Zbliża się koniec roku i jak zwykle ludzie chcą czy nie, zaczynają podsumowywać całoroczne wydarzenia; a starzy ludzie podsumowują nie wydarzenia z jednego roku ale na ogół z mijającego życia. Cóż możemy podsumować z minionych nawet dwóch lat – smutek, samotność, izolację od świata. Coraz gorsze samopoczucie i coraz mniejsze możliwości. Coraz gorszy wzrok, słuch i sprawność fizyczna. Nawet chodzenie stanowi coraz większy problem. Nie mogę się z tym pogodzić. Na przekór swoim możliwościom idę np. do miasta. Owszem, jeśli idę pomalutku do dotrę do celu, i jak kiedyś do tego celu szłam godzinkę to teraz trzy godziny. Po takiej wyprawie prze dwa dni nie wychodzę z pokoju i zaczyna się kuracja przeciwbólowa. Tak określił moje możliwości ortopeda – na operację za wcześnie, leczeniu kolana nie podlegają, pozostają tylko środki przeciwbólowe. Jestem wrogiem leków przeciwbólowych, dlatego to wielkie szczęście, że w naszym Domu mamy te możliwości leczenia bólu różnymi zabiegami. Ostatnio trochę z tego korzystałam. Żeby odsunąć od siebie myśli o starości i coraz większym niedołęstwie, zanurzam się we wspomnienia, o tym co ja takiego pięknego przeżyłam; i kiedy już mi się wydaje, że nie było nic ciekawego to nagle zaskakuje wspomnienie jak byłam w Teatrze Wielkim w Moskwie na balecie ” Jezioro Łabędzie „, jak w naszym Teatrze Narodowym w Warszawie występowałam. Jak latałam samolotem, szybowcem, jak płynęłam statkiem po morzu czy jeziorach, jak latałam nad wodą wodolotem. Latem były jeziora i pływanie żaglówką z całą rodziną. Zimą wycieczki po górach. A moje wyjazdy za granicę, w prawdzie tylko do krajów Demokracji Ludowej ale tego trochę było. Była też wielokrotnie Jugosławia – wówczas to był kraj kapitalistyczny i wyjazdy do niego dość długo były utrudnione. Były też Niemcy i te niby demokratyczne i te kapitalistyczne. Jak do tego wszystkiego dodam młodość, która jest zawsze piękna i zuchwała, to pozostaje mi tylko zaśpiewać – To były piękne dni, po prostu piękne dni, nie zna już dziś kalendarz takich dat. Niby to nic wielkiego, ot takie tam drobne przyjemności, ale są ludzie którzy i tego nie przeżyli. Wiadomo, że są i tacy dla których są to duperele o których nie warto pamiętać, ale dla nas starych, dzisiejsze daty mówią o zupełnie czymś innym. Spotkaliśmy się w moim pokoju, przy lampce szampana, same prababcie i pradziadkowie i każdy tylko wspominał ostatnie spotkanie z rodziną. Każdy z nas dokładnie pamięta jak dostał od rodziny prztyczka w nos po którym odczuł odstawienie na boczny tor. Jak się jest pra… to już tak jakbyś nie istniał. No chyba, że dożyjesz setki, a to wtedy rodzina i dyrekcja Domu wypina piersi do orderów. Wtedy z bocznego toru przechodzisz, na jakiś czas, na honorowe miejsce, A tak swoją drogą, to czy któreś z nas, tych pra.. pamięta coś takiego jak prababcia czy pradziadek. Zanim zdążyliśmy dorosnąć to już ślad po nich zaginął. Po latach szukamy ich śladów, czyli swoich korzeni, twórców jakiejś gałęzi naszego drzewa genealogicznego i wówczas znów stawiamy ich na piedestał. Wspominamy jacy byli wspaniali ale dopiero jak ich już dawno nie ma, na razie to jesteśmy kulami u nogi, przykrym obowiązkiem. A tak swoją drogą, to przyszło mi do głowy, że jest jeszcze coś czego nie robiłam a chciałabym – nigdy nie byłam wożona rikszą, tak więc jak przyjdzie wiosna to zafunduję sobie przejażdżkę po zakamarkach starego miasta. A na razie to ja muszę usuwać reklamy ze swojego bloga, jest ich od groma i cały czas przybywa. Kończę i ŻYCZĘ ZDROWIA W NOWYM ROKU, obyśmy się pozbyli tych choróbsk, które nas ograniczają, osłabiają i eliminują część społeczeństwa. A tak swoją drogą, jak w młodości ktoś życzył nam zdrowia to kpiliśmy z tego kogoś; dzisiaj chyba już rozumiemy co to znaczy zdrowie.
