Rozmowy

… jednej pani z drugą panią. Wybrałam się do jednego z DPSów w którym od lat przebywa moja znajoma. Owa znajoma napisała do mnie na bloga i poprosiła żebym do niej przyszła bo nie ma komu się wyżalić. Chodziło o jej sprawy rodzinne. Rodzina, wydawałoby się taka och, ach na każdą prośbę gotowi do pomocy, ale takiej pomocy, która za wszelką cenę zostawi babcię w DPSie, a to skakanie nad babcią to nic innego jak dawanie do zrozumienia – sieć, gdzie ci będzie lepiej, ( chociaż jest jej źle ), spełnimy każdą zachciankę tylko nie przychodź do domu. Nawet jakbyś pobyła u nas tylko kilka dni, to dla nas byłby już problem. Rozmowy z babcią to i owszem, ale nie na spacerze, czy w kawiarni tylko przez telefon. Podczas jednej takiej rozmowy telefonicznej z córką, Zosia – tak ma na imię owa znajoma- zorientowała się, że jej 18 letnia prawnuczka nosi wielki żal w sercu. Żal do swoich rodziców. W tym żalu wykrzyczała ojcu, że pozbawi go praw rodzicielskich. Dla mnie to było oczywiste, że był to krzyk rozpaczy. Krzyk, zobaczcie mnie wreszcie, zainteresujcie się. POMÓŻCIE! – mówi Zosia. Rodzice się rozwiedli. Pozakładali nowe rodziny. Mają dzieci którymi zajmują się z wielką troską, a o niej nikt nie pamięta. Nie ma nikogo kto by ją przytulił i wysłuchał. Miała być oczkiem w głowie a jest piątym kołem u wozu. Zosia postanowiła jakoś pomóc prawnuczce. Jeszcze nie wiedziała jak. Na początek chciała się z nią spotkać. I tu zaczynają się schody. Niestety, dziewczynka mieszka w innym mieście a ona nie ma nawet do niej telefonu. Zadzwoniła do córki z prośbą o telefon do swojej prawnuczki. Nigdy w życiu nie sądziła, że spotka się z odmową. Podobno wnuk zabronił swojej matce dawać telefon do córki babci. Zosia poczuła się jakby ktoś walnął ją obuchem w głowę. Poczuła się wykluczona z rodziny. Nagle zrozumiała, że ta wieloletnia usłużna pomoc we wszystkim to była fałszywka. Poczuła się tak samo odrzucona jak jej prawnuczka. I z takim żalem mówi do mnie – Danusiu, nie wolno wnukom oddawać wszystkiego co masz. Teraz nie mam czym nimi potrząsnąć. Ale jak zaczęłyśmy analizować wszystko za i przeciw to okazało się, że to ich NIE jest niczym w porównaniu z jej ewentualnym NIE. Zosia aż krzyknęła – jednak zemsta jest słodka i przypomni im, tej mojej rodzinie, że ja ciągle jestem ich rodziną i to mocno osadzoną w realiach. Zosia od poniedziałku rusza do adwokata. Umówiłam ją ze swoją adwokat, która podpowiedziała, że takie zachowanie wnuków może świadczyć o ich złych intencjach które doprowadziły do wyłudzenia darowizny w postaci mieszkania. Przecież miało być inaczej. Oj, będzie się działo!

Wracając od Zosi, musiałam się spieszyć; zostawiłam kartkę w drzwiach, że wrócę około dwunastej, a to już było po dwunastej. a jeszcze kawał drogi przede mną. Spotkanie po latach jest zawsze czasochłonne. Żeby po dojściu do DPSu nie szukać kogoś kto otworzy mi drzwi ( nasze więzienie jest zawsze zamknięte ) wybrałam drogę na skróty ale prowadzącą pod zawsze otwarte drzwi. Nigdy więcej tej drogi. Były to leśne wertepy, pełne korzeni drzew i szyszek pod nogami i na dodatek pod stromą górę. Chodzik, na ogół musiałam wnosić. Zziajana wchodzę na korytarz naszego Domu a tu ludzie siedzący pod stołówką zasypują mnie pytaniami. A czas leci i kartka w drzwiach jest. Było tyle pytań, że kartkę wzięłam dopiero po obiedzie, czyli po 13.30. Były w tej grupie dwie nie znajome panie – nowe mieszkanki i z wielkim zainteresowaniem wypytywały mnie – jakim cudem byłam na zewnątrz. Przecież z tego więzienia nikt nie może wyjść. Jedna z pań nazwała nasz Dom więzieniem a druga oddziałem zamkniętym w psychiatryku. Obie te panie miały rację. My, nasz dom również nazywamy i tak i tak, a to dlatego, że dyrekcja domu to chyba uciekinierki z psychiatryka, które zwyczaje szpitalne zastosowały u nas. Logiki w ich postępowaniu brak. Nas tylko by zamykali. Do jednych mieszkańców przychodzą całe rodziny i mogą wejść nawet do pokoju mijając wiele innych pokoi. Inni mają całkowity zakaz na tego typu zachcianki. Mnie obsztorcowano za spotkanie z rodziną w ogródku, kilkadziesiąt metrów od naszego Domu; Małgosia ma pokój przez który można wyjść na zewnątrz i ona to robi, ale jak spytała czy mogłaby gościć u siebie córkę, to usłyszała, że w żadnym wypadku. Córka Małgosi mogłaby wejść i wyjść nie wchodząc do budynku, ale jest nie. Córka Małgosi jest lekarzem i wie jak ma się zachować, ale nasza emerytowana pielęgniarka – siostra przełożona, wie lepiej. Są osoby które mogą wychodzić z budynku, inne pomimo, że nie są chore umysłowo, nie mogą. Witka za jednorazowe wypicie alkoholu próbowali wykończyć. Jurek pije codziennie, robi awantury i nikogo to nie obchodzi. Jurek idąc do sklepu po alkohol zostawia drzwi otwarte, a przez nie można wejść na teren budynku.

DROGA DYREKCJO ! Moglibyście ustalić w jakich godzinach drzwi w dolnym pawilonie będą otwarte z klucza i dać czipy osobom które według was mogą wychodzić. Np. przed południem otwieracie drzwi w godzinach od 10 do 12 i po południu od 16 do 18. Wszyscy byliby zadowoleni, a to nasze więzienie byłoby tak jakby dla osadzonych z lżejszymi wyrokami.