Z brydżyka to wyszedł śmiech na sali. Jak żyję nie grałam w brydża z dwoma ” dziadkami”. Pani która oświadczyła, że gra w brydża, nie miała o nim zielonego pojęcia. Nie znała nazw kolorów, ich starszeństwa. Nie umiała licytować. Nie wiedziała czy ma brać lewą czy nie. No w ogóle nie wiedziała nic. Zastanawiałam się skąd ta odwaga w mówieniu, że umie grać. Pewnie sądziła, że dwie pozostałe panie mają takie same umiejętności i jakoś to będzie. A tu niespodzianka, owe panie to prawie mistrzynie, powiedzmy w porównaniu. Dobrze, że odwołałam znajomego który miał być czwartym.
Wracam po ” brydżyku ” do swojego pokoju a tu w przedpokoju kałuża wody. Woda cieknie z sufitu. Pobiegłam na górę do sąsiadki a tam synuś kąpie swoją prawie stuletnią mamusię. Kąpie nieumiejętnie, prysznic skierowany jest na ściany łazienki nie na mamusię. Łazienka zalana, mama golutka a synuś prawie w garniturze, tylko bez marynarki. To naprawdę wyjątkowy syn; jest u swojej mamy prawie codziennie, a mama mieszka u nas około 30 lat, szkoda, że nie nauczył się posługiwania prysznicem. Ja przez tę panią byłam zalewana od lat. Moje mieszkanko, wiosną ubiegłego roku było suszone i remontowane. Od kilku miesięcy miałam spokój, a teraz znów. Sprawę zgłosiłam opiekunce ponieważ coś z tym trzeba zrobić. Może zabronić synusiowi wyręczania opiekunek, a może zaproponować zabieranie mamusi na kąpiel do swojego domu, a wówczas ” palewaj pa wsiem „. Poprosiłam opiekunkę z drugiej zmiany żeby ten incydent wpisała do raportu. Wiem, że każdy pracownik zaczyna dzień od czytania raportu tak więc jest pewność, że nie przejdzie bez echa. Na drugi dzień, czyli w niedzielę, złożył mi wizytę synuś p. Emilii . Wizytę zaczął od słów – przepraszam, myślałam, że na tym zakończy a on zaczął swoje wywody, że to nie jego wina, że tu u nas źle położono instalację, przecież nigdy tego nie było. A więc on nie wiedział, że od lat byłam zalewana przez jego mamę a problemu szukano zawsze w mojej łazience. Nie pomagały tłumaczenia, że pani Emilia leje wodę bez opamiętania odkręcając kurki na ful a rury nie mają takiej przepustowości, nadwyżka wody znajduje ujście i po suficie płynie do mnie. W poniedziałek przychodzą fachowcy szukać w mojej łazience problemów awarii. Szlak mnie trafił – szanowni panowie – mówię – od lat tłumaczę, że to nie awaria tylko bezmyślność sąsiadki z góry. Idźcie do niej, odkręćcie krany na ful i zobaczycie kałużę wody u mnie. Zakręcicie krany woda przestanie płynąć po suficie. W naszych łazienkach woda leci bezpośrednio na posadzkę, nie ma brodzików ani wanny, tak więc jak zaleje się łazienkę i przedpokój to wiadomo, że i ja, piętro niżej będę zalana. Moim zdaniem pani Emilia powinna mieć o połowę ograniczony wypływ wody z kranu i po problemie; ale to usiłuję wytłumaczyć naszemu kierownictwu od lat – nie dociera.
Ponieważ wiem, że dyrekcja czyta mojego bloga wnoszę więc uwagę dotyczącą wody ale z innej beczki – 17 lutego nie było u nas ciepłej wody, żaden problem, bywa, problemem jest, i to poważnym, brak jakiejkolwiek informacji na tan temat. O tym, że wody ciepłej nie ma i nie będzie cały dzień nie wiedzieliśmy ani my mieszkańcy ani pracownicy. Przez to niedopatrzenie licznik nastawiony na ciepłą wodę obracał się na okrągło, ludzie poodkręcali krany na ful i czekali aż ścieknie zimna i poleci ciepła woda. Trwało to godzinami. Za takie niedopatrzenie ktoś powinien dostać po kieszeni. Z wszelką informacją jest u nas kiepściutko , a to przynosi straty.
Ponieważ wiem, że nikt nie zajmie się sprawą braku jakiegokolwiek oznakowania ulicy po której podążają do pracy nasi pracownicy i mają z tym duży problem, sprawą zajęłam się ja. Mimo,że się zarzekałam, iż to nie jest temat dla mnie, to leżało mi to na sercu. Poczułam się jak ostatnia deska ratunku. Kiedyś słynęłam z tego, że jeśli diabeł nie może … pomyślałam więc a czym ja się różnię od siebie sprzed lat, tylko wyglądem … i ruszyłam do przodu. Co udało mi się załatwić napiszę następnym razem.
Buziaki.
