Komentarzy część II

Napisała do mnie Danuta zarzucając mi, że za bardzo się chwalę. Że nie dość, iż piszę bloga, piszę wiersze, śpiewam, mam szerokie znajomości to jeszcze byłam nadzwyczajnym inspektorem pracy. Kochani, na pewno źle o sobie pisać nie będę, na to nie liczcie, niech to robią inni. Pisząc o sobie tylko stwierdzam fakty. No przecież piszę bloga, są w nim moje rymowanki, nie śmiem nazwać tego wierszami. Ze śpiewu przez wiele lat utrzymywałam rodzinę, to chyba najgorzej z nim nie było. O swoich znajomościach pisałam z wielkim sentymentem bo są to znajomości z podwórka, babci i dzieci w wieku jej wnuków. A o tym, że byłam dobrym i docenianym inspektorem napisałam z satysfakcją ponieważ jestem z tego bardzo dumna. Że to prawda to potwierdza pełna nazwa firmy w której pracowałam. Ludzie z którymi pracowałam jeszcze żyją; są to moi rówieśnicy albo młodsi ode mnie. Pozwólcie, że odlecę wspomnieniami w tamte lata, czyli lata 70- te ubiegłego wieku; kiedy to najmodniejszym muzycznym zespołem polskim były Wawele, a najmodniejszym wokalistą zagranicznym był Afric Simone – oczywiście moim zdaniem. Utwory tych wykonawców leciały w radio non stop. Koleżanki i koledzy z biura, wiedzieli, że jak podkręcą gałkę w odbiorniku radiowym podczas emitowania tych utworów to zdecydowanie wprawią mnie w dobry nastrój. Zwłaszcza dbał o to pan Jurek – osoba odpowiedzialna za organizację regionalnych zjazdów i szkoleń Zarządów Spółdzielni. Siedzieliśmy ze sobą biurko w biurko. Radio stało przy jego biurku. Grało zawsze cichutko ale jak leciały utwory wymienionych wykonawców decybeli przybywało. Pan Jurek, był o kilka lat młodszy ode mnie, wykształcony, taktowny, mądry i elegancki pod każdym względem. Niestety miał jedną dolegliwość – nie miał podzielności uwagi. Jak mówiła więcej niż jedna osoba on nie słyszał nikogo. Bardzo szybko to zauważyłam i ratowałam chłopaka z opresji. Jak zbliżał się jakiś zjazd to przy jego biurku roiło się od prezesów i wszyscy mówili na raz i to podniesionymi głosami. Ja udając, że robię swoje notowałam co który prezes mówił. Jurek siedział jak zbity pies po takich wizytach ale jak robiło się cicho podawałam mu kartkę na której było wszystko dokładnie zapisane. Drugim inspektorem był Tomek – sprawy BHP. Przeciwieństwo Jurka. Praca którą wykonywał nie była jego marzeniem, Jego żywiołem było morze. Skończył rybołówstwo dalekomorskie i życie na lądzie to była męczarnia. Trwał na tym lądzie na prośbę żony, która za wszelką cenę nie chciała być Penelopą. Tomek robotę odwalał i wszystkich olewał. Był opryskliwy do wszystkich. Jurek go ciągle pouczał, że tak nie można zwłaszcza do żony. Był zdolny i bystry. Jak chciał to zrobił ale na ogół nie chciał. Patrząc na mnie, Tomek nie mógł się nadziwić – jak można lubić tak pracę. Jak tylko była okazja to usiłował drwić ze mnie ale te drwiny, o dziwo według mnie, podnosiły moją wartość, dlatego nigdy nie gniewałam się na niego, współczułam mu katorgi. N.p. Tomka nie było dość długo w pokoju ( a wszyscy siedzieliśmy w jednym pokoju, to znaczy czwórka inspektorów i Pani Naczelnik ). Pani Naczelnik kilka razy spytała – czy nie wiecie gdzie jest Tomek ? Nie wiedzieliśmy. Po dłuższym czasie Tomek wraca. Gdzie się pan podziewał – pyta szefowa. A Tomek lekceważąco – niech pani spyta pani Danki, ona przecież wszystko wie, a jak nie wie to zrobi dochodzenie i będzie wiedziała. Spojrzałam na niego i spytałam – naprawdę mam powiedzieć gdzie pan był ? Zdziwienie, przecież nie wychodziłam z pokoju. Ależ proszę ,jestem bardzo ciekaw czy tym razem pani nos śledczy nie zawiedzie. Reperował pan samochód. Konsternacja. Wszyscy, na czele z Tomkiem zaniemówili. Ma pan plamę z oleju na spodniach, za późno podwinął pan rękawy koszuli i tam również są plamy. Więcej nigdy Tomek ze mnie nie drwił. Trzecim inspektorem była Asia, osoba odpowiedzialna za szkolenia naszej służby zdrowia. Zrzeszaliśmy w końcu spółdzielczość inwalidzką i w każdej spółdzielni byli lekarze i interniści i specjaliści, były gabinety zabiegowe i pielęgniarki pracujące na zmiany. O ironio losu; na zjeździe lekarzy z całego regionu, którym kierowała Asia, Asia umiera na zawał serca, lekarze rozpoznali zatrucie. 15 minut po śniadaniu Asia zaczęła zwijać się z bólu i wymiotować. Zlecono płukanie żołądka podczas którego Asia umiera. Niespełna trzydziestoletnia kobieta, żona i matka dwójki dzieci. Rozpacz i szok. No i wreszcie nasza Pani Naczelnik, postrach wszystkich pracowników. Wymagająca, pedantyczna pod każdym względem, prawa, ale ze słabostkami kobiecymi. Wyszła za mąż bo przecież kobieta musi być adorowana i rozpieszczana przez mężczyznę, a więc trzeba mieć kogoś takiego na podorędziu. Zdecydowała, że nie będzie miała dzieci ponieważ to niekorzystnie wpłynie na jej figurę. W pracy zawsze była pierwsza, znacznie przed czasem, ponieważ właśnie w pracy robiła się na bóstwo Ja również miałam zwyczaj przychodzenia do pracy przed czasem po to żeby o godzinie 7. oo być w gotowości i tak początki spotkań ( szefowej w wałkach na głowie z podwładną ) były nie ciekawe; ale bardzo szybko obie przywykłyśmy do tego. W miarę poznawania siebie Ona mnie doceniała ja jej zawdzięczałam cholerną skrupulatność w robocie. Wszystko było na miejscu i pod ręką w razie potrzeby. Cokolwiek chciała ode mnie to bez problemów znajdywała ponieważ wszystko wykonywałam według Jej wskazówek. Takich szefów należałoby klonować. W sumie to był jedyny szef który czegoś mnie nauczył. Zwykle szefowie wymagają chociaż często nie wiedzą za dobrze czego; Ona najpierw nauczyła tego czego później wymagała a co było mi przydatne do końca pracy zawodowej. Żałuję bardzo, że skusiły mnie wyższe zarobki i zmieniłam pracę chociaż w sumie robiłam to samo – kontrolowałam podległe nam filie pod względem realizacji produkcji.