Czyli ciszej jedziesz, dalej dojedziesz. Jadąc autobusem, podsłuchałam fragment rozmowy dwóch pań, takich w moim wieku, cytuję – ” Oj, Jadziu, Jadziu to ty jeszcze nie wiesz, że w naszym wieku to się tylko słucha nie dyskutuje. Za dużo powiesz to zostaniesz sama „. Nie zgadzam się z tym, nie, nie nie ! Niby dlaczego mam tylko słuchać. Słuchać to ja mogę wykładu, występu słowno muzycznego czy czytania mi książki a nie wywodów ludzi którzy uważają się za mądrzejszych od innych. Tym swoim milczeniem mam wzmacniać jeszcze ich mniemanie o sobie, ich rzekomą mądrość. To będzie znaczyło, że tak mądrze prawili, że mnie zatkało. To niech sobie mówią do ściany, wyjdzie na to samo, albo jak ten dziad co mówił do obrazu a obraz do niego ani słowa i taka była ich rozmowa. Wolę być sama niż zostać manekinem, bo w samotności to jeszcze mogę być sobą. Zdaję sobie sprawę, że podczas rozmowy obie strony mogą powiedzieć za dużo i może zrobić się kwas, może zaboleć, można nawet kogoś boleśnie zranić a jak mówi przysłowie – łódź gdy przypływa z daleka może zawrócić, słowa gdy poszły za daleko już nie zawrócą, a złe czyny mogą przeciąć wszystko. Dotyczy to obu stron. Pomimo wszystko nie chcę być taką babcią która siedzi w kąciku z dobrotliwym uśmieszkiem na twarzy – jak śpiewa Maryla Rodowicz. Można jeszcze tak prowadzić rozmowę żeby wszyscy byli zadowoleni, czyli według mnie podlizywać się i być nikim. Chociaż – ” nierzadko chwiejne zdanie zapewnia utrzymanie „. Nie chcę takiego dobrobytu za cenę chodzenia ze spuszczoną głową. Nie raz słyszałam, że moje podejście do życia przynosi mi same szkody, ale też daje mi satysfakcję chodzenia z podniesioną głową. Mogę wejść w każde, nawet największe grono ludzi bez obawy, że ktoś plunie mi w twarz, a tu w naszym DPSie poznałam takich ludzi, że nic z nimi nie wiadomo, bo cały ich dobrobyt to chwiejne zdanie, podstęp i chciwość.
Teraz z innej beczki. W naszym DPSie panuje wirusówka. Tak ją nazwał personel i zostało to przyjęte do wiadomości. To jakaś, dość często powtarzająca się, dwu, trzy dniowa choroba, która w tym roku dopadła i mnie. Dopadła z lekka, osłabiła mnie na dwa dni. Zaczęłam analizować gdzie to świństwo mogło mnie dopaść. Podczas pandemii nauczyłam się samotności, ( byłam z nią za pan brat od lat, choć nie aż w takim stopniu ), teraz żyję wręcz w izolacji, poza stołówką w której widuję ludzi ( a która od dziś jest zamknięta ) i wyjściem do miasta. Widuję ludzi nie obściskuję się z nimi. Mówimy sobie dzień dobry i to wszystko. Jak z kimś rozmawiam to zachowuję dystans. To skąd to cholerstwo przylazło do mnie? Przeanalizowałam wszystko za i przeciw i doszłam do wniosku, że powodem roznoszenia chorób w naszym DPSie są windy. Tymi windami jeździ wszystko i jeżdżą prawie wszyscy i zdrowi i chorzy. 80 % mieszkańców korzysta z chodzików czy wózków inwalidzkich, musi więc korzystać z windy. Windy jeżdżą bez przerwy. Przewozi się nimi śmieci, posiłki, różne odpadki po higienie osobistej. Robi się dzięki nim przeprowadzki czy wywozi czy przywozi ludzi do lekarzy czy szpitala. W windzie ludzie kaszlą, kichają a nawet plują. Chciałabym móc wyjść z budynku bez korzystania z windy ale to nie możliwe. Ciekawa jestem co na to osoba odpowiedzialna za nasze zdrowie, czyli siostra przełożona; na pewno ma wszystko gdzieś przecież w razie czego to jest na emeryturze i można jej nagwizdać. Pracując u nas pomnaża swoją emeryturkę i śmieje się wszystkim w nos, a dyrektorka zachwyca się jej śmiechem.
PS przepraszam Karlę i Gienię, że nie reaguję na wpisy, ale wielokrotnie informowałam, że odpowiadam tylko na wpisy zamieszczone w języku polskim. Całuski.
