Z tą pamięcią jest coraz gorzej. Ostatnio usiadłam do komputera, chciałam zajrzeć do bloga, a tu stop – nie pamiętam hasła. Wpisałam dwa razy coś około i niestety to nie to. Nie mogłam wpisywać po raz trzeci bo już nie dostałabym się do bloga. Swojego hasła nigdzie nie zapisałam. Teraz, mimo, że przypomniałam je to niestety też nigdzie nie zapisałam. Żeby go nie zapomnieć będę częściej używać, ale nie zapiszę. Jak zapomnę to będzie to dla mnie znak, że pora kończyć pisaninę droga prababciu.
Od kilku dni zamęcza mnie moja sąsiadka żebym wezwała do niej pogotowie albo zadzwoniła na policję bo jej nikt nie chce pomóc a ona bardzo cierpi. Tłumaczę jej – Zosiu, poproszę opiekunkę – nie nie chcę, była kilka razy i nic nie pomogła. To pójdę po pielęgniarkę – nie. To może zadzwonię po kogoś z rodziny. Była synowa, to ją przełożona wyrzuciła za drzwi. To ona mogła zadzwonić po pogotowie. Z Zosią bardzo trudno rozmawia się, ona jest głucha. Nie mogę jej wykrzyczeć, że skoro jeździ wózkiem po budynku to nie podlega wzywaniu pogotowia. Policję również nie zainteresuje fakt, że ją od tygodnia boli coraz gorzej. Zosi przydałby się jakiś specjalista ale jaki to musi zdecydować nasz lekarz nie ja. Obraziła się na mnie. Była bowiem pewna, że kto jak kto ale ja to pomogę na pewno. Nie chcę ponosić kary za nie uzasadnione wezwanie karetki czy policji, ale Zosia tego nie rozumie. Sama zadzwonić nigdzie nie może bo z nikim się nie dogada. Jest mi bardzo przykro ale jestem bezradna. Zosia po prostu odczuwa brak zainteresowania się nią.
Przy niedzieli postanowiłam poznać trochę bardziej swoje miasto. Dowiedziałam się, że jest u nas ulica Smerfów i postanowiłam ją znaleźć. Gdzie jest to wiedziałam tak mniej więcej. Wiedziałam tylko do jakiego autobusu mam wsiąść. Ten wyjazd to była dla mnie wyprawa : 20 min. szłam do autobusu ( za lepszych czasów autobus mieliśmy prawie pod Domem, ale to już nie wróci ). Na pętli poczekałam drugie 20 min. – przecież to była niedziela, i wreszcie jadę. Myślałam, że jadę bez końca. Nikt w autobusie nie wiedział gdzie jest ulica Smerfów. Od centrum i dalej, całe miasto rozkopane, a zatem jedziemy objazdami. Po 50 minutach jazdy miałam jej dosyć. Wysiadłam i zupełnie nie wiedziałam gdzie jestem. Jadąc widziałam, że miasto kończyło się dwa razy, dwa razy jechaliśmy przez las po to żeby wrócić do miasta. Nie chciałam już niczego szukać tylko jakoś wrócić do Domu. Spytałam więc o jakiś autobus jadący do Centrum i w drogę. Oczywiście trzeba poczekać bo to niedziela. Ujechałam trzy przystanki powrotne i zobaczyłam z daleka osiedle maleńkich domków, to była właśnie ulica Smerfów na Osiedlu Bajkowym. Wracając do Domu musiałam wracać przez las bo autobus którym jechałam miał przystanki zupełnie z drugiej strony naszej dzielnicy. Tak spędziłam niedzielne przedpołudnie, od śniadania do obiadu, i miałam po czym odpoczywać. Szczerze mówiąc to wstydzę się sama siebie jak odpoczywam nie mając po czym.
A teraz najlepszy dowcip jaki słyszałam. Otóż Marianna zgubiła dolną protezę ( to się zdarza jeśli proteza jest źle zrobiona i uwiera. Delikwent wówczas co chwila ją wybiera i gdzieś kładzie aż w końcu nie wie gdzie położył). Z tym problemem wybrała się do pielęgniarek żeby jej pomogły w dotarciu do protetyka stomatologii, chciała zrobić nową protezę. A nasza wybitnej klasy pielęgniarka, ze współczuciem w głosie powiedziała – po co ma pani się fatygować , da pani pieniądze dla kierowcy i on protezę przywiezie. Aż wierzyć się nie chce, że mamy taki mądry personel. Taką troszczącą się o nas kadrę. Dla mnie to zabrzmiało jak czarny humor, bo nie wiem czy owa pielęgniarka zakpiła sobie z jednej z nas czy jest faktycznie nie douczona.
