Lektura…

Pomimo, że byłam usilnie namawiana na wstąpienia do klubu ” kryminalistek ” , kryminałów czytać nie będę. Jeszcze nie zdarzyło mi się żebym nie przeczytała książki polecanej mi przez kogoś; zawsze ją przeczytałam i później stwierdzałam czy ta pozycja podobała mi się czy nie. Kryminał który dostałam z polecenia, przeczytałam w 1|3 a dalej to mnie aż odrzucało. Nie idzie mi czytanie kryminałów i romansów. Także jak w prezencie imieninowym dostałam autobiografię Tiny Turner to rzuciłam się na nią jak hiena na padlinę, chociaż Tina Turner, jako piosenkarka wcale mnie aż tak bardzo nie interesuje. Z przyjemnością posłucham jednej czy dwóch , bardziej znanych utworów i mam zdecydowanie dosyć. Moje ulubione, za graniczne piosenkarki to Houston, Dion, Streisand, Mathieu. Autobiografię Tiny przeczytałam z przyjemnością, jeśli można nazwać przyjemnością czytanie o straszliwych przeżyciach z mężem – damskim bokserem. Podziwiam ludzi którzy tak uparcie dążą do sławy, a jednocześnie dziwię się tym ludziom, i to wszystkim, nie tylko Tinie – po co aż tak, przecież to straszliwie trudne życie. W biografii Tiny znalazłam kilka punktów wspólnych z moją biografią : pierwszy publiczny występ w wieku czterech lat, mąż przemocowiec i trzeci punkt wspólny to szwindel. Tak w Szwajcarii nazywają po udarowe zawroty głowy z upadkami. Tina, ostatnie lata życia spędziła w Szwajcarii u boku ukochanego mężczyzny. Szwajcarią była zachwycona.

W czasie bytności w naszej bibliotece, szukając lektury dla relaksu natknęłam się na biografię Krystyny Sienkiewicz i poprosiłam Kasię o tę książkę. Kasia ze smutkiem odpowiedziała mi, że już ją odłożyła dla pani Małgosi. Zaczęłam szperać dalej i natknąwszy się na biografię Wojciecha Pokory powiedziałam – no to niech będzie Pokora. A Kasia w śmiech. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Okazało się, że jakiś czas temu te same słowa słyszała z ust Małgosi. Za chwilę do biblioteki wchodzi Małgosia – położyła przeczytaną lekturę, wzięła biografię Krystyna Sienkiewicz i wyszła. Czy mogę zobaczyć co zwróciła Małgosia? Kasia podaje mi książkę i patrzy na mnie z tajemniczą miną. Czytam tytuł – Dzieci Hitlera, w tym momencie parsknęłam śmiechem, przecież czytałam ją trzy tygodnie temu. Żeby bez umawiania się czytać tę samą lekturę i biorąc ją w ręce mówić te same słowa? Szczerze – dla mnie to zaszczyt, że pomimo takiej przepaści intelektualnej ( Małgosia była wykładowcą uniwersyteckim ), mamy te same zainteresowania literaturą i takie same poglądy na większość spraw.

Jeszce jeden zaszczyt mnie spotkał, jak zupełnie nieznajomy mi pan, podopieczny naszego Domu, przyszedł do mnie ze skargą i prośbą o pomoc. Prośbę spełniłam i wszystko poszło po jego myśli. Byłam bardzo zdziwiona, że nie mógł sam załatwić tak oczywistej sprawy jak zawiezienie go do lekarza. Szłam, do osoby odpowiedzialnej w bojowym nastawieniu, na zasadzie – no jak tak można, przecież to bardzo chory człowiek oczekujący od pani pomocy. Jakież było moje zdziwienie jak usłyszałam – mówisz masz, samochód do dyspozycji wraz z opiekunem. Nasi mieszkańcy to już nie w pełni rozumieją co się do nich mówi i chyba nie mają cierpliwości w dogadaniu się, ale dobrze, że wiedzą do kogo można przyjść ze skargą.

Jeszcze słówko do Mikusia, który uparcie do mnie pisze oczekując odpowiedzi i jej nie ma i mieć nie będzie. Dziesiątki razy pisałam, że odpisuję tylko na treści pisane w języku polskim i tylko na swoim blogu. Ja nawet nie wiem w jakim języku pan do mnie pisze.

To byłoby na tyle – NARA