Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe

Tego mądrego powiedzenia mnie powtarzać nie trzeba, każdą krzywdę wyrządzoną drugiemu człowiekowi odbieram bardzo osobiście. I bardzo mnie dziwi jeśli osoba będąca w takiej samej sytuacji zależności od personelu DPS nie rozumie mojego przerażenia. Już wyjaśniam o co mi chodzi. Otóż, pewnego poranka, w porze wydawania śniadania, musiałam odczekać aż wózek ze śniadaniem przejedzie przez część korytarza żeby dostać się do windy. Miałam więc możliwość przyjrzenia się procesowi wydawania posiłków. W pewnym momencie zobaczyłam, że z wózka coś się wylewa i zalewa korytarz. Jedna z pań wydających posiłki chwyciła mopa i zaczęła wycierać podłogę. Ponieważ mop nie zdawał egzaminu druga z pań wpadła do pokoju osoby leżącej wzięła z jej łazienki dwa ręczniki i powycierała tymi ręcznikami podłogę na korytarzu. Struchlałam, panie pokojowe okazały kompletny brak szacunku do swoich podopiecznych i ich własności, na dodatek żadna z pań, po umyciu podłogi nie umyła rąk i spokojnie wznowiły wydawanie posiłków. ( Chyba nikt się nie dziwi, że posiłki biorę osobiście i bezpośrednio z kuchni ). Opowiadam o tym incydencie jednej z mieszkanek, a od niej słyszę – no i co przecież zaniosą ręczniki do pralni i po wszystkim. Czyli, że nie miałabyś nic przeciwko temu żeby i twoje ręczniki posłużyły jako ścierki do podłogi – pytam. O broń Boże, zrobiłabym piekło, a tymi ręcznikami dostałyby w ten głupi łeb. A zatem innym można robić świństwa, oby nie mnie. NIE GODZĘ SIĘ Z TYM !

Któregoś dnia powiedziałam kilka nie miłych słów panu odpowiedzialnemu za administrację naszego Domu. Panu, który był wzorem do naśladowania w podejściu do mieszkańców naszego DPS. Chodziło mi o potraktowanie Witka przenosząc go do pokoju w którym rozpoczęto remont. Przypomniałam mu, że jeszcze nie dawno byłam nim zachwycona i modliłam się żeby ów pan nigdy się nie zmienił. Zapewniał mnie wówczas, że będzie się starał. I co ? Po raz pierwszy w całym moim życiu Bozia mnie nie wysłuchała. Wszedł pan między wrony i kracze pan jak one. A one przebrzydle kraczą. Nie mógł pan wyrazić swojego sprzeciwu na przeniesienie Witka do remontowanego pomieszczenia? Proszę zapamiętać, że człowiek jest najważniejszy, CZŁOWIEK ! Pan kierownik, ( a nawet zastępca dyrektora ), poskarżył się na mnie do pani dyrektor. Pani dyrektor, swoim zwyczajem, odwracając kota ogonem, przyszła do atrium w porze mojej gimnastyki, czyli bardzo wcześnie, jeszcze przed rozpoczęciem swojej pracy, i bardzo grzecznie zadawała mi pytania – czy jestem przeciwna rygorom wprowadzonym na czas kwarantanny. Nie, nie jestem. Czy pozwoliłaby pani żeby mieszkaniec samowolnie opuścił teren DPS. Nie, nie pozwoliłabym na to. Czyli, że pan Witek słusznie był na kwarantannie. Słusznie. Ponieważ po raz drugi dopuścił się wyjścia poza teren to jak pani myśli, słusznie zmieniliśmy mu pokój. Słusznie ale po remoncie. Pokój, w którym odbywał on kwarantannę do dziś stoi pusty, czyli od trzech tygodni. Można było skończyć remont, posprzątać i pomóc mu się przenieść. Cieszę się, że jest pani zgodna z nami odnośnie kwarantanny. No i jak rozmawiać z takim człowiekiem? Nie zgadzam się z ich traktowaniem ludzi, a pani dyrektor z tej rozmowy wysnuła wniosek, że ze wszystkim się zgadzam. Nie na darmo moja pani adwokat uczuliła mnie żebym zwracała baczną uwagę na każde słowo w pismach które otrzymuję od naszej dyrekcji.

Kochana dyrekcjo, zanim podejmiecie jakąkolwiek decyzję przenieście ją na własny grunt. Pomyślnie o swoich rodzicach czy dziadkach – czy przenieślibyście ich do remontowanego pomieszczenia? Panie kierowniku ! Jak planował pan remont mojego pokoju ( który nie doszedł do skutku), to zadał mi pan pytanie – czy będę miała gdzie się przenieść na czas remontu. A ja Wam przypominam, że i wasi rodzice i dziadkowie wasi i ja i Witek – wszyscy jesteśmy ludźmi.

Jeszcze tego samego dnia przyszła do mnie Agatka z ankietą do podpisania, że wszystkim co dzieje się w naszym Domu jestem zachwycona. Przykro mi ale nie podpisałam. Spytałam czy mogę rozczłonkować pytania i wyraźnie wyodrębnić co mi się podoba a co nie. Agatka nie zgodziła się, zabrała ankietę i wyszła. Zaraz po niej przyszedł do mnie psycholog; tak długo namawiał do rozmowy aż się zgodziłam, tylko zupełnie nie wiem po co.