Biurokracji ciąg dalszy…

Pismo , odpowiedź na mają skargę, jakie otrzymałam od P. Dyrektor, zostało napisane tak żeby umniejszyć winę pielęgniarki a podkreślić moje wyolbrzymienie sprawy. W pierwszym zdaniu jest informacja, że w toku ustaleń dotyczących zdarzenia związanego z pozostawieniem w pani pokoju leków innej mieszkanki uznaję skargę za zasadną. ( No wielce to wspaniałomyślne z tym, że ja napisałam o podmianie leków – zabranie moich a podłożenie innych ). Dalej P. Dyrektor napisała – w zdarzeniu powyższym nie uczestniczyła pielęgniarka Dorota . Tym samym zarzut kierowany pod jej adresem jest bezzasadny. Pielęgniarką, która pozostawiła leki innej mieszkanki ( o tym samym nazwisku) w pani pokoju była pielęgniarka p. Maria. Pielęgniarka potwierdziła fakt o którym pani pisze i przeprosiła za zaistniałą sytuację. ( Bardzo ciekawa jestem kogo owa pielęgniarka przeprosiła. Chyba powinna przeprosić mnie za kłopot i podziękować, że zwróciłam te leki. Mogłam je po prostu wyrzucić a osoba której te leki były , w tym dniu obyłaby się bez leków, bo jeśli to były leki pani o takim nazwisku jak moje to osoba ta nie upomniałaby się o nie, Jak kiedyś dostałam jej leki z przydziałem na cały tydzień to ona już ich nie miała po trzech dniach, a miały być na siedem dni. Dla naszej dyrekcji jest wszystko jedno kto czyje leki połknie obym ja o tym nie pisała. ) Dalej pani pisze … Wszystkie pani skargi zostały rozpatrzone w tym skarga dotycząca podręcznego magazynu usytuowanego w pobliżu pani pokoju. ( W tym wypadku również problem umniejszono i to znacznie. Ten magazyn to był magazyn zużytej odzieży ochronnej po covidowej, to kombinezony i maski tlenowe. .Ten magazyn nie był w pobliżu tylko vis a vis mojego pokoju od którego dzieliły go tylko dwa kroki. Po co ten magazyn wietrzono co noc. Żeby to nie była siarczysta zima to pewnie bym się nie zorientowała, magazyn ten nie miał żadnej informacji co w nim jest. Na tym korytarzu mieszkała pani z demencją, która co noc chodziła po tym korytarzu. Druga pani żyła przy otwartych drzwiach, obie zmarły. Pan, który mieszkał obok mnie, a który nie wstawał z łóżka, również zmarł. Ale co to dla naszej dyrekcji, wszystko zwaliło się na covid i na starość, broń Boże nie na błędne decyzje naszych decydentek, a przecież piętro wyżej był.y zupełnie wolne pomieszczenia i to oddalone od pokoi mieszkalnych. Można też było wietrzyć tę zużytą odzież zostawiając ją na noc na balkonie. Niestety decydentkom chodziło zupełnie o coś innego. Pani dyrektor pisze również, że internetowa aktywność naszych mieszkańców jest ich prywatną sprawą. To dotyczy moich odsyłaczy do wpisów. Jak mówiłam to paniom decydentkom wiele lat temu to nie wzięły tego do serca tylko gnębiły mnie za prowadzenie bloga, i po co to było? Dobrze, że wreszcie dotarło, że jesteśmy, MY MIESZKAŃCY, wolnymi ludźmi. Zachęca mnie Pani do bezpośrednich z Panią rozmów. Jeśli dojdę do wniosku, że to może mieć sens to może zaryzykuję. Podlizywać się nie umiem a pani dyrektor tylko to lubi – umizgi, choć nie szczere.

Najpierw myślałam, że pismo od p. dyrektor przeczytam i włożę at\ akta, ale stop, przecież wszystko co jest podane słownie , czy na moim blogu, to dla dyrekcji nie istnieje, tak więc odpiszę, właśnie w takiej formie w jakiej mam na blogu.

A tak w ogóle to jestem chora i to już od środy. Leczę się sama, dobrze, że mam leki takie jakie może mieć zwykły śmiertelnik bez recepty. W śpiewającą sobotę czułam się bardzo źle. Dookoła słyszałam – odwołaj to śpiewanie i idź do łóżka. Nie zrobiłam tego, uważam, że uczestnicy tych spotkań mogą sobie na to pozwolić, ja nie. Poprosiłam, żeby byli dla mnie wyrozumiali i śpiewali jak najwięcej sami. Ja akcentowałam wszelkie śpiewne wejścia, żeby było równo, resztę załatwiała muzyka, a i tak czułam jakby mi gardło puchło. Wszyscy jak zwykle, wyszli szczęśliwi. Za tydzień będzie Wielka Sobota, ciekawa jestem jak będzie przyjęty program który przygotowałam. Niektórzy już chcieli ćwiczyć te utwory z ALLELUJA. Uspakajałam, że to przecież nie będzie występ. Były wśród nas osoby nie znające pieśni kościelnych i właśnie te osoby chciały ćwiczyć. Wytłumaczyłam, że ze wszystkim damy radę.

I to tyle – NARA !

Żal długo skrywany w sercu przemienia się w gniew…

Nie dziwcie mi się, że tak ostro traktuję kierownictwo naszego Domu, zwłaszcza naszą szanowną. Tak bardzo czekałam na jej przyjście, byłam pewna, że wraz z jej przyjściem skończy się gnębienie mnie, że zacznę normalnie oddychać. Przecież ja tej kobiecie nic nie zrobiłam. Jej poprzedniczka wmówiła sobie, że moje mieszkanie będzie jej własnością z chwilą kiedy ja zamieszkam w DPSie. nie rozmawiała ze mną na ten temat, ot po prostu to sobie ubzdurała a jak ta bzdura bzdurą została to ze złości zaczęła mnie gnębić wykorzystując do pomocy swoich podwładnych i podopiecznych. Tak się w tym zacietrzewiła, że gotowa była stracić stanowisko oby tylko mnie zgnębić. Straciła zdrowie, stanowisko i opinię. Jej następczyni, nie wiem dlaczego, przejęła pałeczkę po niej i jeszcze z większą zawziętością usiłuje mnie zdeptać. Zaręczam – nie uda się. Jak znosiłam gnębienie mnie przez poprzedniczkę, czyli przez trzy lata, byłam zdziwiona jej zachowaniem i pełna żalu. Od przyjścia obecnej i niszczenia mnie przez ponad 10 lat jeszcze grubszym kalibrem, tyle, że bez pomocy podwładnych i podopiecznych, ( już nie żyją albo odeszli z pracy ) ja okrzepłam, wiem z kim mam do czynienia, mój żal najpierw zamienił się w gniew a teraz w lekceważenie wroga, chociaż z wielką czujnością. Już nie dam sobie w kaszę dmuchać. Głowy nie spuszczę a zaszkodzić mogę, ponieważ na większość świństw zrobionych nie tylko dla mnie, mam dowody. Teraz każde świństwo dokumentuję.

Prababcia starzeje się na potęgę. Jedna z naszych śpiewających sobót przypada w Wielką Sobotę, chciałam oczywiście zrezygnować ze śpiewania ale osoby śpiewające nie pozwoliły mi na to – pani Danusiu, to może jak nie może być rozrywka to pośpiewajmy pieśni kościelne. Czyli, że lubią śpiewać, a więc nie mogę ich zawieść. Skąd wytrzasnąć repertuar na ALLELUJA ? Zaczęłam najpierw od swojej płytoteki, przecież przez trzy lata prowadziłam radio muzyczne, coś muszę mieć. Coś znalazłam, ale to mało. Przeszukaliśmy z Dorotką płytotekę w naszym Domu – nic. Ruszyłam do muzoteki w mieście – nic. Któregoś dnia, zupełnie bezmyślnie zaczęłam przeglądać wszystkie ikonki w moim komputerze, jakież było moje zdziwienie po odkryciu, że mam piękne utwory na Wielkanoc takie poważniejsze ale i radosne alleluja. Właśnie tych utworów uparcie szukałam. Kto mi je wgrał nie mam pojęcia. Były niemiłosiernie schowane, nawet nie wiedziałabym jak to zrobić. Najpierw kliknęłam w ten komputer, ukazał się folder – dokumenty, pomyślałam, a jakie ja mogę mieć dokumenty w komputerze, kliknęłam, ukazał się folder – korzenie, kliknęłam w nie, ukazał się folder – nieznany, kliknęłam w ten nieznany a tam 15 pięknych utworów idealnie nadających się na Wielką Sobotę. Te utwory wykorzystywałam w swoim Radiu, ale jak prowadziłam Radio to nie miałam pojęcia o komputerze. Ktoś wspaniałomyślny zrobił to dla mnie, znając moją miłość do wszystkiego co piękne, ale dlaczego tak zakamuflował ten skarb ?Tego stara prababcia nie odgadnie.

Muszę częściej wychodzić z naszego Domu, teraz robię to bardzo rzadko, nie mam już siły, a takie wychodzenie dalej od DPSu odmładza. Któregoś dnia przemierzając drogę do miasta i z powrotem często odpoczywałam siadając na swoim chodziku. Siedzę zasapana, zmęczona a jak jestem zmęczona to i coraz gorzej widzę ale dostrzegłam pana około sześćdziesiątki który już mnie minął ale cofnął się i nic nie mówiąc patrzy na mnie. Pomyślałam, że pewnie kogoś mu przypominam. Chwilę patrzymy na siebie a naraz ów pan oznajmia, że idzie na działkę. Omal nie parsknęłam śmiechem, ale wstrzymałam się i odpowiedziałam – a ja do Kombatanta. Pracuje tam pani – spytał. Nie proszę pana, mieszkam. A tam można mieszkać? I tak ciągnął rozmowę podczas której dowiedziałam się, że on pracuje, ile zarabia, że ma siostrę i dwóch braci i że mieszka z mamą a mama ma 84 lata. Więc ja mu na to – jestem prawie rówieśnicą pana mamy mam 82 lata. Pan zgłupiał, zakończył rozmowę i poszedł sobie. Pewnie myślał, że jestem młoda tylko tak staro wyglądam i się rozczarował, bo ja i jestem stara i wyglądam tak jak na ten wiek przystało. Mimo wszystko uśmiecham się wspominając rozmowę z owym panem. Trzeba wychodzić częściej z Domu, tylko skąd brać na to siły.

I to wszystko na dziś – NARA !!

Biurokratyczna korespondencja …

dotyczy mojej skargi na pielęgniarkę która już od wielu lat stara się żebym wreszcie napisała co o niej myślę i poinformowała o tym do Panią Dyrektor. Ponieważ wiem, że Pani dyrektor czyta mojego bloga to przez dwa miesiące cierpliwie czekałam na reakcję na temat moich dwóch wpisów o pracy jednej z pielęgniarek – a tu cisza. Okazało się, że to moje odwoływanie się do wpisów na blogu uraziło Panią Dyrektor. Jak napisałam pismo do Prezydenta Miasta i żeby się nie rozpisywać odwołałam się do wpisów na blogu, to Prezydentowi korona z głowy nie spadła, przeczytał i odpisał. A więc trudno korespondencję biurokratyczną czas zacząć.

Moje pismo do Pani Dyrektor — Dotyczy karygodnego podejścia do swoich obowiązków służbowych przez pielęgniarkę Dorotę ……. Pierwsze skargi na nią zgłaszałam już 2015r. wszystkie przeszły bez echa i to ją rozzuchwaliło . Już drugi raz podmieniła mi leki, choć nie powinna mieć z nimi nic wspólnego. Wszystko co zrobiła mnie i innym opisałam na blogu – prababcia 102 pl we wpisach z dnia 10 grudnia 2023r. zatytułowanym – ciasteczka i we wpisie – Renia i Dorota z dnia 17 lutego 24r. Domagam się zajęcia stanowiska w tej sprawie bo zarówno zachowanie się pielęgniarki jak i bierność Pani jest karygodna.

A to pismo Pani dyrektor do mnie. – W odpowiedzi na Pani skargę z dnia 19. 02. br. dotyczącą cyt. ” karygodnego podejścia do swoich obowiązków służbowych przez pielęgniarkę Dorotę …….uprzejmie wyjaśniam: – wszystkie złożone przez Panią od 2015r. skargi zostały rozpatrzone i udzielono na nie odpowiedzi. – Żadna ze złożonych przez Panią skarg nie dotyczyła niewłaściwego wykonywania obowiązków przez pielęgniarkę Dorotę…… Z treści złożonej przez Panią skargi nie można należycie ustalić zaniedbań pielęgniarki, sam fakt zajmowania się lekami mieszkańców przez pielęgniarkę jest w pełni uzasadniony zakresem obowiązków i odpowiedzialności. Natomiast publikacje internetowe do których Pani odsyła w opisie naruszeń, nie mogą stanowić podstawy do podjęcia nie budzących wątpliwości rozstrzygnięć. Zatem uprzejmie proszę o przedstawienie w formie pisemnej lub złożenie ustnie do protokołu wszystkich istotnych okoliczności sprawy niezbędnych do ustalenia zakresu naruszenia obowiązków a tym samym pełnego wyjaśnienia przedmiotu skargi.

Ja trza, to trza – zatem piszemy w miarę szczegółowe wyjaśnienie, a oto moje pismo nr. 2

Dotyczy informacji o niewłaściwym pełnieniu swoich obowiązków przez pielęgniarkę Dorotę —— a konkretnie o podmienienie mi leków. Pani —— pracuje w Kombatancie już od dziesiątek lat i wie dobrze, że swoimi lekami zajmuję się ja sama. Wszystkie leki mam w swoim pokoju i sama je sobie dawkuję. Tymczasem w dniu 10 grudnia 23. pod moją nieobecność weszła do mojego pokoju i podmieniła mi leki – zabrała mi moje leki a zostawiła czyjeś. Nie rozumiem tej samowolki, tym bardziej, że to nie było po raz pierwszy. Podrzucone leki oddałam opiekunce i poprosiłam o przyniesienie mi moich, które natychmiast wyrzuciłam – kompletny brak zaufania do p. Doroty. Po moim pierwszym piśmie wystarczyłoby żeby Pani Dyrektor doprowadziła do konfrontacji i poprosiła o potwierdzenie innej pielęgniarki, że nigdy nie były rozdzielane mi leki. A ponieważ życzy Pani o podanie wszystkich istotnych okoliczności, to służę: po raz pierwszy przyniosła mi leki, pielęgniarka o której mowa, już jakiś czas temu. Przyszła w środku nocy z czyimiś lekami rozdzielonymi na cały tydzień, to było około 100 tabletek za które ktoś zapłacił i na które czekał. Nie pomogły tłumaczenia, że to nie dla mnie. Odpowiedziała krótko, że to polecenie siostry przełożonej. Zostawiła leki i poszła. Wielokrotnie popisała się podczas pandemii kiedy to ja byłam chora na covit a ona robiła wszystko żeby mi zaszkodzić. Dwukrotnie udawała, że podłącza mi aparaturę tlenową kiedy ta aparatura nie była włączona do gniazdka. Brak włączenia potwierdziła opiekunka która weszła do mnie natychmiast po wyjściu p. Doroty. No i te słynne otwieranie drzwi wejściowych i balkonowych w pokoju który był na przeciw mojego i służył jako magazyn zużytej odzieży ochronnej. Był styczeń i bardzo mroźna zima na dodatek w nocy; a zatem pielęgniarka wychodziła z założenia, że jeśli nie zabije mnie covit to zapalenie płuc na pewno. Zabiło trzy inne osoby a mnie nie. Te wszystkie incydenty szczegółowo opisywałam na swoim blogu i Pani Dyrektor je czytała i zamiast wziąć się za problem Pani wzięła się za mnie, zarzucając mi psucie opinii naszemu Domowi jak też dezorganizację pracy. Z taj okazji wezwała mnie Pani przed swoje oblicze, do swojego gabinetu gdzie była Pani w towarzystwie siostry przełożonej i byłej kierownik socjalnej i starej kobiecie, swojej podopiecznej zakazała w prost prowadzenia bloga. Jak to nie pomogło to straszyła mnie Pani Prezydentem, Sądem i Szpitalem Psychiatrycznym. A przecież opinię temu Domowi psują ci o których piszę, nie ja. W moim blogu jest 100% prawdy i ci co go czytają o tym wiedzą. W pierwszym punkcie pisma skierowanego do mnie napisała Pani, że wszystkie złożone przeze mnie skargi zostały rozpatrzone i udzielono na nie odpowiedzi. Pani dobrze wie, że nie rozpatrywała Pani żadnej sprawy i każda odpowiedź była taka sama – wszelkie zarzuty nie znalazły potwierdzenia. Czy teraz będzie tak samo?

Zwykle jak kończy się pismo urzędowe jest dopisek – z poważaniem i podpis. Ja tylko podpisałam się, nie mogłam napisać z poważaniem, sumienie mi nie pozwoliło. To byłoby kłamstwem. nawet zwrot ” Pani ” pisany dużą literą jest dla mnie bolesny bo muszę wyrazić szacunek którego we mnie nie ma.

Buziaki ! NARA !

Efektywność treści.

W sobotę nie mogłam nic napisać ponieważ mój blog nie otwierał się dla mnie. Już myślałam, że to znów jakiś haker dobrał się do niego a okazało się, że po prostu nie wniosłam corocznej opłaty za prowadzenie bloga. Wprawdzie to nie ja opłacam prowadzenie bloga prababci tylko mój wnuk który funduje swojej babci taką zabawkę; także miałam prawo zapomnieć, że to kosztuje. Zadzwoniłam do niego z pytaniem co mogło się stać, że nie mogę otworzyć strony, nie raz tak robiłam, wnuk mi tłumaczył przez telefon co mam zrobić, ja wykonywałam zalecone przez niego czynności i wszystko wracało do normy, a teraz po prostu przypomniało się wnukowi, że to już marzec i należy wnieść opłatę.

Napisałam, że mój blog to zabawka zafundowana babci przez wnuka. Najpierw to była bardzo bolesna zabawka, później bolało coraz mniej a teraz już nie boli wcale. Czyli, że wylewając swoje żale na stronach bloga za każdym razem czułam się jakbym wyszła z sesji od psychologa. I to jest wstęp do odpowiedzi mojemu internaucie który zadał mi pytania: – czy stosuję jakieś nietypowe narzędzia, czy algorytmy do analizy efektywności treści na moim blogu i dostosowania ich pod kątem preferencji czytelników ? NIE, niczego nie stosuję, nawet nie wiedziałabym jak to zastosować. No bo jak można podłączyć serce i umysł do jakichkolwiek narzędzi i jeszcze przy tym analizować efektywność treści i dostosowywać to wszystko do preferencji czytelników. Można by było podłączyć mnie do elektrokardiogramu ale wówczas to byłaby tylko analiza pracy mojego serca. Żadnych nietypowych narzędzi nie stosuję i w ogóle nie wiem o co chodzi. Jestem prababcią dla której wnuk przygotował zabawkę, pokazał jak w prosty sposób można z niej korzystać i to wszystko. Nawet jak chciałabym odpisać Panu, na Pana adres internetowy, to nie umiem. Przed pisaniem takim wnuk mnie ostrzegł, powiedział żebym nie odpisywała bo mogę kliknąć nie tam gdzie trzeba i tylko narobię sobie kłopotów. Tak więc odpisuję każdemu wyłącznie na stronie swojego bloga. Fakt, korciło mnie żeby do Pana napisać, jeszcze nigdy nikt nie przysłał mi swoje zdjęcia, a nie powiem jest Pan bardzo przystojny i elegancki, ale nie umiem. Pewnie gdybym była o pół wieku młodsza to widząc takiego przystojniaka to nawet nauczyłabym się korespondować, ale w tym wypadku nic z tego. A ta efektywność treści to taka przynęta jak robak na wędce. Fee, nie tknęłabym robala i w życiu do nikogo nie dostosowywałam się.

Pomiędzy mną a Panią dyrektor naszego DPSu trwa ożywiona korespondencja dotycząca moich zarzutów odnośnie pracy jednej z pielęgniarek, której notabene nie znoszę. Z pism Pani dyrektor wyraźnie wynika, że nie wie co ma ze mną zrobić, ze mną nie z ową pielęgniarką i sprawę przeciąga. W sobotę odtworzę treść mojego pisma i pisma Pani dyrektor do mnie. Ciekawa jestem jak to się zakończy, pewnie jak zwykle – ble, ble, ble.

NARA !