Komentarze bliskie sercu.

Wśród gąszczu komentarzy omal nie pominęłam dwóch dotyczących naszych spraw codziennych. Napisały do mnie dwie byłe pracownice: opiekunka i pokojowa z naszego DPSu. Opisały trudy pracy nie tyle z nami podopiecznymi ( bo takie są na pewno ) ale ze współpracownikami. Tego się nie spodziewałam. W tych komentarzach było dużo żalu. I tak na przykład – żadna ze starszych stażem pracownic, nie bierze pod swoje skrzydła nowej osoby i nie pomaga we wdrożeniu się w obowiązki; przygląda się tylko i wyśmiewa jak owa pracownica nie radzi sobie, w ten sposób akcentuje swoją ważność. Jeśli inna nowa osoba dołączy do chóru prześmiewców, to automatycznie jest zaakceptowana, jeśli pracownica z wieloletnim stażem oburzy się na takie podejście to jest odrzucona przez większość. Pracownice z dużym stażem, takie już dobrze obrośnięte w sadełko, dyrygują wszystkim. Układają grafik według swojego widzi mi się, nie pytając czy może tak być, czy może masz jakieś zobowiązania, jakieś sprawy prywatne. To się nie liczy, liczy się satysfakcja starych wyjadaczek. One same nie wywiązują się ze swoich obowiązków jakoś nadzwyczajnie, one są po prostu uniżone do kierownictwa, z którego, w swoim zaciszu szydzą. Nikt tym się nie interesuje. Nie ma do kogo pójść z prośbą o pomoc. Kierownictwa, takie duperele jak satysfakcja z pracy podwładnych, nie interesuje. Każdy dba wyłącznie o swój interesik. Dlatego w DPSach są ciągłe deficyty w zatrudnieniu, zostają tylko ci którzy naprawdę nie mają wyjścia. A jak już zostają to z dnia na dzień oblekają na siebie coraz grubszy pancerz przez który nic nie widzą i nic nie słyszą. I tylko o to chodzi kierownictwu.

Bardzo smutno mi się zrobiło po przeczytaniu tych komentarzy. Już zapomniałam jaki potrafi być personel. Ponieważ od kilku lat siedzę w swoim pokoiku i niczego od nich nie wymagam, wydaje mi się, że jest dobrze; niestety tylko mi się wydaje. Tyle mojego, że jak coś spostrzegę to opiszę na swoim blogu. Że to co opisuję jest czytane potwierdza później zachowanie się osób o których pisałam. Ostatnio dwie osoby nie mówią mi dzień dobry. Wielkie mi mecyje – nie to nie. Kiedyś Dyrekcja, czytała mojego bloga i oblewała mnie pomyjami. Teraz udaje, że nie czyta. A mnie się marzy żeby po przeczytaniu tego o czym napisałam, a dotyczącego życia w naszym Domu, Dyrekcja zechciała przedyskutować temat w zespole osób zainteresowanych, zapraszając i mnie na taki panel. Kochana Dyrekcjo, doceń fakt, że chociaż jedna osoba powie Wam prawdę w oczy bez żadnych pochlebstw. Mało tego, podpowie jak wybrnąć z problemu.

Życzę życia bez problemów.