Że coś jest nie dla mnie to doświadczam bardzo często, wiem dobrze, że to specjalność pani kier. socjalno – rehabilitacyjnej. Ona tak właśnie mnie rehabilituje. W poprzednim wpisie wspomniałam o ankiecie którą przyniosła mi Agatka do podpisania; ponieważ jej nie podpisałam, musiałam oczywiście uzasadnić dlaczego. Ta ankieta to był panegiryk na cześć kierownictwa naszego Domu, a ja niestety mam duże wątpliwości co do pracy szefów. Przecież cały mój blog jest poświęcony nie tylko wątpliwościom ale i zarzutom. Najwięcej zarzutów miałam pod adresem działu, którego przedstawicielką była właśnie Agatka. Chodziło mi o to, że od 8 lat odsuwa się mnie od jakiejkolwiek działalności. Nie proponuje mi się nic. ( A nie samym chlebem człowiek żyje ). Przez te wszystkie lata mam rzucane kłody pod nogi nawet wówczas jak sama coś wymyślę i jestem w stanie przeprowadzić bez niczyjej pomocy. Przywykłam już do tego, ale to nie znaczy, że będę podpisywała bezmyślne pochwały, które kierownictwo sobie tworzy a mieszkańcy mają to podpisać i już. Agatka powtórzyła moje nie zadowolenie i jego powody swojej szefowej a ta z kolei wpadła na pomysł, że i owszem będzie propozycja z jej strony ale taka że ja sama ją odrzucę. Dlaczego tak myślę? Otóż, mam śpiewać w atrium, dla 5 osób z demencją, z którymi zajęcia prowadzi Dorotka. Dorotka przekazując mi tę propozycję czuła się bardzo nie zręcznie, nie zdarnie tłumaczyła mi dla kogo będę ewentualnie śpiewała. ( Nie raz udowadniałam, że kocham tych ludzi. Lubię z nimi być, bo są jak kochane dzieci ). Jeszcze tydzień temu Kasia nie pozwoliła mi się zbliżyć do grupy z którą miała zajęcia a teraz Dorotka proponuje mi zajęcia z podobną grupą. Jak proponuje mi się śpiewanie, to już się mnie nie zatrzyma. Ta propozycja obudziła we mnie mój zwierzęcy wręcz instynkt do czegoś co ciągle kocham i w czym się zatracam. Nie miałam czasu żeby się przygotować do spotkania bo to było ” dziś pytanie, dziś odpowiedź ” ale pomysły rodzą się w mojej głowie natychmiast. Przygotowałam dwa warianty wejść jako przerywniki w pracy Dorotki. Praca Dorotki polegała na tym, żeby pobudzić do myślenia i aktywności ludzi z demencją. Tak więc jak jeszcze nie są zmęczeni to pośpiewają razem ze mną piosenki z naszego dzieciństwa, bo je pamiętają – ” Stary niedźwiedź ” Stoi różyczka ” ” Mam chusteczkę haftowaną” a jak już będą robili wysiadkę to będą melodie na rozbudzenie. Śpiewając uzmysłowiłam sobie, że nawet moje tycie jest uzależnione od braku śpiewania. Śpiew z zaangażowaniem spala bardzo dużo kalorii. Utrata kalorii jest porównywalna z chodzeniem po schodach. Także szanowna pani kierownik działu socjalno – rehabilitacyjnego już mnie nie zatrzyma. Najlepiej byłoby żebym mogła śpiewać ganiając po lesie. NIESTETY NIEWOLA no i starość. Jestem taki chojrak a na drugich zajęciach szybciej zrobiłam wysiadkę od tych których miałam rozweselać. Było przed burzą i serce mi wysiadło. Myślę też, że półtorej godziny zajęć to stanowczo za długo. Dziwię się, że ci ludzie wytrzymują. No i jest tak jak myślałam, że będzie – dadzą pieskowi powąchać kiełbaskę a później pies usłyszy, że nie dla psa kiełbasa. Nie ma zajęć w atrium, podobno za zimno, ale już żeby mnie poinformować, że ich nie będzie to nie miał kto. Wyszłam do atrium raz i drugi, ludzie siedzą wygrzewając się na słoneczku, kartka na drzwiach wejściowych do atrium informuje o zajęciach a ich nie ma. Nie przywieziono tylko 3 osoby: Anielcię, Zytę i Irenkę i ich nieobecność stanowi o odwołaniu zajęć. W atrium było 7 osób, które jak mnie zobaczyły od razu spytały co będziemy śpiewać ale nie było sprzętu. A zatem od jutra będę przychodziła do atrium przygotowana do śpiewania, z odpowiednim, swoim sprzętem.
Dzisiaj w telewizji usłyszałam, że korona wirus nasila swoje działanie. Gdzieś w Polsce, w jakimś Domu Opieki zainfekował około stu osób. Szlak mnie trafił bo przypomniałam jak kilka dni temu przyszła do mnie znajoma z zakupami o które prosiłam a pielęgniarka która po ostrej wymianie zdań, otworzyła drzwi do budynku nie dość, że była bez maseczki i rękawiczek, to zamiast odebrać zakup i nie oddając mi przesłać go do dwudniowej kwarantanny rzuciła się w objęcia owej pani. One się ściskały a ja wzięłam zakup, podałam pieniądze i zostawiając ich w objęciach poszłam sobie. Miło, że moja znajoma jest darzona taką sympatią ale owa znajoma miała chociaż maseczkę i bardzo głupią minę będąc w objęciach naszej pielęgniarki. Chyba nikogo nie dziwi, że szlak mnie trafił – jestem od ponad czterech miesięcy w ostrej kwarantannie a taki wydawałoby się drobny incydent może zamknąć nas na dodatkowe długie miesiące. Przecież owa pielęgniarka będzie roznosić za chwilę leki po całym naszym ogromnym budynku. Obie panie były zdrowe ale i obie panie przebywają wśród różnych ludzi, żyją prawie normalnym życiem i nigdy nie wiadomo co i kiedy może ich spotkać, a za ich pośrednictwem i nas – uwięzionych. Mam nadzieję, że kierownictwo Domu przegląda nagrania z kamer, które są umieszczone dookoła budynku i odpowiednio zajmie się sprawą. Panie ściskały się pod samą kamerą. Mieszkańcy ponoszą konsekwencje niewłaściwego zachowania się, a co z personelem?
