Od połowy listopada nasza kadra kierownicza jest w pracy i w sobotę i w niedzielę. Jest w te dni jakaś taka uniżona, zupełnie jak nie nasza kadra. Którejś niedzieli zobaczyły mnie w kaplicy stojącą natychmiast podstawiły mi fotel. A ja jak ten głupol, od razu pomyślałam, że pewnie już takie będą, grzeczne i usłużne. Oj naiwna , naiwna, one pokazywały wolontariuszom których było w tych dniach u nas dość dużo, jak należy się zachowywać. Czyli, że wiedzą jak trzeba tylko z trudem im to przychodzi, zwłaszcza do osób takich jak ja. Ale dobre i to, że pokazują młodym jak należy się zachowywać wobec starszych. Odnośnie mojej osoby to ta grzeczność nie trwała zbyt długo, szybko pokazały, że wszystko zależy od nich i właśnie miały ochotę dać mi prztyczka w nos i dały. W jednym z pism urzędowych w których wypowiadały się na mój temat napisały, ze ja nie korzystam z żadnych zajęć po za gimnastyką i zajęciami komputerowymi. Fakt, ze względu na gimnastykę w ogóle zainteresowałam się tym DPSem. Opisałam to bardzo dokładnie na początku mojego pamiętnika. Zupełnie inaczej wygląda sprawa z zajęciami komputerowymi. Tu systematycznie dostaję prztyczka w nos. Widząc mój zapał, dyrekcja robi wszystko żeby tych zajęć nie było, chociaż udają, że one są i to wyłącznie dla mnie. Komputer poznałam dopiero jako prababcia mieszkająca właśnie w tym naszym DPS. Początki moje z komputerem również opisałam w pamiętniku dokładnie. Sytuacja zmieniła się wraz ze zmianą dyrektora. Jak już pisałam ta” młoda zdolna”pozbywała mnie wszystkiego, pomalutku a sukcesywnie. W końcu po to ukończyła socjologię, żeby wiedzieć jak postępować z ludźmi, w tym wypadku jak wykańczać człowieka z uśmiechem na twarzy. Wie dobrze, że człowieka przy życiu trzyma praca. Człowiek który nic nie robi przestaje być człowiekiem. Pani dyrektor rządzi u nas prawie sześć lat. W tym czasie jak przyszła zajęcia komputerowe ze mną prowadziła Natalka. Ponieważ wysiudano mnie z prowadzenia radia , a ktoś prowadzić je musiał, przydział dostała właśnie Natalka. Przez rok nie miałam zajęć komputerowych, jak zaczęłam się upominać to przydzielono mi Magdę. Magda dość szybko odeszła z pracy. Długo nie miałam zajęć, znów upomniałam się o nie, króciutko miał je ze mną Dawid, który przestał być terapeutą a został opiekunem. Znów długo nie miałam zajęć aż się o nie upomniałam. Na te zajęcia przydział dostała Agatka, niestety nie ma jej już dawno. Chwilę poprowadziła zajęcia ze mną Ania, ale tylko chwilę. Już prawie rok jak nie mam zajęć. Poprosiłam Natalką żeby ustaliła ze swoją szefową chociaż jedną godzinę zajęć raz w miesiącu. Zważcie – jedną godzinę w miesiącu. Natalka przyszła z informacją, że od teraz każdy pierwszy wtorek miesiąca, o godzinie 14 będę miała zajęcia komputerowe w bibliotece. Jeśli by się coś zmieniło to odpowiednio wcześnie ustalimy zmiany i inny dzień. I co? I lipa zajęć nie ma. Właśnie w pierwszy wtorek miesiąca grudnia Natalka dostała wolny dzień od pracy i nikomu nie przyszło do głowy żeby mnie o tym poinformować, albo po fakcie przeprosić i zgodnie z umową ustalić inny termin. Pierwszy wtorek stycznia wypada w Nowy Rok. To są te tak zwane prztyczki w mój nos. Tak właśnie wyglądają moje zajęcia komputerowe o których dyrekcja informuje, że je mam. Jak myślicie mam je czy nie? Biedulki jeszcze się nie domyśliły, że ja to cholernie twardy orzech do zgryzienia i dzięki takim zachowaniom mam o czym pisać. CAŁUJ Ę !
