Prima aprilis 2022r.

Mój prima aprilis rozpoczął się o godzinie 1. 30 w nocy. Smacznie sobie spałam jak usłyszałam w pokoju wołanie – pani Danusiu, pani Danusiu. Nie wiedziałam o co chodzi. Leżałam odwrócona do ściany, zanim się starocie przewróciło na drugi bok, zanim wygrzebało się spod kołdry to i trochę się rozbudziło. Co robi Rysiu w moim pokoju w środku nocy? Jak on wszedł ? Wiem, zamek w drzwiach szwankuje, ale żeby aż tak. Człowiek myśli, że się zamknął a tu gość. A gość swoje: pani Danusiu zadzwoni pani po pielęgniarkę. A ty sam nie możesz – spytałam. Widzi pani, że mam krwotok z nosa. Nie chciałam ciągnąć tematu bo obsztorcowałabym Rysia a to nie wróżyłoby dobrego początku sąsiedztwa. Więc starocie zaczyna rozruch. Trzeba wstać i znaleźć telefon. Zawsze na noc zostawiam go w ładowarce, ale gdzie ona jest. Trzeba trochę pomyśleć. Przecież to mój trzeci pokój w ciągu dwóch miesięcy jeszcze nie opanowany tak na chibił trafił. Aha, już wiem, wstaję – o cholera nie mogę się ruszyć, złapał mnie skurcz i to w obu łydkach. Przeszło. Mam telefon. Szukam do kogo mam zadzwonić – pod – p – jak pielęgniarki nie ma, gdzie mogłam wpisać. To nie pora na myślenie. A swoją drogą, Rysiu za nos się trzymał jedną ręką a drugą mógł użyć przycisku alarmowego. Dlaczego tego nie zrobił? A, przecież to mężczyzna, jak skaleczy się w palec to trzeba wzywać pogotowie a kilka osób musi skakać nad nim. Pal go licho, idę osobiście do pielęgniarek. A to jazda dwiema windami. Jakoś się ogarnęłam, za chodzik i idę. Przy windzie słyszę – pani Danusiu już nie trzeba, zadzwoniłem sam. Pozwólcie, że przemilczę. . . Każdy ktokolwiek mnie zna trochę dłużej niż od dziś, sądzi, że ciągle jestem taka hop do przodu. Poproszą o coś, nawet nie zauważą kiedy a to już załatwione. Absolutnie wszyscy tak mnie mnie traktują. Nikt nie widzi we mnie niedołęgi i nikt nie wierzy, że może być coś nie tak. Chodzik to jest moje widzi misię, a nie moja podpora życiowa. Dlatego nigdzie nie chodzę. Po kilku takich przykładach jak tej nocy może wreszcie zobaczą we mnie staruszkę. Bo nią jestem. Jak idę trzymając się chodzika i to korytarzem, to jestem jak dobrze naciągnięta struna, wszystko gra; ale tylko puszczę się chodzika to staję się rozchwianym drzewem z uszkodzonymi korzeniami. Oczywiście o spaniu już mowy nie było, tak więc prababcia włączyła telewizor, napełniła lampkę winem i pomyślała – róbta co chceta ale już beze mnie.

Boże, jak żałuję, że nie mam talentu Agaty Christi. Przeprowadzając wywiady z ludźmi trafiłam na nieprawdopodobny temat na kryminał. Niestety nie mogę go opisać, obowiązuje mnie, jak spowiednika, tajemnica. Jakbym to zrobiła to już nikt nie zwierzałby się przede mną. Może kiedyś. Sprawa dotyczy lat czterdziestych ubiegłego wieku. Wszelkie skutki zatarła wojna. Ale kryminał nie prawdopodobny z namiętną miłością w tle; a może wielka miłość i dwa morderstwa? Jakie podstępne te morderstwa. I wszystko zostało w rodzinie.