Wczoraj nie napisałam nic pomimo soboty – obchodziłam imieniny przez cały Boży dzień. Przed południem spotkałam się w salce terapeutycznej ze współtowarzyszkami niedoli. Kasia przygotowała wszystko na to spotkanie tak żeby nam było miło; i było miło. Prezentów dostałam tyle, że nigdy się tego nie spodziewałam. Nie dość, że było ich dużo to jeszcze na dodatek były drogie, a to przecież zobowiązuje. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam. Prezenty były i od mieszkanek i od personelu. Przeżyłam w tym Domu parę ładnych lat i nigdy czegoś podobnego nie było, jeśli coś było to to coś było wręcz odwrotne. No ale i wśród mieszkańców i wśród personelu, nie ma już starej wiary. Po południu było spotkanie z rodziną ( szkoda, że ciągle nie z kompletną ). Znów były prezenty i serdeczności; no i wreszcie poznałam swojego piątego prawnuka. Pomiędzy najstarszą prawnuczką a tym najmłodszym jest 20 lat różnicy. Tylko patrzeć i mogę zostać praprababcią. Pomimo to chyba jestem ciągle młoda, chociaż ja tego nie widzę, ale w komentarzach uparcie dostaję listy od Mikiego, Piszę mu, że odpisuję wyłącznie na listy pisane w języku polskim, ja nawet nie wiem w jakim języku on do mnie pisze. Pewnie jest tak samo mądry jak ja i więcej rzeczy nie umie niż umie – w komputerze oczywiście. W każdym razie pod wieczór byłam wykończona tym dniem i już o godzinie 19 padłam w bety.
Pomimo iż na żadne imprezy, organizowane przez naszych, nie chodzę, to wszystko o nich wiem. Ludzie przychodzą do mnie i mówią wprost – są to imprezy dla debili. My bardzo lubimy terapeutki organizujące imprezy, ale niech one przekażą organizację imprez komuś innemu, albo bardziej się przyłożą, będziemy wówczas lubić je jeszcze bardziej. Piszę o tym ponieważ o naszych imprezach wyrobiłam swoje zdanie już dawno i jest ono zbieżne z recenzentami. Niestety pod tym względem, nasza dyrekcja jest zupełnie nie wymagająca. Pewnie ma nas za debili. Widziałam wiele występów których wykonawcami byli mieszkańcy DPSów. Wiele tych występów mnie zachwyciło. Nie trzeba być artystą żeby zachwycić widownię, ale w każdym geście czy słowie, przekazywanym ze sceny, musi być serce, a to serce, wykrzesać z wykonawcy, musi reżyser. Nasze reżyserki odzwyczaiły się od jakiejkolwiek pracy i wszystko olewają, pozwala im na to głównodowodząca. Jedna z pań opowiada mi, że jak dowiedziała się, że będzie grill, to aż ślinka jej pociekła na myśl o kiełbasce z grilla. Nie mogła się jednak tej kiełbaski doczekać bo najpierw były występy, występy których ja się wstydziłam, choć nie wiem dlaczego, przecież nie występowałam – mówi mi owa pani. Podczas występów odechciało mi się kiełbasek, straciłam apetyt.
W naszym Domu jest klub kryminalistek; zostałam do tego klubu wciągnięta – przykro mi ale bez przekonania. Sama nazwa bardzo mi się podobała, dotyczy ona osób czytających kryminały, tak więc musiałam zacząć od kryminału. Przeczytałam 150 stron ” Zasady trzech sprzeciwów ” niestety bez apetytu. Odkładam na bok ten obowiązek przynależności do klubu, ponieważ w prezencie imieninowym dostałam biografię Tiny Turner i to interesuje mnie bardziej. Do kryminału wrócę ale później.
To byłoby na tyle – NARA !
