Sprawy codzienne

W poniedziałek skończyła się moja osobista kwarantanna także we wtorek natychmiast poszłam z maleńką grupą na spacer do lasu. Nie zdawałam sobie sprawy, że tydzień bez wychodzenia z pokoju może aż tak osłabić. Spacer godzinny a ja aż trzy razy odpoczywałam. Moja poranna gimnastyka również wymagała ode mnie wysiłku a do tej pory była mi tylko przyjemnością; także jak w środę miałam jechać na badania do miasta a po nich znów nie wychodzić z pokoju przez tydzień, to wolałam nie jechać. Skwapliwie skorzystałam z przestrogi pani dyrektor, co to strasznego dzieje się poza terenem naszego DPS jak to ludzie chorują i umierają. Pani Dyrektor i siostra Przełożona o nikogo tak się nie troszczą jak o mnie. Ludzie jeżdżą na różne badania i nie było przypadku, żeby na dzień przed wyjazdem składały im wizytę takie osobistości z prośbą żeby uważały na siebie. Paniom głównie chodziło o to żebym nie robiła zakupów. Ja nie mogę ich robić inni mogą. Biorąc wszystko za i przeciw przeważyło przeciw i nie pojechałam. Dwa bardzo istotne powody przeciw – to właśnie przebywanie w izolacji i drugi to bezsens robienia badań skoro wiem dobrze, że po zdiagnozowaniu mnie i zleceniu zabiegów, dyrekcja nie pozwoli mi z nich skorzystać. Przecież badania takie już robiłam i właśnie po nich miałam skierowanie na szpitalną fizjoterapię, którą to bez mojej wiedzy i zgody szanowna przełożona odwołała. To właśnie ta wyjątkowa troska o mnie uświadomiła mi, że tak będzie i dlatego nie pojechałam.

Muszę przeprosić kucharzy gotujących teraz dla nas. Potrawy przywożone do nas są z dnia na dzień lepsze, zwłaszcza potrawy smażone są zupełnie innej jakości niż te u nas. Są bez porównania lepsze. Dlatego tak wyjątkowo smakowała mi ryba, a w niedzielę jak spróbowałam „schabowego „( wzięłam to słowo w cudzysłów ponieważ u nas tak się mówi na wszystko co zostało usmażone w takiej formie jak schabowy) to oniemiałam. Byłam pewna, że jak zwykle po żuję i wypluję, że moje zęby nie dadzą sobie rady z takim ogromem mięsa, a tu zaskoczenie – kotlet na pół talerza, grubości 1 cm. bez panierki, kruchusieńki, soczysty, mięciutki, po prostu pycha. Myślę, że ci co tak smażą to mają jakieś specjalne urządzenia albo swoje kucharskie tajniki. Ciasta również były bardzo smaczne, śmiało można porównać z naszymi, natomiast w jakości zup, absolutnie wszystkich zup, nikt nie może się równać z naszymi paniami. Najlepiej byłoby, żeby nasze panie podszkoliły panie z kateringu w gotowaniu zup a te drugie zdradziły swoje sekrety odnośnie smażenia to jedni i drudzy byliby super.

W czwartek rano niespodzianka – na śniadanie dostaję białą zupę mleczną. Moja kochana zacierka. Panie wydające posiłki proszą żebym podała kubek na herbatę, ja im na to – z herbatą to ja poczekam aż Nasi wrócą. A Asia odpowiada – właśnie wrócili, nalewać? Nalewaj. Wszyscy ucieszyli się bardzo z powrotu naszych kuchareczek. Co nasi to nasi. Ale niestety podobno jest nowe zachorowanie wśród pracowników. Nie wiem kto jest chory ale do nas zaczęto podchodzić znów bardzo rygorystycznie. Odwołano wszystkie zajęcia, w tym nasze spacery leśne. Podobno sklepik będzie zamknięty, chociaż zupełnie nie wiem dlaczego. Cały towar jest za szybą, sprzedająca w rękawiczkach i w maseczce – o co chodzi z tym zamknięciem? Dla nas byłoby to duże utrudnienie. Zawsze coś tam nam potrzeba. Przecież jeszcze ciągle jesteśmy ludźmi, – chyba? Pewnie i moje spotkania muzyczne będą odwołane. Znów reżim sanitarny. Jak dla mnie to w tym reżimie coś nie gra. Np. jeszcze na razie sklepik jest otwarty ale my nie możemy osobiście zrobić w nim zakupów, możemy to zrobić za pośrednictwem pracowników; tak więc opiekunka czy pokojowa robi te zakupy dla 20 osób do których przychodzi po kilka razy na dzień i roznosi wszystko co można poroznosić po pokojach, – kompletny bezsens. Moim zdaniem to opiekunowie i pokojowe powinni być chronieni i oszczędzani na tyle na ile jest to możliwe, bo szybko padną. Przecież ci ludzie robią już prawie wszystko. Na jak długo starczy im zdrowia? Co będzie jak ich zabraknie? Owszem w takim Domu każdy jest ważny, ale ten każdy ma za zadanie jedną rzecz: prać, gotować, roznosić leki czy organizować zajęcia; a pokojowe i opiekunowie: robią poranną toaletę ze zmianą pościeli i goleniem , sprzątaniem pokoi i korytarzy, rozwożenie posiłków, sprzątanie po posiłkach – posiłki są cztery. To właśnie opiekunowie jeżdżą z nami do lekarzy specjalistów i teraz jeszcze mają nam robić zakupy. a na 11 pokoi jest jeden opiekun. W tych jedenastu pokojach co najmniej 6 osób potrzebuje bezustannie pomocy – a to kropelki zapuścić do oczu, a to nakarmić 4 razy dziennie, a to obciąć paznokcie czy włosy, wreszcie odpowiedzieć na dwadzieścia bezsensownych pytań, które zajmują czas. Oszczędźmy tych ludzi.