20 lutego, po Wydarzeniach Telewizyjnych Polsatu, synoptyk – Jarosław Kret wmawiał nam widzom, że takiego ciepłego miesiąca lutego nie było od 100 lat. Zajrzałam więc do swojego rymowanego pamiętnika i przeczytałam wierszyk o lutym 2001 roku — W pantofelkach luty chodził i słoneczkiem nas uwodził. Dobrze wiedział, że folguje, że go marzec zreperuje. On zaniedbał i przeoczył, lecz nie on nam spojrzy w oczy. — Temperatury w lutym 2001 r. były na plusie i to dwu cyfrowo. Jeszcze przez pierwszy tydzień marzec nie chciał naprawiać tego co zepsuł luty; później jak się zima rozhulała to poszły w ruch sanki, łyżwy i narty. Dopiero pod koniec kwietnia ociepliło się i to nie za bardzo, to było takie perskie oczko puszczone pod koniec żywota kwietniowego. Tak więc nie ma co się cieszyć tym lutowym ciepłem bo to nie pora i już.
Czytaj dalej „Luty 2022r.”Lady Be Good
Znów obudziłam się słysząc swój śpiew. W młodości nigdy mi się to nie zdarzało. Śpiewałam właśnie Lady Be Good George Gershwina. Śpiewałam ostro swingując, to chyba był jedyny swing śpiewany przeze mnie. Wówczas nie słyszałam jak ten utwór śpiewa Ella Fitzgerald, chociaż wiedziałam, że śpiewa. Dzisiaj korzystając z komputera miałam możliwość posłuchania Elli – szok, ona ten utwór śpiewa lirycznie. Zaraz za nią na youtubie śpiewa Hanna Skarżanka, jeszcze bardziej smętnie. Dlaczego ja śpiewałam energetycznie swingując – nie wiem. Ale wolę tę swoją wersję. Z utworów jazzowych to śpiewałam jeszcze jednego blusa – Alabama, i tak mnie później nazywano; śpiewałam też jednego rock and rolla z repertuaru Elvisa Presleya. I to byłoby na tyle w stylu Jazzu. Był to okres śpiewania w zespole studenckim i to muzycy chcieli ze mnie zrobić dżezmenkę, ale to zdecydowanie nie mój styl. Chociaż dzisiaj wydaje mi się, że mój alt był idealny do takiej muzy, ale charakter nie. Ostatnio plączą mi się sny z rzeczywistością. Pewnie za dużo śpię. Przyjmuję leki na alergię i to podobno one działają usypiająco. Np. we śnie rozmawiałam bardzo długo przez telefon z Elą Bart. Wiem, że ona od roku nie żyje przez ten cholerny covid, a rozmowa z nią była nieprawdopodobnie realistyczna. Te sny to z tęsknoty za nią, ( była moim jedynym przyjacielem tu w DPSie ), a może Ela chce mnie ściągnąć do siebie. Nic bym nie miała przeciwko temu, potrafiłyśmy śmiać się godzinami bez powodu, z byle głupotki.
Czytaj dalej „Lady Be Good”676 ty – poniedziałek w DPSie
Rok ma 52 tygodnie czyli 52 poniedziałki x 13 lat = 676. Tyle poniedziałków musiałam przeżyć w tym naszym DPSie, żeby wreszcie doczekać takiego który wprawił mnie w zachwyt. W tym 676 poniedziałku wszystko było na tak i to błyskawicznie. A spraw uzbierało się trochę. Jak tylko wróciłam z porannej gimnastyki, już czekał na mnie pan kierownik z informacją że za chwilę będą zrywać w moim pokoju linoleum. I faktycznie tak się stało i to za chwilę. Druga sprawa to mój wiecznie psujący się chodzik. Chodzik kupiłam zaledwie 8 miesięcy temu.
Czytaj dalej „676 ty – poniedziałek w DPSie”Cud i wspomnienia
No i prawie cud ! W czwartek, pokojowa wpisała w raporcie o moim problemie zagrzybienia pokoju. W piątek problemem zainteresowali się panowie z administracji, potwierdzając go, z informacją, że trzeba będzie zrywać całe linoleum zarówno w przedpokoju jak i w pokoju. W poniedziałek wizytę złożył mi sam pan kierownik i poinformował, że w ciągu kilku dni zajmą się remontem mojego pokoju. Nie wie jeszcze jak długo będzie trwał remont, pewnie dwa albo trzy tygodnie, no góra miesiąc, wiadomym będzie dopiero po zerwaniu linoleum, ale zaczynamy robotę. Proszę się pakować i przeprowadzać do pokoju o bok. Nie do uwierzenia, wreszcie po 12 latach. No czyż nie cud ? We wtorek już było po przeprowadzce. Noc spędziłam w pokoju nr. 90 a mój pokój miał nr. 88. Dzisiaj jest już piątek, czyli że pomalutku mija tydzień, przecież sobota i niedziela nie wchodzi w grę, a remont się nie zaczął. No ale pal licho, pokój w którym obecnie mieszkam jest czysty, remont można przeczekać, tylko oby się zaczął. W pokoju w którym obecnie mieszkam, kiedyś mieszkał Zygmunt, który zniszczył w nim wszystko co mógł. Zygmunta trzeba było przenieść do innego pokoju żeby ten doprowadzić do jako takiego porządku. Zygmunt miał obsesję do wszystkiego co ma klamki, czyli okna i drzwi, z którymi teraz ja mam problem ponieważ nie zostało to zreperowane jak należy.
Jest karnawał, w telewizji pokazują go w różnych postaciach, na ogół na wolnym powietrzu. Dzisiaj pokazano Świeradów Zdrój w całej okazałości. Aż mi się łezka w oku zakręciła, bo pomimo, że wspomnienia wiążą się z moją wówczas poważną niepełno sprawnością, ( przez dwa lata miałam niedowład nóg ) to jednak miałam trzydzieści lat i mimo wszystko radość życia. Świeradów to wielki kurort z dużą ilością sanatoriów do których i ja się wybrałam. Mimo,że miałam problemy z nogami to przy pomocy kul i przyjaciół nie opuszczałam środowych tańców. Dlaczego środowych a nie na przykład sobotnich ? Otóż jeden z największych lokali gastronomicznych, w którym grała piękna, żywa orkiestra ( nie mechaniczna ) wprowadził u siebie białe środy. Nie było możliwości żeby jakiemuś panu udało się poprosić panią do tańca, mogły to robić wyłącznie panie. A zatem ja mogłam spokojnie siedzieć przy stoliku bez obaw, że będę zmuszona odmawiać jakimś chętnym do tańca ze mną i sprawiać tym samym przykrość. W te dni wszystkie inne lokale w Świeradowie pustoszały a w owym lokalu stoliki zajmowano na dwie godziny przed czasem. Panowie biegli do tego lokalu z ciekawości czy mają jeszcze wzięcie u pań a panie z ulgą, że wreszcie będą mogły się wytańczyć. Panie prosiły do tańca nie tych urodziwych tylko tych co dobrze tańczą. Najpierw przyglądały się wygibasom dopiero jak już kogoś upatrzyły to prosiły do tańca. Nie raz do jednego z panów biegło kilka pań i ten pan wcale nie był jakiś och ach, ale miał eleganckie maniery i dobrze tańczył. Jak tylko któryś z panów ośmielił się poprosić panią do tańca orkiestra przestawała grać a ów pan po reprymendach wodzireja wracał do swojego stolika. Do mnie co rusz kelner przynosił karteczki z prośbą żebym poprosiła jakiegoś pana do tańca; odpisywałam przepraszając. Aż wreszcie uzbierało się tyle przeprosin, że przy pomocy znajomych wchodziłam na scenę i śpiewałam razem z orkiestrą i od tej chwili już nikt nie prosił mnie do tańca, ale dla odmiany dostawałam czekoladki i kwiatki. No i jak czegoś takiego nie wspominać z łezką w oku. Samo przyglądanie się zachowaniom ludzi było dla mnie ekscytujące a jak do tego doszła możliwość wyśpiewania się i to na oficjalną prośbę orkiestrantów, to czego chcieć więcej. To były mimo wszystko – piękne dni.
