Niby nic, a jednak…

…to są po prostu nasze sprawy codzienne… Dyrekcja w ramach dbania o swoich podopiecznych wymyśliła, że w kuchence oddziałowej umieści lodówkę. Śmiech na sali, to już było i nie zdało egzaminu. Kto cokolwiek włoży do lodówki ogólnodostępnej. Przecież jeśli ona jest ogólnodostępna to można będzie do niej włożyć ale i z niej wybrać. Szanowna Dyrekcjo, między nami mieszkańcami są ludzie, którzy zbierają resztki z cudzych talerzy a nawet grzebią w śmieciach, to będzie im o wiele prościej sięgnąć po jedzenie z lodówki. Ale co o tym może wiedzieć co dzieje się w dole ten kto siedzi na cokole. I znów mamy dowód, że w takich sprawach decyzyjną rolę powinni mieć mieszkańcy.

A teraz pochwała. Jak wiecie codziennie rano, około godziny 6, 30 wychodzę do atrium żeby poćwiczyć. Kocham poranki. ( Dla mnie dzień teraz trwa do godziny 14, później schodzi ze mnie powietrze ). I ostatnio zawsze byłam zdziwiona, że w atrium jest czysto, aż wreszcie wiem dlaczego – to nasz nowy narybek pracowniczy o dziwo lubi pracować. Szkoda, że jest to pan z programu interwencyjnego, czyli, że popracuje u nas pół roku i pójdzie. Było wiele takich osób, bo są to ludzie którym nasza dyrekcja nie płaci, ludzie ci wiedząc, że przyszli tylko na pół roku wymigiwali się od pracy, albo chowali się gdzieś w zakamarkach żeby nikt ich nie widział, albo też snuli się aż mdliło na nich patrząc. A tu szok Przemek już o godzinie 6, 50 pracuje, coś przykręci, coś postawi na miejsce i oczywiście posprząta. Pytam go – od której godziny pracujesz? Od siódmej, odpowiada. Jest dopiero za dziesięć minut siódma a ty na całego zajęty pracą. Zdążyłeś się przebrać i pracujesz. A u nas są pracownicy, którzy żeby zacząć pracę muszą mieć ponad godzinę na przebranie się i zjedzenie śniadania. A Przemek odpowiada – śniadanie jem w domu.

Dnia 1 sierpnia cała Polska, a więc my również, czciliśmy dzień wybuchu Powstania Warszawskiego. Wszędzie gdzie się dało rozbrzmiewały ” Zakazane Piosenki ” tylko nie u nas. U nas pracownica własnymi słowami próbowała wprowadzić nas w okres powstańczy. Zaczęła od informacji, że jej dziadek brał udział w Powstaniu Warszawskim. No ale zaznaczyłam, że wszystko opowiadała własnymi słowami tak też własnymi słowami przetłumaczyła znak powstańczy w kształcie kotwicy a w niej litery P W – Polska Walcząca według niej to były litery W P – czyli Wojsko Polskie.Po swoich nieudanych wypowiedziach po prostu włączyła piosenki powstańcze. Były to piosenki do słuchanie nie do śpiewania, nikt ich nie znał a śpiewników nie było. Pytam więc – dlaczego nie przygotowałaś śpiewników, ludzie przyszli żeby pośpiewać. A ona na to – nie mam na to czasu. Znalazłam 25 pieśni i piosenek powstańczych, pani wie ile to trzeba czasu żeby to przepisać. Co, może mam w domu to robić? Moja droga pracujesz tu już ponad 15 lat miałaś mnóstwo czasu na przygotowanie śpiewników na każdą okazję. Z tych twoich 25 piosenek ja wybrałabym 5 i do tego dodałabym piosenki typu: siekiera motyka bimber szklanka w nocy nalot w dzień łapanka. Ach jakie oburzenie wywołałam u pani terapeutki – pani Danusiu, dzisiaj nie można śpiewać co się chce, należy śpiewać wyłącznie powstańcze pieśni. 15 sierpnia to będzie można śpiewać co się chce ale nie dzisiaj.

Takich to mamy pracowników; nie muszą niczego umieć wystarczy pełzać przed zwierzchnikami. Robią całymi latami to samo i ciągle ta robota jest byle jaka. Nie szlifują swoich umiejętności i nikt nie sprawdza czy to co robią przedstawia jakąś wartość.

Chwaliłam szarego pracownika ( Przemka ) a teraz zganię pracę wysokiej rangą – siostry przełożonej. Grafik pracy personelu jej podległego jest ułożony beznadziejnie. Wygląda to tak jakby wszyscy musieli mieć urlop w lipcu i w sierpniu. W tych miesiącach a jeszcze w sobotę i niedzielę to możesz ze świecą szukać opiekunek, jedna opiekunka przypada na około 50 osób. Z pielęgniarkami jest jeszcze gorzej. Pamiętacie jak pisałam kiedyś, że chora nie mogła się dodzwonić do pielęgniarek to zadzwoniła po prostu na Pogotowie. Teraz znów podobna sytuacja z tym, że chory nie mogąc się dodzwonić do pielęgniarek zadzwonił w nocy do swojej przyjaciółki i opiekunki. W piątek rano idę do samochodu żeby pojechać do szpitala na zastrzyk, spotykam panią Grażynkę, właśnie opiekunkę Henia naszego stulatka. Co tu robisz o 8 rano – pytam. Heniuś nie mógł doprosić się pomocy zadzwonił do mnie z prośbą żebym przyszła o godz. 23,00. Grażynka wzięła taksówkę, a mieszka daleko za miastem, no i przyjechała. Brawa dla siostry przełożonej. Jej również nikt nie sprawdza, bo któż by śmiał, a zresztą jej już można nagwizdać w butonierkę, jest emerytką, i choć byle jak pracującą to ciągle nie zastąpioną ( znajomości ).

Ponieważ z dnia na dzień przybywa, i to znacznie czytelników mojego bloga to ja za każdym wpisem będę robiła dopisek :

P S. Żeby dobrze zrozumieć sens mojego bloga bardzo proszę zacznij czytać od początku. Znajdź kalendarz i zacznij od marca 2017 r.

To byłoby na tyle – NARA!!