Dostałam wpis od kogoś podpisującego się – Gitara elektryczna, w tym wpisie był cytat Coelho ” Wielkie biografie powstają z ruchu do przodu i progresywnego pressingu a nie z oglądania się do tyłu „. Wnioskuję, z tego, że wpisu dokonała młoda osoba, ponieważ prababcia do przodu to za daleko nie zajdzie. Na dodatek ma to być ruch z naciskiem, parcie do przodu, czyli takie hop do przodu. Niestety, przed sobą nie wiele widzę, jeśli już to kompletną bezużyteczność i odtrącenie, za to za sobą zostawiam 80 lat, tak więc jest o czym rozmyślać. Nigdy nie pomyślałabym, że mój blog jest taką moją biografią, a faktycznie jest, wszystko o czym pisałam dotyczy mnie osobiście; pewnie nawet wielka biografia przecież to już kilometry stron. Natomiast wpisu dokonanego przez – gitarę akustyczną, nie mogłam ni jak dopasować do aktualnej treści bloga. Dopiero po dokładnym przeczytaniu zorientowałam się, że to ktoś kto zaczął czytać bloga, ponieważ wpis został umieszczony w Części II rozdziału 2. Dopiero po tym wpisie zorientowałam się, że ja często nie mogłam dopasować komentarzy do aktualnej treści, a to takie proste – czytelnicy są na różnym etapie czytania i komentują treść dla siebie aktualną a prababcia już zapomniała o czym pisała w pierwszych rozdziałach. Bardzo dziękuję, że piszecie i zmuszacie mnie do myślenia.
Powyższe dwa wpisy czytałam ponad tydzień temu, miałam zablokowane pisanie, ale jest już wszystko w porządku ( mam zdolnego wnuka). Jak po tygodniu weszłam na bloga byłam bardzo mile zaskoczona wpisami, kochani większość wpisów w języku polskim. W miarę czytania zachwyt pomalutku zanikał – dlaczego? a no dlatego, że były same ochy i achy nad moją pisaniną – i treścią i formą , no w ogóle cud, miód i orzeszki. A po przeczytaniu wszystkich czar prysł – to były szablony, ich treść powtarzała się wielokrotnie. Ja piszę od serca i tego oczekuję od Was. Nie muszą to być jakieś górnolotne słowa, mogą być nawet koślawe, ale niech wypływają z duszy, – z Twojej duszy a nie jakiegoś filozofa.
Jechałam autobusem do miasta jak podszedł do mnie miły pan ( chciałam napisać starszy pan, ale niestety ja już nie mogę używać takich określeń) i zapytał czy już się przeprowadziłam. Najpierw była konsternacja, jednak za chwilę olśnienie – to czytelnik mojego bloga. Wówczas odpowiedź brzmiała nie, ale to było w ubiegłym tygodniu, dzisiaj jestem już w nowym pokoju. Ludzie zasypują mnie pytaniem – no i jak ci w tym pokoju? A mnie jest w nim źle. Czuję się jak na wygnaniu. W nim nie ma przestrzeni, jest mniejszy i nie ustawny. Ponieważ przeprowadziłam się dopiero wczoraj to jeszcze męczy mnie fakt, że niczego nie mogę znaleźć, przeprowadzka była na łapu capu i pierwsze rozpakowywanie się również. Sąsiedzi pocieszają, że to minie. Że są walory tego pokoju, a mianowicie bezpośrednie wyjście przed dom; mówią, że to wyjście na taras, a ja uważam, że to wyjście na chodnik. Czuję się jakbym mieszkała na ulicy. Najlepszy był mój pierwszy pokój, żeby nie ta studzienka kanalizacyjna. Ponieważ drugi pokój był bardzo podobny, tylko z nieustawną łazienką ( nie mogłam wstawić pralki ) szybko do niego się przyzwyczaiłam. Do obecnego pokoju chyba się nie przyzwyczaję. Grzesiu, mój obecny sąsiad, pracuje nad tym żeby mi było wygodnie. Wymontował i zamontował w nowej łazience pralkę. Zmienił wysokość szafki, porobi montaż wszelkich ściennych dekoracji. A propos tych ściennych dekoracji – swego czasu namalowałam ( taką chytrą techniką ) portrety córek i swój, z czasów jak byłyśmy w najpiękniejszym okresie życia, córki miały po 18 lat a ja 40, portrety przeleżały w walizce kilkanaście lat a teraz je powieszę.
Siedzę i siedzę, myślę i myślę – czego najbardziej mi brak ? – jak śpiewa Beata Kozidrak. Odpowiedź brzmi – chęci do czegokolwiek. Normalnie, widząc zaniedbany wiosennie ogródek, rzuciłabym się w wir pracy, a dziś jest nie normalnie – no może za kilka dni posprzątam go i to wszystko. Nie wiem co w nim wyrośnie, poczekam aż rozkwitnie. A tak w ogóle to te wszystkie ogródki pod naszymi oknami to jeden wielki śmietnik – taki groch z kapustą. To jest około 30 metrowa grzęda która ma, na chwilę obecną, 14 właścicieli i każdy sadzi co chce; nic z nikim nie ustalając. Takie byle co zniechęcające do patrzenia na to.
BUZIAKI
