„Sen nocy letniej „.

Sen niestety nie był miły dla osoby śniącej. Śniła go pracownica a dotyczył mnie, tak więc ta śniąca chciała mi go opowiedzieć ale bała się , bo według niej to było coś bardzo tragicznego. Wreszcie po kilku dniach odważyła się żeby mi go opowiedzieć w kilku słowach. Pani Danusiu ja przepraszam – mówi śniąca, ale moim zdaniem ten sen jest przestrogą dla pani dlatego muszę go pani opowiedzieć. Boję się nawet tego co pani usłyszy – mówi. Wal śmiało, strachliwa nie jestem. Śniąca opowiada – był wypadek drogowy któremu pani uległa. Zobaczyłam panią leżącą na ulicy w ogromnej kałuży krwi i nagle usłyszałam czyjś głos – nareszcie zdechła. Mówiąca zamilkła. I to wszystko – pytam. Otóż kochanie ten sen ty przyśniłaś tak więc on dotyczy ciebie nie mnie. Głos który usłyszałaś to są twoje wyrzuty sumienia, bo mam nadzieję, że je masz; – mam odpowiedziała. Jeśli masz wyrzuty sumienia to i jakąś przyzwoitość masz. Według mnie byłaś w 100% oddana tym co życzą mi żebym zdechła, to było widać po twoim zachowaniu chociaż udawałaś bardzo miłą. Dla mnie to żadna nowina, że marzeniem dyrekcji jest właśnie to żebym zdechła. Robią wszystko żeby to się stało ale nie wiedzą, że ja jestem pod szczególną ochroną NAJWYŻSZEGO. Myślę, że przekonały się o tym nie raz choć ciągle nie przyjmują tego do wiadomości np. nic nie wskórały dobijając mnie po moim udarze, czy robiąc wszystko żebym właśnie zdechła podczas covidu, wówczas to te pełzające robaczki byłyby przed sobą usprawiedliwione. Poprzednia dyrektorka całymi latami była pewna siebie, no bo kto by się bał takiej niecnoty jaką jestem ja. A uprzedzałam – idziesz na wojnę z mrówką, to jeśli chcesz wygrać traktuj ją jak lwa. Wiem, że odważni żyją krócej, ale tchórze nie żyją w ogóle, a stworzony żeby pełzać ( to właśnie ich poplecznik ) latać nie będzie nigdy; ale wracając do snu to on oznacza, że spotka cię wielka miłość, bo przecież krew jest czerwona a czerwień to kolor miłości. Ponieważ była to moja krew to znaczyłoby, że pokocha cię jakiś mój krewny. Chyba jakiś dalszy bo jakoś nie przypominam sobie żeby był w mojej rodzinie ktoś wolny do odstrzału. Chociaż z miłością bywa bardzo różnie. Życzę ci ognistej miłości, bo to jest dopiero miłość, wiem co mówię.

Kiedyś, przed laty pisałam teksty do piosenek, pozwolę sobie napisać jeden z tych tekstów który przeznaczony był dla zespołu osiemnastolatków a teraz dedykuję go mojej śniącej bo mimo, że jest starsza to na miłość ciągle czeka.

Czekanie na miłość.

Przyjdź, już czekam, wybiegnę na przeciw, czyś z bliska czy z daleka, czekam, czekam, czekam. Inni cię znają ja jeszcze nie, inni cię mają, ja tylko śnię.

Podobno czułość, podobno tkliwość, i delikatność, wieczna szczęśliwość, podobno spalasz, podobno niszczysz, w popiół zamieniasz, zostawiasz zgliszcza…

A jednak przyjdź już czekam, wybiegnę na przeciw czyś z bliska czy z daleka, czekam, czekam, czekam.

Życzę spełnienia marzeń to może wówczas zaczniesz nie tylko latać ale i fruwać nad ziemią, wszak miłość czyni cuda i w uniesieniu wypowiesz słowa – „Jeśli śnię, nie budźcie mnie. Jeśli nie śpię, nie dajcie mi zasnąć”.

Rozmarzyłam się niemiłosiernie, ale kończyć trzeba – NARA!

PS. Wpis wysyłam już w czwartek ponieważ w piątek od rana będę w szpitalu oczekiwała na zastrzyk w oko. Po zastrzyku będę bardzo cierpiąca a w sobotę będę zamglona, wszystko będzie za mgłą i będę bardzo słabo widziała. Przez kilka dni, po zastrzyku wszystko jest za mgłą.