Leki z naszej apteki.

Wracam do sprawy wyboru dla nas aptek. Okazuje się, że co roku organizowany jest przetarg na najlepszą dla nas aptekę. Dziwne to jest, że każdy przetarg wygrywa coraz gorsza apteka ale ja nie będę w to wnikać. Nie stawię czoła machinie biurokratycznej jako samotna starowinka z domu opieki. Jeśli jest przetarg to też interesują się nim zwierzchnicy naszych decydentek a ci przecież mają prawników z którymi nie wygram. Ustaliłam z córką, że to ona będzie mi wykupywała leki z aptek w mieście, nie chcę już walczyć z wiatrakami. Żeby się znalazła chociaż jedna osoba którą też bolałoby takie stanowisko naszych szefów to może ? U nas ludzie połykają leki garściami i nawet nie wiedzą co. Im się nawet nie chce tym zainteresować. Nie znają nawet nazw swoich leków. Skarżą się tylko, że jak dostałam taką różową tabletkę to bardzo źle się czułam, ale co to była za tabletka to i tak nie wie jedna z drugą. Kiedyś na logopedii Ela z wielkim żalem prosiła Natalkę – terapeutkę, żeby coś zrobiła żeby nie podawano jej jakiejś tabletki po której ona bardzo źle się czuje. Opisałam to bardzo dokładnie we wpisie – Logopedia. Żadna opiekunka ani pielęgniarka nie chciała słuchać żalów Eli, a później okazało się, że to zamiennik leku powodował bardzo złe samopoczucie, ale kogo to obchodzi. Według naszej służby zdrowia każdy zamiennik to prawie to samo co oryginał. Ja na przykład nie toleruję żadnych zamienników ponieważ to prawie to samo ale mają bardzo dużo skutków ubocznych które nas starych wykańczają. Ostatnie dwie zrealizowane recepty to wyrzucone pieniądze w błoto, bo i leki powyrzucałam. Nie stać mnie na tyki zbytek. Tylko, że nam starym już się nie chce walczyć o swoje. Tak więc ustępuję – róbta co chceta a ja będę robiła swoje i tylko w swoim imieniu.

Druga sprawa również medyczna, to echa reprymendy mojej doktor kardiolog. Przekazałam naszemu doktorowi co według pani kardiolog powinien zrobić w stosunku do swojej pacjentki, czyli do mnie. Pan doktor poważnie potraktował te zalecenia i okazało się, że byłam wręcz faszerowana potasem. Przyjmowałam najpierw aż po 1000 jednostek potasu, sama zmniejszyłam do 300, szukając przyczyn złego samopoczucia a po badaniach krwi okazało się, że i te 300 jednostek to dużo za dużo dla mnie. Pytam lekarza – co z potasem? No trochę za dużo ma go pani, po co pani go przyjmuje? Odwrócę pytanie – po co pan mi go wypisuje? W każdym razie mało tego, że nie przyjmuję potasu jako leku to jeszcze nawet wyeliminowałam go z diety. Jak przeczytałam co w organizmie może spowodować nadmiar potasu to szok. No ale niestety żeby nie reprymenda mojej kardiolog to sukcesywnie niszczyłabym siebie. Po miesiącu zrobię znów badanie krwi na zawartość potasu i pomyślę co dalej. Pomyślę sama o sobie bo niestety nikogo starucha już nie obchodzi, ale starucha jeszcze myśli.

W czwartek 20 III będziemy śpiewać o wiośnie; spotkania z piosenką w tle są bardzo wesołe. Już przygotowałam śpiewniki a muzyką tym razem zajmie się Natalka.

I to wszystko – NARA !!