Kocham wszystkie zwierzęta świata. Pewnie, że są takie których się boję ale na ogół czuję tylko miłość. Obojętne czy jest to dzik czy to kaczka, ja z nimi rozmawiam i mam wrażenie że się rozumiemy. Przykładami mogłabym sypać jak z rękawa. Przez ostatnie 60 lat zawsze mieszkałam pod lasem i dużo w nim przebywałam. Moje pierwsze spotkanie z dzikami i to z dwiema watahami na raz było i piękne i straszne. Mój pies, notabene wzięty z naszego DPSu w którym był i wszystkich i niczyj, a który sam mnie upatrzył na swoją panią, obudził mnie któregoś dnia przed piątą rano dając do zrozumienia, że musi wyjść. Ponieważ nie mam i nigdy nie miałam problemów z wczesnym wstawaniem, na zasadzie – jak trza to trza – wskoczyłam w dres i do przodu. O tej godzinie w parku pod lasem nikogo nie ma, co najwyżej znajome pieski, puściłam więc swojego Niuńka samopas. Nagle słyszę ujadanie. Mój pies miał piękny zwyczaj, zawsze o swoich zamiarach mnie informował. Tak więc ujadał na kogoś ale przybiegł do mnie w celu poinformowania mnie o czymś. W pewnym momencie znaleźliśmy się na ścieżce na której z obu stron szły w naszym kierunku dwa stada dzików. Nie było pola manewru. Uklękłam na ziemi, przytuliłam do siebie swojego Niuniusia ( tak został nazwany przez mieszkańców naszego Domu ) trzymałam jego mordkę w dłoniach żeby nie szczekał i nie drażnił loch. Dziki sobie spokojnie przechodziły koło nas. Jedna z loch odwróciła się i zobaczyła, że brakuje jej jednego pasiaczka, zachrumkała, dzieciak wybiegł z ogródka sąsiadów i dołączył do swojej rodzinki. Nie mogłam się nadziwić, że ta dzika mama umiała doliczyć się swojej gromadki. Innym razem, już mieszkałam w DPSie i jak zwykle, codziennie o godzinie 5. 30 wychodziłam z kijkami na spacer do lasu. Nagle widzę na poboczu drogi, w krzakach, ogromne dzikie, błyszczące jak latarnie oczy. Zauważyłam w tych oczach i strach i ostrzeżenie dla mnie. Stanęłam, spokojnie rozglądnęłam się i zobaczyłam po drugiej stronie drogi całkiem nie małe stadko pasiaczków. Powiedziałam dzikiej mamuni żeby się mnie nie bała i zawołała swoje dzieci. Ona to zrobiła. Dzieciaki przebiegły koło mnie, ja pochwaliłam dziką mamę i pożegnałam się z nią czułymi słowami. No jak nie kochać zwierząt. Kiedyś, wracam wieczorem do DPSu, aż tu nagle przebiega koło mnie młody dzik samotnik. Zachwyciłam się nim był taki zgrabny, jak nie dzik i powiedziałam to jemu – ale jesteś piękny. Zawrócił i idzie w moim kierunku. Zrobiło mi się trochę nie swojo i mówię do niego – jesteś naprawdę piękny ale stanowczo za blisko mnie. Stanął i przygląda mi się. No idź już idź. I przystojniak poszedł.
Spotkanie mieszkańców z Panią Dyrektor
Spotkanie to miało miejsce w środę – 20 lutego 2019r. Pani dyrektor, na wstępie, podziękowała za liczne przybycie. Przykro mi ale to moja zasługa; podchodziłam do każdego mieszkańca i namawiałam do przyjścia, sądziłam bowiem, że będą wybory do Rady Mieszkańców a wiedziałam, że nie można dopuścić żeby do Rady wszedł pan NIKT. Tylko o to chodziło. W razie czego skreślamy z listy pana NIKT. Po zatem było nam wszystko jedno kto będzie. Oczywiście w ogóle nie braliśmy pod uwagę kandydatury pani NIKT, przecież ostatnio najpierw się pchała do Rady a później z niej zrezygnowała. To była jej obrona Rady przede mną. Zapewniam, że ani wówczas ani teraz nie mam zamiaru startować w wyborach, będę jedynie pilnowała ich rzetelnego przebiegu. Jestem mądrzejsza o poprzednie wybory, wiem gdzie był przekręt. Bardzo dziwnie do wyborów nawiązała nasza dyrekcja, poinformowano nas, że ci co chcą być w Radzie mają się zgłaszać do działu socjalnego. Myślę, że mimo wszystko będziemy mieli możliwość przegłosowania tych kandydatur. To ma być RADA MIESZKAŃCÓW a nie poplecznicy dyrekcji. Mój wróg nr. 1 tak jak przed laty tak i teraz zaczął wykrzykiwać, że ze mną trzeba zrobić w końcu porządek, ( kiedyś wykrzykiwała – eksmitować ją ) ja, swoim blogiem obrzucam błotem nasz DPS. DPS który kiedyś był najlepszym Domem; a pani dyrektor nic z tym nie robi, panią nikt się nie boi itp. i itd. Pani dyrektor odpowiedziała, że w tym Domu nikt nie ma obowiązku mieszkać. Ja to wykorzystałam i zaproponowałam pani NIKT żeby się wyprowadziła. To było jak włożenie kija w gniazdo szerszeni. Ja oznajmiłam, że nie mam zamiaru zmieniać miejsca zamieszkania. Jestem obecnie zadowolona z pobytu. Mam co robić. Mój pamiętnik publikowany w internecie będzie nadal pisany, on dotyczy moich doznań, moich przeżyć i tylko moich. Jeśli aż tak was to moje pisanie boli to nie czytajcie albo podajcie mnie do sądu – ale byłaby piękna katastrofa, tym razem na całą Polskę. Jest jeszcze jedno wyjście, – porządne zachowywanie się wobec wszystkich maluczkich, ale wówczas nie miałabym o czym pisać. Na to wszystko pani NIKT – a cóż ja ci takiego zrobiłam? Ona w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego co mi zrobiła i robi nadal. KIEDY BÓG DOBRZE ŻYCZY CZŁOWIEKOWI WTEDY DAJE MU POZNAĆ WŁASNE WADY. Na koniec spotkania było wystąpienie pana NIKT które jest podawana z ust do ust i sprawia, że mamy ubaw po pachy. Otóż pan NIKT ostrzegał wszystkich przed dzikami, które owszem stanowią dla nas problem. Oto co powiedział na temat dzików – ” dziki potrafią wpaść do domu i porwać małe dziecko”. On był świadkiem takich wydarzeń. To chyba trauma z dzieciństwa tak wpłynęła na zachowania pana NIKT, bo trzeba przyznać są co najmniej dziwne.
Metody zastraszania
Nie zaglądałam do swojego pamiętnika przez kilka dni a tu worek z komentarzami – 48 komentarzy. Niestety trzy czwarte tych komentarzy pisane było w językach niemieckim i angielskim; nie znam języków a zatem nie czytając odrzucam do kosza. PRZEPRASZAM! Kiedyś poprosiłam terapeutkę żeby mi zainstalowała tłumacza to narobiła mi tylko bałaganu w komputerze. Ostatnio jakoś nie umie mi w niczym pomóc. Trudno, jakoś sobie radzę mimo, że prawie nic nie umiem. Inne komentarze dotyczyły działania socjalnej na szkodę mieszkańców. Cały mój pamiętnik jest temu poświęcony. Jestem pewna, że kierownictwo DPSów przechodzi specjalne szkolenie – jak uciszyć tych którzy wiedzą za dużo albo chcieliby coś wiedzieć czego nie powinni, albo powiedzą jedno słowo za dużo czy po prostu nie zrobią czegoś czego się po nich oczekuje – tak jak w moim przypadku. Poprzednia dyrektorka miała misternie uplecioną sieć w którą wpadali ludzie do odstrzału, zarówno mieszkańcy jak i pracownicy. Tę sieć dokładnie opisałam w I części IV rozdziału. Obecna kierownik socjalna od lat była pracownikiem DPSu i dobrze zna wszystkie tajniki a posadzono ją na tym stołku ponieważ wyróżniała się chęcią niszczenia ludzi. Ja już po pół roku pobytu zaczęłam dostawać po głowie choć bardzo długo nie wiedziałam o co chodzi. Jeden z dyrektorów podobnej placówki zdradził się wiedzą – metody niszczenia i lekceważenia ludzi, jak byłam jeszcze na pobycie dziennym. Opisałam to w II części I, II i III rozdziału. Po roku pobytu miałam wypróbowane na sobie wszystkie metody niszczenia psychicznego człowieka. To, że nie zwariowałam to istny cud. Ten cud rodził się w mojej głowie – po zakazach robienia jednego zawsze znalazłam furtkę na robienie czegoś nowego. Radio niszczyli mi przez trzy lata, a to dlatego tak długo im się nie wiodło, ponieważ ja miałam więcej pochwał niż świństw. Więcej radości z prowadzenia radia niż bólu z prymitywnych zachowań dyrekcji. Dyrekcja naszego MOPSu wcale nie jest lepsza od dyrekcji Domów Opieki – jak dostarczyłam im swój pamiętnik to bawili się ze mną w kotka i myszkę udając, że nie wiedzą o co mi chodzi. A nawet Prezydent dobrze wiedział na co jest stać dyrekcje Domów Opieki skoro pisma od Niego dostawałam w bardzo zakamuflowany sposób. Bardzo się cieszę, że powstał mój pamiętnik prababcia 102 pl. bo dzięki niemu mogę dokładnie odtworzyć zachowania niby ludzi, a i inni mogą się dowiedzieć co nie co – kim trzeba być żeby się wspiąć na kierownicze stanowisko w tej branży. Obecne rządzące próbują za wszelką cenę powołać do życia sieć perfidnych działań, jednak jakoś, Chwała Bogu ,im się to nie klei. Jest państwo NIKT które zawsze chętnie podejmie .się świństw wszelakich. Jest pani Maria K. która czuje się zaszczycona jak może coś podpisać na prośbę socjalnej – ale wszyscy wiedzą, że p. Maria mimo swojej 90 tki wypatruje wizyty mamusi. Naszej dyrekcji to nie przeszkadza. ( Pani NIKT i pani Maria to dwie ostatnie które chciały zatańczyć na moim grobie, reszta nie zdążyła, już odeszła). No i jeszcze do sieci próbowano wpleść paprocha – tak zatytułowałam rozdział w swoim pamiętniku o niej. Niestety te osoby nic nie znaczą w naszej społeczności. Są tylko obiektem kpin. Wśród pracowników to w świńską sieć dał się wplątać psychiatra, jest też uległa jedna z pracownic, reszta owszem jest zastraszona ale nie chętna.
Nosił wilk razy kilka…
W związku z kontrolą która ma miejsce aktualnie u nas, usystematyzowałam wszystkie zło jakie wyrządziły decydentki mnie i innym osobom. To wszystko jest w moim pamiętniku ale rozrzucone w czasie. Po analizie występków doszłam do wniosku, że najcwańsza z trójki decydentek jest pani kierownik socjalna. Robi najwięcej świństw, bierze udział w każdym, a nie ma możliwości wykazania tego. To jest szkoła poprzedniej dyrektorki. Nie na darmo przyjęła ją do pracy jak sama już była na wylocie. Dosłownie mając tylko kilka dni zatrudnienia w naszym DPSie. Nasza dyrektorka zdała się w stu procentach na siostrę przełożoną i kierownik socjalną. Czyli na pozostałości po poprzedniczce. Wszyscy wiedzą, że ona nic nie może zrobić bez zgody tych pań. To te dwie perfidne panie wprowadziły działanie psychiatry jako metodę na niepokornych. Póki psychiatra nie był wykorzystywany w tym celu, to był szanowanym i lubianym lekarzem; teraz nie ma wśród mieszkańców szacunku a wręcz odwrotnie ma bardzo brzydką opinię. Jako dowód dołączyłam do informacji o szkodliwościach współpracy decydentek z psychiatrą swoje dwie diagnozy : pierwsza, sprzed 6 laty, fachowa i życzliwa dla mnie, oraz potwierdzająca, że kierownictwo placówki gnębi ludzi i druga diagnoza, sprzed pół roku, broniąca decydentki przed oskarżeniami. „KIEDY PRZEMAWIA ZŁOTO ELOKWENCJA JEST BEZSILNA”. Tak jak pani dyrektor pozwala na chamstwo w zachowaniu np. moich wrogów – których już bardzo nie wiele – tak socjalna unieszkodliwia mnie w sposób taktyczny. To takie drażnienie psa kiełbasą którą na jego oczach sama zjada i sądzi, że pies się nie odgryzie. – Nosił wilk razy kilka … Oto przykłady – Terapeutki prowadzą cykl spotkań czwartkowych o miastach Polski. Pytam czy mają program o naszym mieście – nie mają. Szykuję razem ze swoim wnukiem piękny program. Nasza regionalna kapela chodzi ulicami miasta i po zakątkach jego okolic i piosenką opowiada historię i dzień dzisiejszy. Oczywiście wszystko na dużym ekranie. Ludzie od lat nie wychodzili do miasta, nie wiedzą jakie to nasze miasto jest piękne. A tu decyzja pani kierownik – nie będzie tego programu. To samo było z planowanymi spotkaniami z muzyką klasyczną, czy spotkaniem sylwestrowym. Ona nie musi nawet ze mną na ten temat rozmawiać, oznajmia to pracownikowi i pani dyrektor. Jak pracownik powie jedno zdanie za dużo, bo też pracował przy tym programie, to już nie będzie pracownikiem. Przykład Ania, ona przestała pracować a do pracy przyjęto kogoś innego, bo tak sobie życzyła socjalna. Próbowałam na ten temat rozmawiać z panią dyrektor – cóż ja mogę – brzmiała odpowiedź,- nie wchodzę w kompetencje innych. Ci inni wchodzą śmiało w jej kompetencje. Opisywałam też o planowanych zajęciach dla mnie – pół godziny raz w miesiącu – które nie mogą dojść do skutku. W sumie to i dobrze, że wszystko spadło na karb pani dyrektor, może wreszcie pomyśli, że co by się nie działo to za wszystko odpowiada Ona !
