Codzienność

5 lutego było spotkanie mieszkańców z panią dyrektor. Poruszane były sprawy dobrze nam znane i wałkowane w kółko, ale dla nowych mieszkańców, a jest ich dość dużo, sprawy dość istotne. Natalka informowała o zajęciach, do których zachęcała p. dyrektor. A ja natychmiast odpowiadam : już nowi mieszkańcy zauważyli, że na zajęcia wszelkiego rodzaju zapraszani są sami swoi i w bardzo widoczny sposób – na ucho. ( Czekam aż mnie ktoś zaprosi w taki sposób ). Po zebraniu ogłoszono wszem i wobec, że za parę minut zapraszają wszystkich do śpiewania – zostałam i przez niemal dwie godziny śpiewałam ze wszystkimi, a tych wszystkich było dość dużo. ( Co to znaczy oficjalne zaproszenie ).Pani dyrektor poruszyła kilka spraw w taki sposób, że miałam wrażenie iż są to odpowiedzi na poruszane zagadnienia w moim blogu. Np. uczęszczanie na gimnastykę. Pani dyrektor zadała pytanie – kto korzysta z gimnastyki? Zgłosiło się kilka osób które nigdy nie były na gimnastyce, pomyliły ćwiczenia rehabilitacyjne z gimnastyką ogólną. To była odpowiedź dla mnie – zobacz, nie jest tak jak napisałaś na blogu, że nasi nie przychodzą. Nie miałam ochoty ciągnąć tematu, tak więc zostało na tym, że ludzie nawet nie rozróżniają jednego od drugiego. Nina zachęcała wszystkich do korzystania z zabiegów fizykoterapeutycznych. Nowi mieszkańcy nawet nie wiedzą, że u nas są takie możliwości. Należałoby nowego mieszkańca oprowadzić po budynku i wszystko wytłumaczyć. Można zorganizować grupę kilku osób i chodzących i na wózkach. Można rozdzielić zwiedzanie budynku na kilka dni wszak to kolos a ludzie słabi; można, ale trzeba chcieć.

W każdy czwartek na tablicy ogłoszeń widnieje informacja zachęcająca do przyjścia na czwartkową herbatkę i wysłuchanie utworów takich to a takich. Za każdym razem jak przeczytam takie ogłoszenie to nasuwa mi się myśl – czy organizatorzy takich spotkań wiedzą co znaczy słowo – WYSŁUCHAĆ. Byłam na czymś takim nie raz i nigdy nie było możliwości wysłuchania czegokolwiek. Ludzie którzy przychodzą na takie spotkanie to jedni wypiją kawę i wychodzą, inni w gronie pięciu, sześciu osób bawią się sobą nie szczędząc swoich gardeł, a jeszcze inni przerażeni hałasem wychodzą. Jeśli zachęca się kogoś do wysłuchania utworu muzycznego to należałoby się samemu do tego przygotować. Powiedzieć coś o wykonawcy czy twórcach utworu a nie bez słowa puszczać płytę jak leci. W każdym DPS wykorzystano by moje umiejętności tego właśnie typu, tylko nie u nas, u nas musi być byle jak, aby dużo i głośno. Ta bylejakość to cecha lewej ręki pani dyrektor.

Mam wyrzuty sumienia. Któregoś dnia przyszła do mnie Lucyna i przekazała mi wiadomość, że Józia chce się ze mną widzieć, żebym do niej przyszła. W tym dniu nie mogłam, miałam ” napięty grafik ” a już dzień później Józia straciła świadomość. Od kilku dni leży w jakimś letargu zupełnie nieświadoma. Chodzę do niej ze swoimi wyrzutami sumienia i patrząc na nią płakać mi się chce. Józia to jedna z niewielu bardzo porządnych ludzi. Dlaczego jedna z niewielu? ponieważ prawie każdy kto przebywa wśród wron latami, zaczyna krakać jak one, a Józia zawsze była i jest sobą. Przez wiele lat śpiewała w tym sławetnym chórze, który miał za zadanie chwalić dyrektorkę i niszczyć osoby przez nią wskazane; nic z tych rzeczy nie zrobiła. Józia to pedantycznie czysta i dokładna osoba. Ta pedantyczność była nie raz męcząca. Józia ma swój specyficzny dowcip, taki bardzo wprost, który nie śmieszył a przerażał. Jednak nade wszystko to bardzo porządny człowiek. Boże, jak chciałabym żeby Józia wyzdrowiała i żeby o własnych siłach przyszła do mnie.

Współtowarzyszka od stolika w stołówce, z przerażeniem w głosie oznajmiła mi, że zamieniono jej pokój. Chyba się przesłyszałam – mówię. Dopiero się wprowadziłaś i już zamiana pokoju? To gdzie teraz mieszkasz – pytam. Jak powiedziała mi gdzie, to ja z zazdrością w głosie powiedziałam, że to jest jedyny pokój w którym mogłabym mieszkać. A ona na to – zapraszam więc do siebie i zobaczymy czy nie zmienisz zdania. Zmieniłam. Ten pokój to lodówka. Od razu podbiegłam żeby sprawdzić czy okno zamknięte i czy kaloryfer grzeje. Po pokoju hulał wiatr. Pokój większy od mojego a kaloryfer trzykrotnie mniejszy. Popatrzyłam na balkon, którego zawsze zazdrościłam i już nie zazdroszczę, cały aż czarny od pleśni. Bałabym się wejść na taki balkon. Istotnie, nie chciałabym mieszkać w tym pokoju.