nagle, po ukazaniu się mojego ostatniego wpisu, czuję jakąś nagonkę na mnie; nagonkę z gałązką oliwną w tle. Wszyscy chcą jednego – żebym coś robiła. A ja to odbieram tak: już cię przeczołgaliśmy psychicznie to teraz możemy cię trochę połechtać i będzie git. Robiłyście to wiele razy i zawsze kończyło się tak samo. Te propozycje to antrakty w waszej nie chlubnej działalności. Dziękuję nie skorzystam. Miło mi było słyszeć, że od wczoraj mam opiekuna w randze pracownika socjalnego, ale po dłuższej rozmowie z nią zorientowałam się, że ma obawy bo ja nie jestem zaprzyjaźniona z Janiną i Janem. Nie jestem i nie będę i dobrze o tym wiecie. Natomiast nie wiem dlaczego kierownictwo domu je im z ręki i na dodatek usiłuje mnie do do tego namówić. Nawiasem mówiąc, to pracownika pierwszego kontaktu, czyli opiekuna specjalnego, mieszkaniec powinien wybrać sam; bo musi to być osoba którą się darzy zaufaniem. To ma być człowiek którego ja darzę zaufaniem nie pani kierownik socjalna. Nawet psychiatrę już do mnie przysłałyście. Żałuję, że mnie nie było bo to uroczy człowiek, darzę go sympatią i mam zaufanie do niego. Tylko dziwi mnie fakt, że przyszedł do mnie bez mojej prośby. Wolę, bez porównania, rozmowy z naszym psychiatrą niż z psycholożką, którą też przysłaliście z gałązką oliwną. Po rozmowie z psycholożką zrozumiałam, że jedną z przyczyn odejścia z pracy Ani Ż.. było jej życzliwe zajęcie się mną. Żeby tak nie było to pani psycholog nie nazwałaby tragedią dla mnie odejście jej z pracy. Ja uważam, że odejście z pracy Ani to strata dla naszego domu. Przyszło do nas zieloniutkie dziewczę, nauczyło się pracy i adijos. Byłam zachwycona jej znajomością komputera i wszelkich nowinek technicznych. Teraz bardzo, bardzo przepraszam Anię, że przeze mnie straciła pracę. Mogła jeszcze popracować do powrotu Magdy, przecież to jeszcze ponad rok. No ale chodziło o to żeby mnie zabolało i o to, że nikt nie będzie wiedział o co chodzi a ja tak. Kiedyś stosowano tę metodę – ktokolwiek był ze mną ten w taki czy inny sposób dostawał po głowie, a więc trzeba było mi przypomnieć tę mafijną metodę. Pani dyrektor, proszę szykować zwolnienie dla 100% personelu średniego bo wszyscy są dla mnie mili i uczynni. Różnica między Anią a resztą jest tylko taka, że Ania to błyskawica, wszystko robiła natychmiast od ręki. Jak kiedyś zepsuł mi się telefon to żadna z pań socjalnych nie umiała mi pomóc, pani kierownik socjalna to nawet na mnie nie spojrzała a byłam właśnie u niej, Anię spotkałam w holu i w ciągu 3 sekund telefon był naprawiony.
Ponieważ dostaję różne propozycje zrobienia czegoś, potraktuję to jako nieudolne naprawianie swoich błędów, zrozumienie czegoś. Robić niczego nie będę bo nie mam serca do robienia czegokolwiek, a ja wszystko muszę robić z sercem. Ale zawieszę na kołku pisanie bloga. Oczywiście do momentu pierwszego świństwa. A tak w ogóle to propozycja zrobienia przeze mnie recitalu, w końcu z muzyką rozrywkową, w poście, to chyba nie na miejscu.
