Rodzina mojej koleżanki z klasy IV b to osiem pięknych osób, pięknych zarówno z charakteru jak i z wyglądu. Krysia, bo tak miała na imię owa koleżanka, towarzyszyła mi w różnych sytuacjach przez całe jej życie. Nie należę do osób które muszą być z kimś na co dzień, spotykać się na ploteczkach ale Jako dzieci spotykałyśmy się codziennie, jako osoby dorosłe to i całymi latami nie widziałyśmy się, ale to u niej poznałam swojego męża, to ona była chrzestną mamą mojej starszej córki i to z nią będąc na emeryturach grywałyśmy co sobotę w brydżyka. Jak jedna z moich sąsiadek zamieszkała w naszym Domu, a była brydżystką, to Krystyna przejeżdżała do naszego DPS, przywoził ją Krzysiek, który z nami grywał. Krysia zmarła w wieku 70 lat, czyli osiem lat temu, była o rok starsza ode mnie.. Jak już pisałam cała jej rodzina była piękna i na dodatek wszyscy byli bardzo do siebie podobni. Jak ktoś znał jedną osobę z tej rodziny a zobaczył kogokolwiek od nich po raz pierwszy i na neutralnym gruncie to nie miał wątpliwości, że to ktoś z rodziny Ż. Rodzice ich wyglądali jak bliźniaczy brat z siostrą a na dodatek mieli takie same imiona – Antonina i Antoni. A zatem wśród dzieci musiały być również takie imiona. Najstarsza córka miała na imię Helena, później był Michał ale już następne dziecko to Antoni. Dalej była Krystyna ale już po niej musiała być Antonina – mówiliśmy na nią Tońka. Najmłodsze dziecko było o 25 lat młodsze od najstarszej i miało na imię Ludwik. Dwaj starsi bracia – Michał i Antek, mieli za zadanie opiekowania się siostrami, a jak siostrami to i ich koleżankami. Bardzo lubiłam do nich przychodzić, to była cudna, kochająca się rodzina. Z takiej rodziny wychodzą w świat osobnicy spokojni, ułożeni, lubiący wszystko i wszystkich. Boże, ile razy Krystyna swoim zachowaniem pokazywała mi, że to co było dla mnie problemem, problemem nie jest. Nie raz była zaskoczona moim zachowaniem, mówiła wówczas – ale ty jesteś wariatka, a wiesz, że właśnie za to wariactwo cała moja rodzina bardzo cię lubi. Czułam to ich lubienie na każdym kroku. Jak jeszcze chodziłyśmy do szkoły to Krystyna codziennie rano zachodziła po mnie i razem pełne radości szłyśmy do szkoły. Kiedyś, jak już byłyśmy w siódmej klasie, czyli już takie pannice czternastoletnie, Krystyna przychodzi jak zwykle po mnie a ja jej oznajmiam, że do szkoły nie idę, nie mam butów, są u szewca. Zobaczyła moją smutną minę, bo obie bardzo lubiłyśmy chodzić do szkoły, i ni z gruszki ni z pietruszki – a co boso do szkoły to nie można chodzić? Zostawiła swoje buty u nas w domu i całe szczęśliwe, rozbrykane poszłyśmy na bosaka do szkoły. Trzeba dodać, że mieszkałyśmy w centrum wojewódzkiego miasta i miałyśmy już cycki. U mnie był taki krótki okres uciekania z lekcji. Musiałam pomagać swojej drugiej koleżance w miłości. To Krysia G. zakochała się w traktorzyście, który codziennie przyjeżdżał pod szkołę zabierał nas na traktor i jechaliśmy za miasto. Tam ja prowadziłam traktor a Krysia z Edkiem całowali się na przyczepie. W domu dostawałam za to lanie które nie działało, to Krystyna Ż wyperswadowała mi ten traktor z głowy. Mówiła mi : jeśli chcesz być traktorzystką to musisz umieć jeździć traktorem i naprawiać go, ale ty przecież masz być śpiewaczką. Wiesz, mama prosiła żebyś przyszła do nas bo Michał przywiózł dużo nowych płyt a ty musisz znać nowości muzyczne. Będziesz miała dużo roboty bo są to piosenki śpiewane po angielsku do których trzeba napisać polskie słowa. Te moje teksty to były kompletne bzdety, ale śpiewałyśmy bez opamiętania. Zupełnie zapomniałam o tej mojej poezji, aż po 50 latach przypomniał mi ją najmłodszy z rodziny Ż. Ludwik nazywany Ludkiem. Kiedyś jako babcie emerytki, jak zwykle w sobotę grałyśmy w brydżyka, aż tu telefon do Krystyny dzwoni Ludek. Jak dowiedział się, że ona jest u mnie koniecznie chciał przyjść. Zrobił nam ogromną niespodziankę – wyśpiewał wszystkie piosenki bzdety. Dopiero do nas dotarło, że zawsze podczas naszych wygłupów był przy nas dwuletni, trzyletni, cztero i pięcioletni Ludek. On się wychował na naszych piosenkach, przy naszych wygłupach. Myśmy stroiły miny, pozy i czort wie co jeszcze, nie zwracając uwagi, że zawsze podczas tych zabaw był z nami Ludek. Przypomniał on nam o tym jako 56 letni pan.
