Rzecznik postanowił…

… odmówić wszczęcia postępowania wyjaśniającego.                Wszystko bym zrozumiała ale zdania – ” lekarz w trakcie udzielania pacjentce świadczeń nie naruszył  Kodeksu Etyki Zawodowej” – nie mogę pojąć. Przyszedł do mnie psychiatra, nie słuchał tylko mówił i miał gotową diagnozę a etyki nie naruszył. Rzecznik podobno dokonał czynności sprawdzających, uzyskał dokumentację medyczną ( nie musiał uzyskiwać bo ją dostarczyłam. To dwie diagnozy wystawione właśnie przez lekarza którego skarżyłam, innych nie było-  Jedna diagnoza sprzed 5 laty w której było napisane – ” wieloletnie życie w stresie i druga już ta wymyślona teraz ) Ciąg dalszy pisma rzecznika –  i w historii choroby pacjentki było rozpoznanie  – ” uporczywe zaburzenia urojeniowe „.  I koniec , nic nikogo nie obchodzi. Pan doktor miał podważyć mojego bloga, zrobił to i on jest w porządku.  No przecież moralności pana doktora nie podam do sądu.  Zresztą jak można postawić przed Sądem coś czego nie ma. Sądziłam jednak, że etyka = moralność. Okazuje się, że nie, że niektórzy lekarze mają swoją i etykę i moralność.   On miał prawo i już.  Może to nie brak moralności tylko nie douczenie?  Tak czy siak ani tego ani tego przed Sądem postawić nie można.                                                                                                                Mam przed sobą  dane z akt sprawy  sądowej innego naszego mieszkańca – pana Witka. Rozpoznanie takie samo  jak u mnie – organiczne zaburzenia urojeniowe. Jeśli ktokolwiek i kiedykolwiek zakwestionował postępowanie naszych decydentek natychmiast pan doktor psychiatra szufladkuje go  – uporczywe urojenia. Przecież te nasze rządzące  są takie wspaniałe, czego ci podopieczni od nich chcą.  Mam nadzieję, że kiedyś życie dobierze się i do naszych decydentek i do naszego pożal się Boże doktorka.                                                                                                                 Jak pan doktor pisał o mnie to sprawa dotyczyła wyłącznie mojego bloga, natomiast w diagnozie u  Witka są to skargi   pisane przez niego   do pani dyrektor i uwagi personelu odnośnie zachowania się Witka.  Jak dla mnie to dyrekcja i lekarz psychiatra wystawili sobie brzydką opinię i to ich należałoby podleczyć, czego dowodem są właśnie zarzuty stawiane Witkowi, pisane do Sądu jako dowód koniecznego leczenia szpitalnego.  Podstawowy zarzut naszego doktorka został przez Sąd odrzucony –  pacjent demonstruje objawy choroby psychicznej. Biegli psychiatrzy zarzutu nie potwierdzili.                                                                                                                A oto co pisał w swoich skargach Witek i co ma świadczyć o jego chorobie                                                                                                                                  – zarzuca pani dyrektor, że kłamstwa to jej chleb powszedni – To potwierdzi 80% podopiecznych. Mój pamiętnik też o tym mówi.                                                                                                                    Skargi na pielęgniarki o niewłaściwym podawaniu leków, o wchodzeniu do pokoju kiedy on sobie tego nie życzy, o zamiennikach lekowych których on sobie nie życzy, o brakach zawodowych pielęgniarek.  To również potwierdzą inni mieszkańcy. Ja osobiście miałam wiele incydentów nie właściwego zachowania się pielęgniarek. Jeden z nich opiszę na dalszych stronach.                                                                                                       O alkoholizmie pana Witka, który według decydentek należy leczyć, mają świadczyć dwa incydenty rzekomego upojenia alkoholowego. Jeden miał mieć miejsce 6 lipca 2016r. a drugi dwa lata później – 5 lipca 2018r. Jak załatwiają te rzekome upojenia to opisałam w poprzednim rozdziale.                                     Jest groźnie brzmiąca notatka służbowa, która mogłaby świadczyć o zaburzeniach psychicznych gdyby nie była prawdziwa. Pacjent zgłosił, że w nocy po jego twarzy chodziły wszy. Personel stwierdził, że to były muszki owocówki ( trochę nie bardzo pasują owocówki do ostrej zimy, fakt miał miejsce u Witka w styczniu a u mnie dwa tygodnie wcześniej). To robactwo oblazło cały DPS i każdy nazywał je inaczej. Ja je nazwałam mucho mrówkami, bo to i pełzało i fruwało.  Opisywałam ten incydent w grudniu 2016r. Miałam dezatyrację przed samym Bożym Narodzeniem. Była wymiana rur kanalizacyjnych i robactwo obległo cały prawie dom. U jednych było wcześniej u innych później. U mnie wcześniej ponieważ pod moimi drzwiami był rozkopany korytarz.                                                                                   Brud  w pokoju podopiecznego ma świadczyć o chorobie psychicznej. U podopiecznego  z niedowładem całej lewej strony  i częścią prawej, to według pracowników DPS ma świadczyć o podopiecznym a nie o pracownikach. I kto nie byłby w takiej sytuacji nerwowy co zarzuca się panu Witkowi.  Chcą mieć święty spokój  i tyle.                                                                                            Jedna z nowo przyjętych mieszkanek już to zauważyła, mnie trzeba było na to kilka lat; owa mieszkanka mówi mi – poskarżyć się nie ma komu a pochwalić kogokolwiek strach, że ten ktoś może być napiętnowany.