Jeśli sama o siebie nie zadbasz to nie zadba o ciebie nikt. Jesteśmy w Domu Opieki – bzdura. Owszem jeść dadzą i jak trzeba to posprzątają o resztę musisz zadbać sama. Opiekunka nie przyjdzie do ciebie żeby spokojnie dowiedzieć się jak się czujesz i jakie ewentualnie masz problemy – nie ma czasu. O wszystkim musisz pomyśleć sama. Więc puki rozum i pamięć jako taka to coś tam zrobisz, o coś poprosisz, do kogoś się zwrócisz, ale jeśli rozumu i pamięci brak to już klops. Wprowadziłam się do DPSu 12 lat temu i już wówczas miałam zagrzybioną podłogę w przedpokoju. Grzyb powodował, że czasami nie mogłam wyjść z pokoju – linoleum podnosiło się do góry samo, tworząc pagórki przez które nie można było otworzyć drzwi. Problem zgłaszałam, Pan Kaziu przyszedł trochę poskrobał podsuszył i na jakiś czas sprawę wyciszył. Ponieważ sama bardzo uważałam żeby wszędzie było sucho a panie pokojowe zawsze prosiłam żeby przy sprzątaniu używały jak najmniej wody to jakoś to było. Niestety wielokrotnie byłam zalewana ” od górnie ” czyli przez sąsiadów z góry co spowodowało, że grzyb opanował przedpokój ( linoleum jest całe czarne ) i pomału przenosi się do pokoju, zaczęłam więc w tej sprawie ponaglać kierownictwo Domu. Trzy lata temu pan kierownik administracyjny zwany zastępcą dyrektora, obiecał mi, że na sto procent zajmie się kompleksowym remontem mojego pokoju, musi jednak ująć to w planie na rok przyszły. A rok przyszły to pandemia i sprawa się rypła. Jak pandemia to i kwarantanna i izolacja. Przez cały czas przesiadywałam w zagrzybionym pomieszczeniu i mój organizm bardzo to odczuł. Najpierw choroba oczu, później jakiś dziwny katar, kaszel, jak do tego doszło szaleństwo swędzenia skóry to zaczęły się też ciągłe wizyty lekarza. Nikomu nie przyszło do głowy, że to przez grzyb. Nasz lekarz próbował różnych sposobów żeby mi pomóc ale kiepsko mu to szło bo ani jemu ani mnie nie przyszło do głowa, że to sprawa zagrzybienia pomieszczenia w którym przebywam 24 godziny na dobę. A wystarczyłoby żeby personel miał czas zainteresowania się warunkami życia podopiecznej. Zaczęłam korzystać z prywatnych badań w laboratorium mikrobiologii. Najpierw wyszedł gronkowiec, który odpowiednio leczony po wskazaniach fachowców uspokoił na jakiś czas, cały organizm. Kilka miesięcy spokoju i wszystko zaczyna się od początku. Zgłosiłam się na diagnostykę skóry i wyszło szydło z worka – grzyb. Teraz poza leczeniem musi być zmiana pokoju. Są wolne pokoje, ale obawiam się że wszystkie są chociaż częściowo, zawilgocone, jeśli nie zagrzybione. Są pokoje w których wystarczy uchylić drzwi żeby poczuć stęchliznę, i to nie tylko pokoje mieszkalne, pokoje biurowe również, ale jakoś to nikogo nie obchodzi. W każdym razie poprosiłam żeby sprawę wpisać do raportu dziennego jako sprawę do załatwienia. Pożyjemy i zobaczymy czy czeka mnie przeprowadzka i na jak długo – czy na czas remontu czy na stałe. Będzie mi bardzo żal mojego pokoju. Żeby nie grzyb to według mnie byłby najlepszy pokój w Domu.
