Szczęście !

Każdy ma jakiś pogląd na to swoje szczęście, jeden chce więcej drugi mniej. Oczywiście te zachcianki i odczucia szczęścia zależą od sytuacji, samopoczucia, a przede wszystkim od wieku. Jeśli chodzi o mnie to aż sama się dziwię, że mnie do szczęścia brakowała tylko tycia iskierka – możliwość zrobienia czegokolwiek dla innych artystycznie. Np. przygotowanie spotkania ze śpiewem. To śpiewanie miało miejsce w sobotę a już na kilka dni przed tą sobotą i na bardzo długo jeszcze po, byłam szczęśliwa. Coś jednak z mądrości miały obie dyrektorki naszego DPSu choć ja sądziłam, że nic a nic; no bo jak można stawać do walki z osobą znacznie słabszą od siebie, samotną i zupełnie bezbronną, mając za sobą cały sztab ludzi, przecież to wstyd; a jeszcze z nią przegrać to już kompromitacja na całego, ale tak bardzo chciały mnie zgnębić, że łapały się wszystkiego a w pierwszym rzędzie odcięły mnie od jakiejkolwiek działalności. Dobrze wiedziały, że jak coś robię to z wielką starannością. Tym razem, o dziwo, od pomysłu do jego realizacji, wszystko było na tak. Pisałam nie tak dawno, że kilka pań, konkretnie pięć, zechciały się spotkać żeby sobie pośpiewać a ja obiecałam pomoc. Przygotowałam teksty na pendraifie i muzykę do nich na płytach. Do wydruku tekstów i ewentualnej rezerwacji sali zaangażowałam panią Krysię. Nie chciałam żeby to było, że to ja tego chcę, to taka asekuracja jakby zechciano mi odmówić. Owa pani – Krysia wszystko załatwiła i zgłosiła mi wykonanie zadania. A tu afront, dwie panie z pięciu są chore. Zostałyśmy tylko trzy – co robić? Tyle zachodu i klapa ? Trudno, spotkamy się o godz. 10 i będziemy śpiewać przy otwartych drzwiach to może ktoś usłyszy i dołączy. Jest sobota, godzina 9, 30 pukanie do moich drzwi – pani Danusiu, pod salą widowiskową czekają na panią. Miałam klucz od sali, szybko spakowałam komputer, głośniki, płyty i teksty, na chodzik i do przodu. Okazało się, że to śpiewanie było wpisane do raportu dziennego z uwagą żeby pomóc w dotarciu na salę osobom tego wymagającym. Szkoda wielka, że tego wpisu nie zrobiły panie z Działu Socjalnego tylko po prostu jedna z opiekunek która o tym śpiewaniu dowiedziała się pocztą pantoflową, a dobrze wie, że śpiew to terapia. W sumie było nas dwudziestka, która rozśpiewała się na całego. Bezustannie padało sakramentalne pytanie – kiedy znów. Ktoś na głos wyraził swoją opinię – no nareszcie powstała alternatywa dla kościoła. Było kilka osób, które zamiast do kościoła, w którym miał być różaniec przyszły pośpiewać. Nie chcą modląc się czekać na śmierć, a mnie to cieszy, bo bez porównania lepiej jest przejść przez granicę życia śpiewająco. Dzisiaj jest niedziela a ja ciągle słyszę – to była dobra robota, mogłaby pani robić powtórki. No i jestem szczęśliwa. Już szykuję się na dzień niepodległości. Będzie głośno – taka pobudka. Już mam dokładny plan spotkania. Jako że sobota przypada na dzień 11 listopada a jest to dzień powagi i szacunku dla tych którzy polegli walcząc o tę naszą niepodległość, to Jan Pietrzak zacznie, oczywiście po moim wprowadzeniu, od piosenki – Żeby Polska była Polską. Później przypomnę jak powstał HYMN i że będzie jego narodowe śpiewanie o godzinie 12 a my zaśpiewamy ROTĘ, pieśń która rywalizowała w konkursie na pełnienie honorów Hymnu Narodowego z Mazurkiem Dąbrowskiego. Obowiązkowo musi wybrzmieć – Pierwsza Brygada i wspomnienie o mistrzowskiej taktyce wojennej Marszałka Piłsudskiego. Dalej trzy pieśni o wojnie i ułanach, w tym jedna w wykonaniu naszego współmieszkańca, na zasadzie, że śpiewać każdy może. Dalej będziemy śpiewać, do oporu, ludowe piosenki z płyty – Echa Ojczyzny. Te piosenki znają wszyscy także rozśpiewają się na całego.

N A R A !!