Stare dokumenty

W chłodne, sobotnie, lipcowe popołudnie zaczęłam przeglądać stare szpargały i w nich natknęłam się na moje świadectwo szkolne ukończenia drugiej klasy szkoły podstawowej. Dziwne to świadectwo stwierdzało, że drugą klasę w roku szkolnym 1949| 50 ukończyłam w Olsztynie. Włożyłam to świadectwo do tej samej teczki w której była Pamiątka Pierwszej Komunii Świętej z roku 1950 ale wystawione w Jezioranach i już całe popołudnie rozmyślałam jak to się stało, że ja przez ostatnie dwa i pół miesiąca chodząc do drugiej klasy w Jezioranach otrzymałam świadectwo, że ukończyłam tę klasę w Olsztynie. Przyszło mi do głowy, że znając ówczesne realia polityczne, dyrekcja szkoły wiedząc, że nas wywieźli w nieznane i w obawie, że może tak być, że nie będę miała możliwości chodzenia do szkoły, po prostu wydało dokument ukończenia klasy drugiej. Że też ja wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, jeszcze jak mogłam kogokolwiek o to zapytać – jak to możliwe, że kończąc drugą klasę w Jezioranach mam świadectwo jej ukończenia z Olsztyna. Fakt, na świadectwie jest napisane, że w roku szkolnym opuściłam 34 dni nauki i że te dni są usprawiedliwione, pewnie ta usprawiedliwiona nieobecność usprawiedliwiała wystawienie świadectwa. A zatem jakim cudem to świadectwo trafiło do naszej rodziny? Czyżby szkoła dowiadywała się o nas, może przysłali to świadectwo do szkoły w Jezioranach, a może rodzice odebrali je dopiero jak wróciliśmy do Olsztyna. A może dyrekcja szkoły w Jezioranach wystąpiła z prośbą o wystawienie świadectwa do szkoły olsztyńskiej, bo przecież musiałam przejść do klasy trzeciej, a chodziłam do trzeciej klasy w Jezioranach. Mnóstwo pytań. Pomieszanie z poplątaniem ale świadczące o życzliwości dyrekcji obu szkół.

Jak wspomniałam włożyłam to świadectwo do teczki z pamiątką I Komunii św. i postanowiłam te wydarzenia sprzed lat upamiętnić słowem dziękczynnym podczas mszy świętej w naszym kościółku. Opisałam na kartce, uroczystość rodzinną łączącą pierwszą komunię mojego trzeciego prawnuka ( a mam ich pięcioro ) z 75 rocznicą mojej pierwszej komunii, włożyłam do koperty 50 zł. i podałam naszemu tymczasowemu księdzu, ( jest w zastępstwie ). W jednej chwili przypomniało mi się jak zwróciłam się z prośbą do innego księdza, zatrudnionego przez wiele lat w naszym dps, na wyjątkowo dobrych warunkach finansowych, z prośbą o intencję modlitwy za mojego tatę w związku z Dniem Wojska Polskiego a mój tato Ułan, Piłsudczyk, wstąpił do wojska w styczniu 1920r. walcząc na Kubaniu. Tato miał wówczas 22 lata, sześcioletni staż wojskowy w legionach i został od razu plutonowym. Oczywiście tych wywodów nie pisałam tylko prośbę o modlitwę za tatę. I wówczas i dzisiaj dałam księżom 50 zł. Dzisiaj to jest bardzo mało a mimo to ksiądz całą mszę poświęcił mojej rodzinie czteropokoleniowej; natomiast 15 lat temu to nie było tak mało a ksiądz mnie olał. Wpisał się w gang dyrektorski który wówczas mnie gnębił. Musiał dołożyć swoje trzy grosze. Podaję księdzu sto zł. informuję , że chciałabym dać 50zł. ale nie mam odpowiedniego banknotu, a ksiądz myślał, że mnie przechytrzy i mówi – niestety ale reszty nie wydam bo nie mam, ale wyciąga rękę po stówę, a ja swoją cofam i mówię – wobec tego przepraszam ale to są moje jedyne pieniądze. Poczekaj, przypomniało mi się, że mam. Podnosi sutannę i spod niej wyciąga opasły plik banknotów. Ty szujo – pomyślałam, nosisz takie pieniądze ze sobą bo co, boisz się, że jak zostawisz w domu to koledzy ukradną? Po tym wydarzeniu przestałam na długo chodzić do naszej kaplicy. Nigdy nie przypuszczałabym, że ksiądz dołączy do ekipy gnębiącej ludzi. Przecież ta szuja odmówiła mi podania Komunii i to tylko dla tego, żeby poplecznicy dyrektorki widzieli iż on trzyma z nimi i że swoimi sposobami potrafi przygrzmocić psychicznie. Widać, że jeśli ktoś długo popracuje w dps to staje się śmieciem zgodnie z powiedzeniem – kiedy wejdziesz między wrony to kraczesz tak jak one. Także jak jakiś ksiądz oberwie od kogoś na ulicy to mnie to nie wzruszy.

Znów przychodzi, na mój blog, mnóstwo reklam; potrzebuję około godziny żeby na nie zerknąć i powrzucać do kosza. Wnuk mi tłumaczył, że są firmy które swoje reklamy mają tak ustawione, że jeśli coś czyta albo ogląda ponad 100 000 osób to reklamy przesyłają się same. Ostatnio był czas około pół roku, że miałam tylko po kilkanaście reklam a teraz znów po kilkaset. Czyli, że znów zaczął się bum na czytanie mojego bloga. Bardzo mnie to cieszy. Ale z trudem, w tej mnogości wpisów reklamowych, dopatrzyłam się wpisu z uśmiechem od Ani. Dziękuję.

I to byłoby na tyle NARA!!