Sąsiedzi – 2

W bloku w którym mieszkałam, były 23 mieszkania także  przekrój charakterów i podejścia do życia nas tam mieszkających, był do wyboru do koloru.  Różne zawody, różne zainteresowania, ale wszyscy jako sąsiedzi byli dla siebie życzliwi, chociaż przez wiele lat nawet nie znaliśmy się, wiadomo młodość jest zapracowana i zaganiana.  Tak siedząc   i rozmyślając, przyglądałam się trzeciemu pokoleniu bawiącemu się w tym coraz piękniejszym parku. Po paru minutach dosiadła się do mnie Zosia – trzecia żona Janusza   – wdowa po nim.                                                                                                         Janusz był z wykształcenia prawnikiem, pracował na dyrektorskich stołkach ale najbardziej  pociągała go scena, mikrofon  i kamery. Wiele lat występowaliśmy razem. Janusz prowadził imprezy artystyczne, śpiewał i występował   w filmach. Świat reżyserów i producentów filmowych gościł u niego w domu często ale  na ogół jak on był gdzieś w świecie.  Ja zawsze miałam klucze od jego mieszkania także ten wielki świat zawsze musiał najpierw zapukać do mnie. Byłam taką recepcją, wydawałam i odbierałam klucze. Częściej widywałam jego gości i różnej maści kobiety niż jego samego. Nigdy nie interesowałam się co się dzieje w jego mieszkaniu a w nim zawsze wszystko było w porządku. Wysłuchiwałam zachwyty kobiet Janusza ale i użalania się.  Znałam wszystkie żony i kochanki; byłam też wiecznym żyrantem na hektary i posiadłości wiejskie.  Swoim starym zwyczajem zalecał się i do mnie ale jak zorientował się , że jestem jego sąsiadką amory ustały. Kiedyś po występach, Janusz proponuje, że mnie odprowadzi do domu. Ja wiedziałam, że jest moim sąsiadem tak więc myślałam, że dworuje sobie,  on  o tym nie wiedział, (był wtórnym lokatorem i mieszkał z nami dopiero od kilku miesięcy). Tak więc idziemy razem do domu. Janusz pyta – dokąd idziemy? ja  mu na to –  gdzie oczy poniosą. Ciągle myślę, że żartuje.  W  pewnym momencie Janusz  robi bardzo zdziwioną minę, w tej minie jest i zachwyt i przerażenie,  ja bez pardonu idę  prosto do jego domu. Patrząc na jego minę zrozumiałam, że on nie wie iż jesteśmy sąsiadami. Z  trudem powstrzymywałam  wybuch śmiechu. Puszcza mnie przodem przy wejściu do budynku a ja bez żenady wchodzę. Tego to on się nie spodziewał , miał do czynienia z setkami kobiet ale z taką nigdy.  Winda jeszcze u nas nie była czynna ( windy nie mieliśmy przez pierwszych 16 lat ) idziemy więc schodami, ja mieszkam na 4 piętrze a Janusz na 5. Januszek ćwierka szczęśliwy, że tak bez żadnych zabiegów dziewczyna idzie do niego; aż tu stop, mina zrzedła, żegnamy się na czwartym piętrze. Długo wspominaliśmy jego  pierwsze zaloty, po których zostaliśmy przyjaciółmi. Oczywiście żadna z żon ani kochanek o jego licznych podrywach nic nie wiedziała i o tym zdarzeniu również, opowiedziałam je  jego mamie.             Jak rodzice Janusza rozchorowali się to on tych  swoich staruszków ściągnął do siebie. Jego mama codziennie przychodziła do mnie na pogaduszki i nie mogła się nadziwić, że Janusz nie zawrócił mi w głowie, tak więc opowiedziałam wszystko co o nim wiedziałam, a jego mama na to – taki sam jak jego ojciec. Zosia, jego  trzecia żona, nawet nie wie, że poradziłam mu znalezienie porządnej kobiety bo nie poradzi sobie sam z ciężarem życia, zaczęło nawalać mu serce. Zosia była jego żoną zaledwie prze 6 lat, w tym czasie pochowała ojca i matkę i samego Janusza.  Zamiast radości życia były choroby i pogrzeb za pogrzebem, a po pogrzebach sądzenie się o części majątku pomiędzy trzema żonami  ich dziećmi i siostrą Janusza. Nie zazdroszczę.

Sąsiedzi z ul. Radiowej

Ul. Radiowa jest blisko naszego DPSu tak więc korzystając z pięknej pogody zaczęłam ją odwiedzać. Ta moja ulica rozciąga się przez pięknie ubarwiony jesiennymi kolorami park i pewnie te kolory i ta ukochana  pora roku nastroiły mnie melancholijnie. Zaczęłam wspominać. Kiedyś  spacerując lubiłam  ” zaglądać” ludziom w okna i dopowiadać swoją wyobraźnią historię rodziny z za tego okna,  ( to było takie zaglądanie z daleka ).. Nie wiedziałam w czyje okna  „zaglądam” wszystko opowiadała mi moja wyobraźnia.  Dzisiaj chodząc po parku zerkałam z daleka w okna  dobrze mi znane i przypominałam osoby kiedyś żyjące w mieszkaniach za tymi oknami.

Na najwyższym piętrze mieszkał pan Ryszard z rodziną. Jego  żona, prowadziła względem niego, dziwną politykę rodzinną,  Ona była brzydulką, on bardzo przystojny a miłość i zgoda w rodzinie była piękna.  Ona zajmowała się domem i dziećmi a on pracował na utrzymanie rodziny. Kiedyś będąc u niej , było to z pół wieku temu, zagadałyśmy się,  nagle pani Kasia   spojrzała na zegarek, szybko wskoczyła do łóżka i zaczęła udawać obłożnie chorą. Zgłupiałam, nie wiedziałam o co chodzi do momentu aż otworzyły się drzwi i do domu wrócił z pracy pan Ryszard. Później Kasia wytłumaczyła mi, że jej mąż jest zbyt przystojny żeby pozwalać mu  na jakieś swoje fanaberie; a zatem natychmiast po powrocie z pracy musiał zajmować się dziećmi, domem i „chorą” żoną i wszystkie głupotki ulatniały się pod presją obowiązków domowych. Dzisiaj pani Kasia już nie żyje, ich syn ma swoją rodzinę i mieszka w tym samym mieście ale daleko od rodzinnego domu. Jak był mały zawsze na pytanie kim będzie jak dorośnie odpowiadał, że złodziejem i bandytą; a później przypatrywał się minom pytających. Jak przychodził do nas  w celach zabawowych  – był rówieśnikiem mojej młodszej córki, natychmiast wchodził na szafę i z niej kierował zabawą.          Córka Kasi  i Ryśka, mieszka ze swoją rodziną w Holandii; zabrała tam też swojego tatę, bo pan Ryszard niestety zachorował na alcchaimera. Mieszkanie stoi puste i czeka na ewentualny powrót córki z rodziną.                                                                                                    Dwa piętra niżej  mieszkała  pani Jola z mężem i pięciorgiem dzieci. Mąż Joli, wiecznie pijany ale rodzina kochająca się i pomagająca sobie na wzajem, to znaczy dzieci z matką wspierające  się na wzajem, z ojcem było różnie. Kiedyś Jola wraca z pracy i  widzi, wcześniej niż zwykle ,męża w domu, leżącego na kanapie. Była pewna, że jest pijany i chodząc po mieszkaniu zaczyna na niego złorzeczyć, a on cichy jak myszka. Po dłuższym gderaniu podchodzi do męża a on nie żyje. Jola została sama z dziećmi. Najstarszy syn, wielka podpora matki, niestety zakochał się w rozwódce znacznie starszej od siebie i wyprowadził się z domu. Zostały trzy córki i  pięcioletni syn. Jola przez całe życie ledwie wiązała koniec z końcem także jak córki wydała za mąż postanowiła skończyć z biedą. Wyszła za mąż za sąsiada, wdowca, wieloletniego komendanta policji, brzydkiego jak nieszczęście ale z piękną emeryturą. Wprowadził się do niej  a wraz z nim  jego metody wychowawcze względem najmłodszego syna Joli. Skutek był taki, że Wojtuś – syn Joli, jak na ironię,  był całe swoje życie bandziorem działającym w gangu złodziei i   częściej był w więzieniu niż w domu. ( A ja go mimo wszystko lubiłam; lubiłam  wszystkie dzieciaki z ulicy Radiowej ).

CDN.

Plama za plamą

Pan doktor psychiatra  oczywiście nie przeprosił; nie wie, że zadziałał na swoją szkodę. Ja w przeciwieństwie do takich jak pan doktor, jestem osobą honorową i jak dostałabym na piśmie przeprosiny,  sprawę doktora odłożyłabym at akta, nie byłoby sprawy, a tak zrobię wszystko żeby niesławę pana doktora rozgłosić na całą Polskę.  Już złożyłam pismo, oskarżające pana doktora, do Kancelarii Pani Poseł za pośrednictwem której wysłane będzie do Ministerstwa Zdrowia. W Kancelarii owej poproszono mnie żebym jeszcze chwilę się wstrzymała  z jego wysłaniem dając możliwość ewentualnego wypowiedzenia się przez Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej, przecież  7 IX poinformowano mnie, że sprawę będą rozpatrywać;  niestety żadnej informacji na ten temat, jak dotąd,  nie mam. Tak więc jeszcze chwilę poczekamy. No i  jest to  okres przedwyborczy, wszyscy politycy myślą tylko o tym, poczekam niech się ukonstytuują.

Po za tym – nie mogę napisać, że wszyscy zdrowi bo tak nie jest.  Pani Maria, ta którą zajęły się sąsiadki. przeżyła następny wstrząs, no niby sympatyczny, a jednak… Otóż, decydentki zechciały poudawać, że są troskliwe wobec swoich podopiecznych, niestety wprawy w tym względzie brak i dały plamę. Bez jej wiedzy zadzwoniły do wnuka  zalecając przyjazd do babci. Wnuk sądził, że jak przyjedzie to będzie miał okazję porozmawiania z dyrekcją Domu. Przyjechał z drugiego końca Polski i niestety nie miał możliwości rozmowy z żadną z decydentek – nie było ani jednej. Pani Maria nie spodziewała się wizyty wnuka była zszokowana.

Następna plama decydentek.                                                                Witek, wiedząc, że mamy magazyn z odzieżą poprosił o kurtkę zimową. Jest w grupie osób którym przysługuje taka pomoc. Jakież było jego zdziwienie jak w ramach odpowiedzi otrzymał pismo informujące, że sprawą zajmie się Opieka Społeczna, która dysponuje odzieżą używaną.  Ludzie, hołota dyrektorska była ubierana od stóp do głów samymi nowiutkimi ciuszkami: kurtki, płaszcze, sukienki, obuwie, a nawet telewizory plazmowe, a tu taki afront – odzież z Opieki. Wiadomym było, że tym pismem zdenerwują Witka i chyba o to chodziło, żeby udowodnić, że jest nerwowo chory.  Owszem zreflektowały się po spotkaniu z nim, że ten numer nie przejdzie i zaproponowały wspólny  wyjazd do miasta  , po zakup kurtki.    Obrzydliwe babska.

Wracam do komentarzy pisanych pod moim adresem, których niestety nawet nie czytam. Zasypujecie mnie komentarzami w różnych językach, nawet nie wiedziałabym jakiego tłumacza kliknąć. Nie korzystam z tłumacza, nie umiem, a i wnukowi już nie chcę zawracać głowy. Kiedyś przychodził jeden czy dwa komentarze w obcych językach a teraz po kilka na dzień, nie mogę tak absorbować swojego wnuka. Wychodzę z założenia, że skoro czytacie po polsku to i napisać możecie do mnie w języku polskim. Jestem  PRABABCIĄ nie utrudniajcie mi życia. Nie wiem co piszecie ale piszecie i za to Was kocham wszystkich.

Cwaniaczek

Mam  nowego czytelnika który sądzi, że mnie przechytrzy. Cwaniaczek jeden. Prababcia Danusia jeszcze myśli.  Ów cwaniaczek kadzi mi, przytakuje i popiera tylko po to żebym kliknęła do niego.  Swoje kadzenie kończy – jeśli chcesz wiedzieć więcej to kliknij. Żebym ja użyła takiego sformułowania to byłoby zrozumiałe; coś w swoim pamiętniku mam tylko dla wtajemniczonych, natomiast jeśli czytelnik  używa takiego zwrotu to ja węszę podstęp.  Kliknę a wirus którego wprowadzę przez to kliknięcie zniszczy mój pamiętnik.  Chyba wiadomym jest komu by się to bardzo podobało. Ale swoją drogą zawsze lubiłam rozszyfrowywanie cwaniaczków. Cwaniaczek podpisał się jako Joker a treść swojego komentarza napisał w języku angielskim.  Ja nie znam angielskiego  ale mam wnuki  a  i tak odpowiem wyłącznie w tej formie, czyli po polsku na łamach mojego pamiętnika. Jeszcze raz przypomnę, że to jest wykupiona strona także ja wiem kto do mnie pisze, mam numer komputera i miejscowość gdzie ten komputer jest zarejestrowany. Anglia Jopka jest w naszym mieście. Swego czasu konsekwentnie ubliżała mi jedna z naszych pielęgniarek podpisując się trzema imionami, że niby trzy osoby mają o mnie takie brzydkie zdanie i  każda z tych osób korzystała z tego samego komputera. Brzydkie zdanie o mnie ma znacznie więcej osób.

A co  po za tym? A no  już po raz  enty  dobiera się do mnie grypa; następują takie jednodniowe tąpnięcia. Ja szybciutko leki i pod kołdrę i jest dobrze. Niestety teraz  dopadła i trzyma już 4dni.

Po rocznej przerwie moja sąsiadka z góry znów mnie zalewa.  Kierownictwo Domu obiecuje, że zlikwiduje u niej wannę spod której leci woda przez sufit do mnie, ale jak znam życie to zanim zabierze się do likwidacji wanny to trzeba będzie kleić mój sufit.  Kierownik administracyjny trzy  miesiące temu anonsował zajęcie się wykładziną w moim przedpokoju pod którą jest grzyb. Słyszałam już kilka razy – w tym tygodniu na pewno zajmiemy się tym – i co? i nic, grzyb wchodzi już do pokoju.

Na tablicy ogłoszeń, w głównym hallu, przez kilka miesięcy wisiały ogłoszenia  z których i mieszkańcy i pracownicy śmiali się w głos – wyjazd do Meksyku i do Ziemi Świętej. Każdy wyjazd to tysiące złotych.  Czy osoba dająca to ogłoszenie ma olej w głowie?

Siostra przełożona wyraźnie boi się, że wreszcie odpowie za bezkarne działania swoje i  swoich podwładnych. Ostatnie wydarzenia z udarem pani Marii w tle to niezbity dowód szkodzenia  swoim podopiecznym z premedytacją. Siostrzyczko,  mamy kilkoro świadków na wasze perfidne działania. Np Gienia, która w ciągu jednej nocy przestała mówić i zdjęto z jej palców złote pierścionki. Gienia nie powie już nic ale jej opiekunka tak.        A pamięta pani Justyna, który po udarze leżał w łazience dwa dni? On nie powie nic ponieważ nie żyje ale jego siostra żyje i to ona była z nami w tej sprawie u Prezydenta w dniu 8 X 2013r. i teraz pójdzie gdzie trzeba. A pani zachowanie względem mnie, po moim udarze, świadczy  dobitnie, że przykład idzie z góry.  Podawanie leków chorym ludziom według swojego widzi mi się,  powodując zaburzenia w organizmie, to nie przestępstwo? Już nie zatrzyma pani lawiny gniewu , miarka się przebrała.                                                                                                                                        Jeśli pan doktor psychiatra nie przeprosi mnie na piśmie do dnia 10 X br to pisząc do Ministerstwa dołączę i te informacje.