Pierwsza napotkana osoba po wyjściu z Domu, no i oczywiście po przejściu jezdni- ale z górki, była nasza Małgosia. Spotkałam ją spacerującą po chodniczku przed Domem. Małgosia idąc bez przerwy oglądała się za siebie; domyśliłam się, że to przez pozostawione otwarte drzwi od swojego pokoju. I to jest dowód na kiepskie myślenie naszej kadry kierowniczej. Nie chcą nam ponownie udostępnić czipów do samodzielnego otwierania i zamykania drzwi, twierdząc, że już wiele osób ma te czipy i moglibyśmy mieć nieproszonych gości, a faktu, że przez otwarte drzwi kilkunastu pokoi mogliby by ludzie przejść i chodzić po budynku dowolnie, to już dyrekcja nie bierze pod uwagę. Bez przerwy ktoś z tych pokoi jest na spacerze; mają oficjalne zezwolenie od dyrekcji. Mieli je nawet wówczas jak my byliśmy pozamykani w pokojach ze względu na Covit. Bardzo wiele osób o tym wie. Wystarczyłoby wyjść od strony stołówki i niezauważonym wejść, przez gościnnie otwarte drzwi, mając do dyspozycji wszystkie pokoje w naszym Domu. Są wszak że kamery, ale jak sama pani dyrektor mówiła – one służą nam po czasie. Wiele bezsensownych decyzji widzi się na każdym kroku. N.p. w dniu moich imienin przyszła do mnie rodzinka, którą przyjęłam w ogródku pod lasem, pod tak zwanym „grzybkiem „, za co dostałam reprymendę od pani kier. socjalnej. Dlaczego, a no dla tego, że nie poprosiłam łaskawie o możliwość przyjęcia gości. Jak idę z nimi na spacer to nie muszę się tłumaczyć a jak usiadłam przy stole, pod lasem, to już tak. W ramach wyjaśnień usłyszałam – ponieważ ogródek ten należy do posesji DPS. Nie ważne, że w soboty i niedziele korzystają z niego różne osoby nie będące powiązane z nami. Te osoby mogą bo ich dyrekcja nie widzi a moich gości widziała. Na drugi dzień widzę jak pani socjalna oprowadza rodzinę nowo przyjętej osoby, po całym naszym Domu. To jednak można ? Ostatnie nasze spotkanie z panią dyrektor zakończyło się takim właśnie pytanie – to można czy nie można, bo nic nie rozumiem – stwierdził Bolek.
Drugą spotkaną osobą była pani mieszkająca w budynku po sąsiedzku. Budynek ten kiedyś należał do naszego DPSu Ponieważ po latach stał się drogi w utrzymaniu dyrekcja zrzekła się tego majątku. Ludzie tam mieszkający porobili sobie pod domem ogródki. Warunki na ogródki cudowne. Ta idylla trwała przez wiele lat, dopóty, dopóki nasza obecna dyrektorka nie dopatrzyła się, że pole na którym są te ogródki jest własnością DPSu. Nakazała ogródki zlikwidować. Żal było właścicieli ogródków ale myśleliśmy, że w miejscu ogródków powstanie piękny, duży wybieg dla mieszkańców DPS. Niestety i ogródków nie ma i wybiegu nie ma. Przez 8 lat powstał na tym miejscu busz. Jeśliby od razu po likwidacji ogródków przystąpiono do zrobienia spacerniaka, to pracy nie byłoby dużo, tylko porobienie ścieżek. Szerokich trój poziomowych ścieżek. Teren sięgający lasu, cały ogrodzony z pięknymi schodami – wszystko poszło w ruinę. A za tę ruinę opłaty wnosić trzeba. Poprzednia dyrektorka to nawet oddzieliła ogródki dodatkowym płotem, na zasadzie – niech sobie mają. To są skutki braku Samorządu Mieszkańców, który by doradził. Taki konwent seniorów. Nasza szefowa wybrała obstawienie się karierowiczami, którzy nie myślą ani o mieszkańcach ani o mądrym rządzeniu. U nas nie szanuje się nikogo i niczego. Wywiozą ludzi przed budynek, postawią wózki na betonie i myślą, że to jest opieka. Co z tego, że nad głowami są parasole, ale pod nogami nagrzany beton. A to nasze atrium, jak sama nazwa wskazuje to jest pomieszczenie okolone budynkiem. W nim się chodzi jak w kieracie; żeby pochodzić 10 minut trzeba klomb obejść około 10 razy. Jak ktoś zapali papierosa to dym roznosi się po całym atrium. To nie są warunki na spacery. Kwiatki owszem są ale pod nogami beton. A mogło być tak pięknie.
