Uprowadzenie

To uprowadzenie było tylko we śnie, ale niemal  każdy mój sen ma odniesienie do jawy. Otóż od kilku dni chodzę z Jasiem na spacery. Byłam zaskoczona jak mnie to zaproponował, przecież to mój wróg, ale co tam niech będzie. Nie umiem z nim rozmawiać to tylko słucham;  niestety ale  i słuchać trzeba Go umieć. Ponieważ nie wierzę w jego szczere intencje to pewnie stąd taki dziwny sen – ostrzeżenie. To  moja podświadomość mówi mi  żebym uważała bo to taki ” rudy charakter”. Już go tak ktoś nazwał. We śnie jechałam autokarem w jakąś daleką trasę. Raptem autokar zatrzymał się. Weszło dwóch zamaskowanych mężczyzn. Obezwładnili mnie, wynieśli z autokaru, wrzucili do bagażnika jakiegoś auta i ruszyli z piskiem opon. Nie byli to profesjonaliści bo nie zamknęli klapy bagażnika i ja wypadłam z niego podczas jazdy na ulicę. Za tym samochodem cały czas jechał autokar z którego mnie wywlekli; jak wypadłam na ulicę to z autokaru wybiegali ludzie żeby mi pomóc. Okazało się, że to byli sami moi przyjaciele z całego mojego życia. Najdziwniejsze było to, że wysiadła z niego zaprzyjaźniona ze mną cała ośmioosobowa rodzina. Pięć osób z tej rodziny już nie żyje. Dwoje z nich nie widziałam już dawno a z jednym utrzymuję kontakt do chwili obecnej. Co jakiś czas, ktoś z pobytu dziennego, przysyła mi pozdrowienia od tej osoby. Z tą rodziną byłam w bardziej zażyłych stosunkach niż ze swoją rodziną. Mam na myśli swoje rodzeństwo i rodzeństwo ze wspomnianej rodziny. O tej rodzinie napiszę w następnym wpisie, tak dla siebie, dla przypomnienia jacy byli dla mnie ważni i uwiecznienia tej ważności. A teraz aż się prosi o przeanalizowanie tego  proroczego  snu. Są w nim dwa główne wątki- brak profesjonalizmu u porywaczy  i pojawienie się nie wiadomo skąd ogromnej ilości przyjaciół.  Brak profesjonalizmu u  naszej kadry kierowniczej odczuwa się  na każdym kroku. Nie tylko w  spełnianiu obowiązków ale i w zatruwaniu mi życia.  Przecież cokolwiek się robi należałoby przewidzieć tego konsekwencje. Zawsze w czynnościach naszych szefów rzuca się w oczy podejście – jakoś to będzie. Ja te jakoś uzbierałam i stwierdzam, że nie ciekawie to wygląda z punktu widzenia szefostwa Domu. Natomiast jeśli chodzi o mnie to nie spodziewałam się, że są wśród nas ludzie którzy mnie popierają i obiecują, że będą zeznawać w razie potrzeby. To są właśnie ci przyjaciele nie wiadomo skąd. Przez 9 lat pobytu i nękania mnie w tym Domu, nigdy nie zwróciłam się z prośbą do nikogo o jakąkolwiek pomoc, chyba, że do pani dyrektor, chociaż nie wiadomo po co.  Nie chciałam nikogo narażać na nieprzyjemności. Dopiero ten pamiętnik otworzył oczy ludziom i postanowili mi pomóc.  To ten tłum z autokaru.