Troska…

Niedziela 31 styczeń, zmuszam organizm do w miarę normalnego funkcjonowania, trzeba ćwiczyć, trochę w pokoju, bo to na leżąco a reszta w atrium. Do atrium wyszłam 20 min. później niż zwykle, nie o godz. 7 a o 7,20 ponieważ czas moich ćwiczeń jest zawsze taki sam – 40 min. tak więc przed 8 rano nie było mnie w pokoju. Nigdy bym nie przypuszczała, że tym faktem zaniepokoję swoją opiekunkę, że ktoś w ogóle zwraca uwagę na to czy jestem w pokoju czy mnie nie ma. Wychodząc zostawiam zawsze kartkę w drzwiach informującą gdzie jestem, a zatem wiadomo gdzie jestem, a mimo to opiekunka zaniepokoiła się, że o zwykłej porze nie było mnie w pokoju. Przybiegła do atrium sprawdzić czy wszystko w porządku. Przeprosiłam i wyjaśniłam dlaczego tak się stało, obiecałam, że od dziś będę przestrzegała czasu ćwiczeń od 7 do 7, 40. Jestem wzruszona troską. A już myślałam, że jak coś by mi się stało w tym atrium, to bym zamarzła i nikt by nie wiedział, a tu proszę jaka miła niespodzianka.

Wybrałam się do pielęgniarek żeby uzupełnić leki i przypomnieć, że od dziesięciu miesięcy leży u nich skierowanie dla mnie od neurologa na TK głowy, ( jeszcze po uderzeniu przez Leona ). Ponieważ mam dość silne zawroty głowy postanowiłam wykorzystać to skierowanie. Trafiłam na dwie najcudniejsze pielęgniarki – Justynkę i Beatkę. Oczywiście wszystko o co prosiłam zostało od ręki załatwione. To są dwa wzory do naśladowania, chociaż dwa zupełnie inne wzory. Ich wspólne cechy to bardzo życzliwe podejście do podopiecznych i załatwienie każdej sprawy z poszanowaniem każdego z nas. Justynka – to iskierka, która wszystko zrobi błyskawicznie i ciągle do kogoś biegnie, a Beatka emanuje spokojem. Jak wchodzi do nas Beatka to doznajemy takiego dziwnego uczucia, że od tej chwili nikt inny się nie liczy tylko ten do kogo przyszła. ( Proszę spokojnie wyłuskać swoje problemy wszak jestem do wyłącznej pani \pana dyspozycji). Wśród pielęgniarek jest też jedna o której muszę napisać chociaż nie wymienię jej imienia bo to plama na honorze i pielęgniarek i tych co ją przyjęli do pracy. Pielęgniarka ta powinna być za kratkami ale ponieważ ma ogromne długi do spłacenia ( okradła swoje koleżanki pracując w szpitalu ) których nigdy nie da rady spłacić, udaje, że pracuje. Jest nie miła, opryskliwa, ale chyba ktoś taki może się przydać naszemu kierownictwu, bo dla nich im gorzej tym lepiej.

Podobno naprawdę u nas wszyscy są zdrowi. Zapadła decyzja, że już w tym tygodniu rozpocznie się przyjmowanie nowych pensjonariuszy. Tyle wolnych miejsc w DPS to katastrofa finansowa. Ceny utrzymania poszybują w górę a już sięgają „gwiazd”.

Szczepienie miałam 28 stycznia, dzisiaj jest już 4 luty, a ja dopiero dzisiaj poczułam się jako tako. Przez te wszystkie dni czułam się jak po chorobie, osłabienie tragiczne. Już myślałam, że tak zostanie, że zdecydowanie za wcześnie zostałam zaszczepiona, ale dzisiejszy świt dodał mi otuchy. Wyszłam do atrium o godzinie 6, 40, ( wcześniej, żeby wrócić na czas ), co krok jakaś opiekunka przestrzegała mnie, że nie dam rady z chodzikiem na taki śnieg. Dałam radę, a na dodatek cieszyłam się, że moje zwiotczałe mięśnie trochę popracowały. Koła chodzika całe były zanurzone w śniegu tak więc pchałam ten swój chodzik i byłam szczęśliwa jak głupia, że mam siłę. Czułam z każdym krokiem, że wraca we mnie życie. Za dwa tygodnie następne szczepienie. Mam pietra, no bo ile stary człowiek może wytrzymać. Pewnie znów padnę i to na długo, ale teraz jest dobrze.

Przepraszam autorów ostatnich wpisów, że nie odpowiem na żaden z nich, ale ciągle przypominam, że odpisuję tylko na treści pisane w języku polskim. Dziękuję, że czytacie i piszecie do mnie, ja niestety nie umiem korzystać z tłumacza i już nie chcę się uczyć, jednak bardzo dziękuję za wpisy.