Trzecia dawka…

…Jak dla mnie to była ona gorsza od przechorowania Korona wirusa i od obu szczepionek. Przeszłam wszystkie cztery fazy tej zarazy. Wprawdzie sama choroba trwała długo i ciężko ale nie tak ciężko jak przechorowanie trzeciej dawki. Ta dla odmiany trwała tylko dwa dni, ale to były dni tragiczne. Jak trzeciego dnia zorientowałam się, że nie mam węchu to trochę mnie zmroziło. Węch jednak wrócił po kilku godzinach. Okazuje się, że jeśli brak węchu pozostałby to znaczyło by to, że przy pobraniu trzeciej dawki byłam już zakażona wirusem ponownie, to nawet by wyjaśniało taki ciężki przebieg odchorowania poszczepiennego. No ale – chwała Bogu, że Bogu dzięki; bo gdyby tak co niej Boże to niech Bóg broni. Chyba jednak w naszym Domu coś się dzieje bo już od dwóch tygodni stołówka jest nieczynna. Posiłki mamy przywożone do pokojów, jeden z oddziałów jest zamknięty. Pozostaje nam tylko modlić się o zdrowie naszego personelu- bo gdyby tak co nie daj Boże, to niech Bóg broni.

Po za tym cóż – zima, która ponownie przyszła w tym roku i to z przytupem; błysnęło, zagrzmiało i sypnął grad a po nim śnieg. Wprawdzie wycofała się tak na trochę, ale znów jest i niech już tak będzie przecież to styczeń. Ze styczniami bywa różnie np. w 2006 r.

Tęgim mrozem styczeń ścisnął, takim groźnym, aż złowieszczym i nie tylko pod nogami ale wszystko w okół trzeszczy. Poodmrażał uszy, nosy, nawet ręce nam skostniały, choć wciśnięte pod kożuchy to od mrozu pobielały. Mówią syberyjska zima przyszła do nas z za Uralu, od tygodni mróz tak trzyma, robi wiele szkód bez żalu.

Natomiast w 2007r. tak było w styczniu:

Taka dziwna zima,raczej dwie jesienie, a może dwie wiosny, połączyły się ramieniem – takim botanicznym mostem. I stały się dziwy w przyrodzie: na Radiowej w ogrodzie żółte marcinki kwitną, w okół trawa zielona i ptaki nie milkną. Tulipany przebijają pierwszym liściem niwę, nie zważają, że to styczeń, chcą nas uszczęśliwić. Dwudziestego stycznia nagle mróz pościnał wszystko: kwiaty, pąki, młode listki, wszystko w okół zniszczył. Nie przysypał nawet śniegiem swojej niszczycielskiej pracy. Kto tu rządzi chciał pokazać, Co natura znaczy.

Ot takie moje rymowanki ( których nie umiem właściwie napisać w komputerze ) przypominają jak na pamiętnik przystało, co i jak kiedyś bywało. To te moje stałe ciągotki do pisania pamiętników prozą a nawet wierszem.