Pokora

to tylko tytuł artykułu z ” Wysokich obcasów” który potwierdził moje spostrzeżenia, że pokora pokorze nie jest równa. Czyli, że są co najmniej dwa typy pokory. Do tej pory modliłam się wręcz żeby było we mnie więcej pokory. Jestem cholernie niepokorna, taka wprost. Co mam na wątrobie to mówię i nie ważne komu. Jest pokora łagodna, delikatna, taka prawdziwa i taką cenię w innych, ale i jest pokora która szkodzi nam samym, to pokora sztuczna, to uniżoność. Nie znoszę ludzi pokornych w taki sposób. To pokora kłaniająca się w pas swoim zwierzchnikom, oczywiście w celu osiągnięcia korzyści. Np. jestem nic wartym pracownikiem ale jak zniosę wszystkie upokorzenia zadawane mi przez mojego przełożonego to on to doceni. Albo inaczej jestem niezła a jak do tego dodam uniżoność to będzie i premia i awans. Taka pokora dewastuje psychikę. Traci się swoją duszę, zatraca się siebie. Po jakimś czasie człowiek ze zdewastowaną psychiką już nie zauważa, że jest upokarzany, poniżany; ale taka jest właśnie droga za wszelką cenę do celu. Ja należę do tych co do celu idą z podniesioną głową albo zmieniają kierunek. W naszym Domu jest wiele ludzi rozdwojonych – na pokaz, jestem niezwykle skromny, szlachetny uczynny, to przed swoimi zwierzchnikami, a przed nami, swoimi podopiecznymi – może nie demonstracyjnie ale jednak – mam was poniżej pasa. O to przykład: od trzech dni na korytarzu koło moich drzwi leży świeżo wyprana czyjaś odzież. Ktoś ją wziął z pralni i położył na wózku pani Helenki. Pani Helenka, stwierdziła, że to nie jej garderoba i przełożyła ją na stojący obok fotel. Ktoś chciał usiąść na fotelu przełożył to na mój chodzik. Ja z chodzika korzystam kilka razy dziennie i za każdym razem przekładałam tą odzież na fotel. Trzeciego dnia pomyślałam wreszcie, że to jest pewnie już ubranie niczyje i położono je żeby ktoś sobie wybrał co mu się podoba. Tak się u nas praktykuje. Pytam więc opiekunki – co to ubranie robi od trzech dni na korytarzu? One nie wiedzą, ale jedna z nich przejrzała i stwierdziła, że są to ubrania Gieni, mieszkającej na drugim końcu budynku. Gienia nie upomni się o nie – nie mówi od pewnej słynnej nocy kiedy to straciła mowę i złote pierścionki jednocześnie. Może zauważy, że czegoś nie ma ale wyrazić tego nie potrafi w żaden sposób. Ludzie ciągle mówią, że ginie im odzież którą oddają do pralni. Opiekun zaniesie ubranie nie tam gdzie trzeba. Miałam taki przypadek, moje ubranie opiekun wziął z pralni i zaniósł do szafy sąsiadki. Tak się złożyło, że przyszłam po nie zaraz po wyjściu opiekuna tak więc poproszono mnie żebym sprawdziła czy nie zaszła właśnie takowa pomyłka. W ten sposób je odzyskałam . Jeśli przyszłabym dzień albo i dwa dni później to byłoby – szukaj wiatru w polu. A to, że jakaś rzecz zostanie dołączona do innego prania to zdarza się dość często. Ja odbierając osobiście swoje rzeczy z daleka poznam, że jest w nim coś nie mojego, natomiast jak pranie odbierze opiekun to niestety to przepada albo znajduje się po jakimś czasie. No niby przykład jest nie na temat; ale osoby które tak postępują mają nam pokornie służyć, wspierać, pomagać we wszystkim a nie olewać na każdym kroku. To takie osoby kłaniają się nisko swoim przełożonym żeby trwać. Wszystko inne nie liczy się. Spróbujcie powiedzieć jakiemuś opiekunowi, że nie przyniósł czegoś z pralni, wykpi cię, wyprze się w żywe oczy, a przecież nie sposób sprawdzić 150 szaf mieszkańców pod kątem zawartości nie tej co trzeba. Tak więc KOCHANA DYREKCJO jak ludzie mówią wam, że coś zginęło to w końcu potraktujcie to poważnie.

PS. W komentarzach mojego pamiętnika był wpis od Wiliama, napisany w języku rosyjskim, zachęcający mnie żebym napisała do Niego. Kochany Wiliamie odpisuję wyłącznie na łamach pamiętnika. Nie mam innych adresów ani kont, tak więc nic z tego. Mimo to dziękuję, że napisałeś.