Danuśka – tak nazywano mnie w domu rodzinnym, po za Tatusiem, który mówił do mnie – Danulka. Danuśka – mówią do mnie ludzie którzy znają mnie od dzieciństwa. Kiedyś jak ktoś zwrócił się do mnie per Danka czy Danusia, to wiadomo było, że jest to osoba obca. Formę Danulka odbierałam pieszczotliwie, natomiast Danuśka – ostro. Do czego zmierzam, a no do tego, że osoba dzięki której zostałam obsypana kwiatami mówi do mnie Danuśka, czyli, że zna mnie od dzieciństwa. To pan, który właśnie obchodził 81 urodziny. Jest ode mnie 4 i pół roku starszy i jak on wchodził w świat damsko męski to ja byłam dzieckiem. Jego pierwszą miłością była moja starsza siostra – on miał wówczas 16 lat a moja siostra 18. Wiadomo, że jak nastolatek zaczyna marzyć o dziewczynach to zawsze o starszych od siebie. Z przydziału naszej mamy stałam się ich przyzwoitką. Na czym polegały działania przyzwoitki opisałam na blogu zatytułowanym – Jestem przyzwoitką. Po wszelkich schadzkach z przyzwoitką parze zakochanych odechciewało się wszelkich spotkań. I o to chodziło naszej mamie. Leszek swoim zwyczajem odchodzi w siną dal. Tak kończył wszystkie flirty. Najczęściej zapominał nawet powiedzieć do widzenia. Leszek – dziś pan Artur – kto zna go od najmłodszych lat zwraca się do niego per Leszek, tak nazywali go rodzice i osoby bliskie, Arturem stał się po wojsku. Artur, to jego drugie imię, zaczął go używać ponieważ uważał, że wzmacnia ono jego EGO. Jako Leszek był miłym i pięknym chłopcem takim , prawdziwym Apollo, natomiast jako Artur był zadufanym w sobie egocentrykiem usiłującym ścielić sobie drogę mnóstwem pięknych kobiet. Nikt nie zaprzeczy, że był niezwykle przystojnym mężczyzną i bardzo zadbanym. Zawód który sobie wybrał musiał również podkreślać jego męskość – był strażakiem i nie tylko. W wojsku był w lotnictwie i tam zdobył licencje pilota. Jego dowódca miał piękną córkę, do której wzdychali wszyscy chłopcy. Każdy uważał jednak, że może sobie powzdychać i na tym koniec – za wysokie progi. Nie dla naszego Apolla on ruszył na podbój używając do tego całego swojego czaru i bardzo szybko zniewolił dziewczynę, która została jego żoną. Urodziła im się córka. No ale nasz Arturek ma zostać przy jednej kobiecie kiedy ich aż tyle chodzi po świecie? Nie ! W jednej chwili zniknął z zasięgu jej wzroku. Wrócił do swojego rodzinnego miasta. Przypomniał sobie, że w moim domu były cztery piękne dziewczyny, ta najmłodsza, czyli ja, też już jest dorosła; warto na początek zakręcić się koło nich, a nóż któraś da się uwieść. Nic z tego, wszystkie wyszły za mąż i poważnie traktują swoje związki. Nie to nie, Arturek ruszył na podbój na całość, rwał dziewczyny jak młode wiśnie. Zorientował się, że na Mazurach większą wartość od pilota ma żeglarz. Rachu, ciachu i ma się licencję sternika jachtów dalekomorskich. To morskich to tak na wszelki wypadek, nie wiadomo co przy której pannie będzie bardziej przydatne. Ja w tym czasie byłam gwiazdką sceny w naszym mieście. Chciał czy nie to albo mnie widział albo słyszał. Zaczął się zastanawiać czy nie popełnił błędu zostawiając mnie samopas przy dorastaniu. Nic z tego Arturku, za dobrze się znamy. W roku 1970 byłam już rozwódką z dwójką dzieci. W roku 1971 był słynny wielki pożar; wśród gaszących pożar był też Artur, był on wśród pięciu najciężej poparzonych. Stanem zdrowia tej piątki żyła cała Polska. Chłopcy z tej piątki zaczęli umierać. Ogarnął mnie strach. Napisałam list do Artura, do szpitala, list jeden, drugi. trzeci. Te listy czytała i odpisywała na nie pielęgniarka, on leżał na brzuchu bez możliwości manewru. Nie przyszło mi do głowy, że te listy stanowiły dla niego taką wartość. Trzymał je przez prawie 50 lat; pół roku temu odesłał mi je, myślałam, że szykuje się na tamten świat i dlatego zwraca mi listy, a to starocie po raz chyba setny ruszył do mnie w zaloty. Od co najmniej pięciu lat robił do mnie podchody przez osoby trzecie, aż wreszcie znalazł kogoś kto obiecał mu, że zrobi wszystko i na pewno przyjdę do niego. Bidulek sądził, że jak jestem w Domu Opieki to jestem taka biedna…
C D N
