Chyba nadchodzi dzień świra. Dla mnie osobiście, najgorszą rzeczą jest przebywanie w zamkniętym pomieszczeniu bez możliwości wyjścia na zewnątrz. To jest wprawdzie ogromny budynek po którym można byłoby pochodzić, ja jednak nic nie umiem robić bez celu. Jest bardzo sennie. I ta cisza, która aż przeraża. Każdy z nas poczuł się od razu chory i wyleguje się w łóżeczku. Dlatego właśnie boję się nadejścia dnia świra. Nic nie robiąc można zwariować. Jak raz, po kilku dniach, wyszłam do ogródka, to pomimo, że chwilę w nim pracując zmęczyłam się potwornie, to jednak mimo zmęczenia weszło we mnie życie. Autentycznie odżyłam. A teraz znów nie można i znów apatia. Opiekunki, pokojowe i pracownice kuchni są zmęczone, bardzo zmęczone. Wszystkim mieszkańcom trzeba wszystko podać do pokoju, a jest nas prawie 150 osób z różnymi zachciankami. Osoby, które lubią pogaduszki o niczym pewnie nie męczą się tak jak ja. Ja rozmów o wszystkim i o niczym nie lubię. Nigdy nie lubiłam. Mimo, że rozmów o niczym nie lubię to zaszłam do Jadzi na pogaduchy. U niej chyba właśnie był dzień świra. Co ta kobieta odwaliła to szok. Opowiadała mi, że jak zobaczyła w telewizji komunikat o problemach ludzi starszych i możliwościach załatwienia sobie zakupów i jedzenia z dostawą do domu, postanowiła zadzwonić pod wskazany numer. Pytam ją – po co to zrobiłaś, widzę, że wszystko masz co ci jest potrzebne; a ona na to – od kilku dni dostaję kolacje które mi nie smakują. Co ty takiego dostajesz – pytam, chyba to samo co wszyscy. Ja wprawdzie nie wiem co dostajecie na kolację ponieważ od 5 lat jej nie jem, tylko czasem o coś poproszę, a przeważnie wszystko zamieniam na owoce; a co ty dostajesz? Ciągle ten chudy twaróg – odpowiada Jadzia. Taki krojony, twardy twaróg? Najlepszy jaki może być, o który ja zawsze proszę i oddałabym za niego najlepsze szynki. A ja go nie lubię, odpowiada Jadzia. To nie wystarczyłoby porozmawiać z opiekunką? Nie wystarczyło, a jak zadzwoniłam to popatrz od razu lepsze jedzenie. Jadzia, to lepsze to takie jak dostali wszyscy w naszym Domu. Na drugi dzień rozmawiam z Cześkiem który mieszka na parterze i widzi wszystko co dzieje się przed wejściem do budynku. Mówi mi – wiesz wczoraj przyjechał tu jakiś samochód, długo stał i trąbił a na tym samochodzie był duży napis – JEDZENIE. Nikt nie podszedł do tego samochodu, czyżby ktoś pomyślał, że jesteśmy głodni? No i czy nie świrujemy? Co by nie mówić to wszyscy mieszkańcy ( no może nie wszyscy ) podziwiają podejście kierownictwa Domu do pandemii. To na co kiedyś narzekali już nie narzekają. Nie dość, że wszystko jest dezynfekowane to naszym pracownikom przy wejściu do budynku jest mierzona temperatura. Chyba cały MOPS bardzo poważnie i porządnie podchodzi do sprawy. Dzwoniło do mnie kilkoro podopiecznych naszego Dziennego Pobytu pytając co u nas a ja dowiedziałam się przy okazji, że ich opiekunowie, mimo, że każdy jest w domu, interesują się swoimi podopiecznymi. Dzwonią z zapytaniem czy czegoś potrzebują i wszystko co jest im potrzebne jest dowożone.
Muszę odnotować wiadomość z Chorwacji, ponieważ 50% mojej rodziny to Chorwaci, konkretnie Zagrzebianie. Wprawdzie wszyscy są od lat w Polsce ale mieszkanie w Zagrzebiu czeka na ich ewentualny powrót. A tam w Chorwacji nie dość, że koronawirus dziesiątkuje ludzi to jeszcze do tego doszło trzęsienie ziemi jakiego nie było od 140 lat. Niestety budynek w którym mają to mieszkanie moi, został uszkodzony; nie tak jak inne ale szkody są. Budynek jest dwupiętrowy a ich mieszkanie mieści się właśnie na drugim piętrze, także w takiej sytuacji zrujnowany dach i komin ma zasadnicze znaczenie. Niestety pojechać nie można – z powodu pandemii granice zamknięte. Zdalnie fachowców ściągnąć nie można bo tam wszyscy uwijają się jak w ukropie. Także my mieszkańcy Domów Opieki mamy najlepiej. Na pewno nie we wszystkich Domach jest tak jak u nas, ale u nas wszyscy czują się bezpiecznie. Jeszcze tylko żebym mogła pójść do ogródka, coś zrobić i troszeczkę pobyć na słoneczku.
