Spadł mi kamień z serca

Nie zdawałam sobie sprawy, że to zaleganie kamienia na sercu jest faktycznie odczuwalne. Myślałam, że to tylko tak się mówi ,a ja naprawdę czułam ciężar kamienia. Jaką nieprawdopodobną ulgę odczuwa się jak tenże kamień spada z serca, człowiek staje się lekki i oddycha lekko i pełną piersią. Oczywiście ten spadający kamień to pomyślne zakończenie sprawy z Józią. Szłam do niej z tym wielkim ciężarem na sercu i z myślą, że chociaż potrzymam ją za rękę. Tak zrobiłam. Zaraz po wzięciu jej ręki i pogłaskaniu, Józia otworzyła oczy i całkiem świadomie stwierdziła – a to ty Danka, cieszę się, że przyszłaś. Podaj mi wodę. Siedziałyśmy dość długo i rozmawiałyśmy. Józia rozmawiała ze mną w pełni świadomie, także po kamieniu nie ma śladu. Józia co jakiś czas wyrażała swoją radość, że jest w swoim pokoju, że nie chciałaby już do szpitala. Rozejrzałam się po jej pokoju i stwierdziłam, że faktycznie jest czyściutko i miło. W takich warunkach można sobie pochorować, oby nie za ciężko i nie za długo. O to żeby było właśnie tak – czyściutko i miło, dbają opiekunki z jej rewiru i pokojowa. Domyślam się, że zarówno opiekunki jak i pokojowe były ćwiczone do bólu, to przez pedanterię Józi, ale w konsekwencji jest tak jak powinno być.Pisząc o tym, że Józia mimo, że śpiewała w tym złowieszczym chórze, który niszczył ludzi, sama do końca pozostała porządnym człowiekiem, przypomnieli mi się wszyscy śpiewający w nim. Było w nim 10 osób „śpiewających” w tym czworo porządnych i nie przekupnych ludzi a reszta to śmieci nie ludzie. Ostatnie lata istnienia chóru to warunkiem do przyjęcia w poczet było zrobienie świństwa ze wskazaniem a nie umiejętność śpiewania. Dlatego słowo śpiewających wzięłam w cudzysłów bo z tym śpiewaniem było kiepściutko. Ela, prowadząca chór, zagłuszała celowo ten śpiew głośnym graniem na akordeonie. Do dnia dzisiejszego zostały przy życiu cztery osoby – dwie ze szlachetnym charakterem i dwie z zaśmieconym, takim odpadkiem ludzkim. Nawet w tym chórze porządne osobniki były gnębione bez litości; tak więc jak taki gnębiony człowiek nie ugięcie pozostawał porządnym człowiekiem to nic dziwnego, że wspomnienie o nim wyciska łzy. Takim właśnie człowiekiem była TOSIA, jak zmarła napisałam, jak umiałam, tren na jej cześć.

TOSIU – twoje imię teraz to Cisza, Twoich wierszy, piosenek i żartów . nikt z nas żywych już nie usłyszy. Z nad ciemnej rzeki wiatr przyleci i mglistych wspomnień woń przyniesie I namaluje przeszłe lata jak byłyśmy razem tu w naszym świecie. Ty łączysz teraz naszą Ziemię z niebieską chmurą i obłokiem, W zadumie gwiazdy patrzą na nas Twoim figlarnym, ciepłym wzrokiem. Nie jesteś duchem lecz wspomnieniem co ciężkie łzy człowiecze łączy a mam ich tyle w noc bezsenną, że moje życie w nich się sączy. Że chyba świat nimi obdzielę. I nie ma cię i jesteś ze mną, zostajesz na tych chwil nie wiele, potem cię szukam na daremno. Miałyśmy tyle wspólnych planów – o bajkach, wierszach i modlitwach, Ja smutne brałam, ty wesołe…aż nagle do mnie już nie wyszłaś. Tosiu kochana, co mam wyznać? Że źle, że bardzo źle bez ciebie, Że tu po tobie tylko cisza, bo twoje plany są już w niebie.

Ten tren napisałam 19 listopada 2008 roku. Byłam wówczas na Pobycie Dziennym naszego DPSu i miałam wyjątkowe chody u byłej pani dyrektor, która pozwalając mi na wiele liczyła, że w zamian dostanie moje komunalne mieszkanie i kupi je sobie za 20% wartości. Dlatego właśnie dobrze wiem kogo gnębiono bez skrupułów. Po latach zwróciłam uwagę, że gnębiono ludzi którzy w Samorządzie Mieszkańców pełnili funkcję przewodniczących. Gnębiono ich żeby nigdy nie ośmielili się powiedzieć głośno co widzieli pełniąc te funkcje. Pierwszą znaną mi gnębiono i byłą przewodniczącą była właśnie Tosia. Po niej, takich samych zaszczytów funkcyjnych i gnębienia doznała Janeczka – farmaceutka. Gnębiono ją do śmierci. Po niej przewodniczącym został Antoś, który jest gnębiony do dziś. Po Antosiu była Irena, którą chórzystki gnębiły od rana do wieczora. Ostatnią przewodniczącą samozwańcem była pani NIKT, jedyna nie gnębiona ponieważ od tego typu działań to ona była specjalistką. Sama wepchała się na ten zaszczytny stołek i sama z niego zrezygnowała. Jako przewodnicząca miała super moc w gnębieniu mnie. Dyrekcja mogła śmiało powiedzieć, że wszystkie zarzuty względem mojej osoby są potwierdzone przez Samorząd. Taki zdegenerowany Samorząd, który zamiast stawać w obronie mieszkańca, niszczył go dla swojej przyjemności. Patrząc dzisiaj na panią NIKT mam satysfakcję, że nie tylko nie zatańczy na moim grobie, jak obiecywała, ale na swoich niby nóżkach nie dotelepie się samodzielnie nigdzie.