Bezduszne spełnianie obowiązków.

Ponieważ już od dłuższego czasu nie biorę udziału w żadnych zajęciach ( co bardzo dobrze wpływa  mi na moją psychikę ) to w sumie widzę tylko to co dzieje się na korytarzach, w stołówce, kaplicy czy sali gimnastycznej. Nawet tu widzę i słyszę to o czym warto napisać.                                                                                                      Ponieważ nie jem kolacji tylko podwieczorek to czasem zdarza mi się wejść do stołówki podczas sprzątania, czyli o godzinie 16.  Szok, ile tabletek zmiata się z podłogi. Pielęgniarki       ( nie dotyczy to nowo zatrudnionych )  wpadają, wsypują w  brudne ręce  pacjenta tabletki i uciekają. Czasem załatwią picie którego  nie ma pacjent. Chorzy, nie sprawni ludzie  usiłują te tabletki przyjąć, niestety  one wypadają im  z rąk na podłogę, ( mnie też to się zdarza ). Jednym wypadają niechcący a inni celowo je strącają. Jeśli tabletka spadnie na podłogę przy pielęgniarce to  ona podniesie  ją z podłogi i poda choremu. Ponieważ kiedyś opisałam wrzucanie tabletek do kawy czy zupy, to zwróciłam uwagę, że już tego nie robią.  Nowo zatrudnione pielęgniarki  pilnują starannego przyjęcia leków. Leki podają do ust z kieliszka albo z łyżki,  nie z ręki, pilnują ich połknięcia i popicia. Tym nowym jeszcze na nas zależy ale pewnie to minie. A zatem u nas chorzy ludzie są coraz bardziej chorzy bo nie dostają leków w porę albo i w ogóle. Jak dla mnie to jest skandal. Jak chodziło o umieszczenie mnie w psychiatryku, to decydentki użyły do tego wszystkich swoich sił. Bo chodzi tylko o to żeby bylejakość i bezduszność,  nie wyszła na jaw. Tylko ja ujawniam te sprawy. Tak więc marzeniem decydentek jest unieszkodliwienie mnie. Wówczas byłby dla nich raj na ziemi. Pan Nikt wychwalałby je pod niebiosa a one by wszystkich i wszystko olewały.    LITOŚCI !

Na stołówce dowiedziałam się, że zmarła Hania (, której śmierć obwieścił ksiądz już dawno temu ) i o staraniach mieszkańców o jej pokój. O zmianę pokoju starał się Franek  mieszkający w pokoju dwuosobowym i Rysiu który uważa, że pokój w którym mieszka jest smutny.  Była okazja załatwić te dwie sprawy jednocześnie i obie na korzyść zainteresowanych, ale niestety należałoby pomyśleć a z tym chyba kiepsko u naszych decydentek. Pokój po Hani dostał Franek i sprawa załatwiona. Rysiu ma żal, że nie on. A można było Rysiowi dać pokój po Hani – wesoły pokój, a do pokoju Rysia zakwaterować Frania, jemu chodziło wszak tylko o jedynkę. Wszyscy byliby zadowolenie. Niestety  w śród decydentek brak ludzi myślących życzliwie i logicznie,   tak więc  zawsze będzie ktoś nie zadowolony.

30 maja stałam na korytarzu i rozmawiałam z Antosiem. On na ucho coś mi szeptał.. Przechodząca koło nas pokojowa wrzasnęła – nie życzę sobie plotkowania na mój temat. Słyszeć naszej rozmowy nie mogła a więc odezwało się jej nie czyste sumienie. W tym czasie jak ona przechodziła Antoś dawał mi wybór – czy czekolada, czy winogrona. To nie pasowało ani jak do plotkowania na temat przechodzącej pani. Ale skoro sama zaczęła to pociągnęłam za język Antosia. To co mi powiedział sprawdziłam u osoby blisko zainteresowanej tematem i pani pokojowa którą do tond szanowałam zepsuła sobie opinię. Na razie o tym pisać nie będę ale w  głowie mi się nie mieści, że można tak zachować się wobec podopiecznych. Mam nadzieję, że to był incydent. Że coś tam nie zagrało w domu i nerwy zostały przeniesione do pracy. Trzy osoby których sprawa dotyczyła powinny się dogadać, a rozmowę powinna zainicjować  pokojowa bo to ona zachowała się bardzo brzydko. Ale tu wszyscy  olewają nas starych i ich zdaniem  głupich.